"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

niedziela, 14 grudnia 2014

Jest taki wiersz...

... Błoka, który otula mnie sobą w każdy wielce pochmurny i szczodrze deszczowy jesienny dzień. 
Nieważne, że w tytule ma wiosnę. Nieważne. Dla mnie to jedne z najbardziej przepełnionych dżdżem, pachnących mokrymi wieczorami, otulonych październikowo - listopadowymi mgłami zdania...

Wiosenny dzień bezczynnie minął...

Wiosenny dzień bezczynnie minął
Przy oknie brudnym, zakurzonym,
Jak z klatki, śpiew żałosny płynął
Nudzącej się za ścianą żony.

Przebrałem z wolna w duszy własnej 
Wspomnienia, czyny, przeszłość całą,
I było aż do bólu jasne,
To życie już się wyszumiało.

Powrócą jeszcze myśli, spory,
Lecz będzie nudno i samotnie,
gdzież sens zapuszczać w oknach story...
Dzień zgasł już w duszy bezpowrotnie.

Tak do końca nie jestem pewna niektórych słów, dawno nie czytałam. Ale jestem pewna, że gdzieś w tym wszystkim jest tyle jesiennej melancholii, że pewnie unieść ją można tylko z pomocą klasycznego rosyjskiego zestawu (jak zdefiniował kiedyś kieliszek wódki, ogórek kiszony i kromkę chleba razowego mój kolega z pracy) albo lepiej dużą porcją Milki jogurtowo - truskawkowej. Zwłaszcza gdy w oryginale "wiesennyj dień praszieł bez dieła, u nieumytawa akna, skucziała za stjenoj i pjeła, kak ptica plennaja..." by na koniec "djen dagarjeł w dusze dawno"... Bo po rosyjsku... to już w ogóle pozostaje dramatyczny szloch, łkanie duszy, rozdzieranie szat, depresja, stagnacja, prostracja, no i... klasyczny rosyjski zestaw? :-)

To chyba kolejny z moich prawdopodobnie najmniej potrzebnych wpisów na świecie:-) Gdy uzbieram ich więcej niż tuzin... Wiem! Gdy uzbiera się ich więcej niż tuzin konieczne będzie wykonanie dwóch, wzajemnie wykluczających się działań: pożegnanie z blogiem (to prawie jak "Pożegnanie z bronią":-)) albo wydanie tego w formie książkowej! No... jak to się mówi po francusku: se żenial!!!! :-) Aż się sama ubawiłam. Czego to człowiek nie wymyśli po północy.

Oj! Żeby nie było! Nie jestem po spożyciu klasycznego rosyjskiego zestawu! :-) To tylko nadmiar Milki i lekki brak snu. Pierwsze zostanie odstawione, drugie nadrobione i z czasem wrócę do normy.

Pozdrawiam ciepło ze środka duszy własnej, wspomnień, czynów, przeszłości całej...
Edyta z Kubkiem Kawy



10 komentarzy:

  1. Liczę na drugi wariant Edytko i proszę o jeden egzemplarz:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  2. szczerze życzę wydania książki bo i ja chętnie bym się ustawiła po jeden egzemplarz :)
    wpadlam żeby podziękować za paczuszkę która ekspresowo wczoraj dotarła do mnie :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Potrzebny czy nie, czyta się cudownie;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokochałam język rosyjski jakiś czas temu... pokochałam do tego stopnia, że postanowiłam się go nauczyć ;-))) i się nauczę...znajdę nauczyciela i zrozumiem i pojmę i pewnie będę szlochać nad tym wierszem...
    Dziś szlochałam... w Kościele... Dwie Panie z Ukrainy grały na mandolinie i śpiewały podczas Mszy i chwilę po...
    To było niesamowite...
    Ogrom kościoła... palące się świece i te głosy śpiewające w niezrozumiałym ale jakże pięknym języku...
    Ten wpis Edytko wcale nie jest nie potrzebny... dla mnie jest przedłużeniem dzisiejszego wzruszenia - DZIĘKUJĘ
    a książkę oczywiście wydać możesz... możesz ;-)))
    bo porzucenia bloga Ci zabraniam !!
    no ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj dla mnie ten wiersz jest strasznie dołujący ...

    A język rosyjski też bardzo lubię :).

    OdpowiedzUsuń
  6. :)))))
    Często to co nam się wydaje błahe i bez większego znaczenia dla kogoś będzie cenne i bardzo ważne.
    Agatek z filiżanką herbaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam kursywę... działa na mnie niczym afrodyzjak :D - Samo patrzenie na taki tekst mnie uszczęśliwia - to tak w ramach sprostowania myśli :))))

      Usuń