"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

piątek, 20 grudnia 2013

Przedni Tort Orzechowy Idealnie Pasujący Na Święta

To jest tort, którego nazwa MUSI być napisana z wielkich liter.
Raz - jest on bezmączny i betłuszczowy, dwa - jest on długo świeży, trzy - smakuje głęboko orzechowo, cztery - jest wilgotny bez nasączania, pięć - szybko się robi, choć sam proces pieczenia troszkę trwa, sześć - SMAKUJE BOSKO!



Potrzebne będą:

- 2 szklanki obranych orzechów włoskich
- coś pomiędzy 1/2 a 3/4 szklanki cukru (zależy od tego, jak słodkie ciasta się lubi)
- 8 jaj
- 5 nieczubatych łyżek bułki tartej
- krem czekoladowy do przełożenia tortu
- koniecznie folia aluminiowa

Z takiej ilości wyjdzie nam tort z dwóch blatów w średniej wielkości tortownicy. Przyznam od razu, że ze względu na rozchwytywalność tortu w czasie Świąt Bożego Narodzenia, robię go z półtorej porcji i z tej ilości piekę trzy placki w dużej, normalnej tortownicy. 

Jeśli jesteśmy posiadaczami blendera z możliwością mielenia orzechów, mielimy orzechy na mąkę. Można zmielić orzechy w młynku do kawy. Wrzucamy oczywiście po kolei niewielkie ilości orzechów. Idealnym narzędziem do mielenia, z którego korzystałam przez lata, jest wałek do ciasta lub tłuczek kuchenny. Wrzucamy orzechy do woreczka foliowego i najpierw uderzamy w nie sobie sobie wałkiem, a następnie najzwyklej w świecie wałkujemy. Bardzo odprężające zajęcie:-) W czasie tłuczenia wałkiem po orzechach można myśleć sobie o nielubianym szefie, złośliwej koleżance i puścić negatywne uczucia w niebyt:-)

Ubijamy białka na sztywną pianę. Z żółtek i cukru robimy puszysty kogel - mogel, dodajemy orzechy, bułkę tartą, solidnie miksujemy. Dodajemy ze dwie - trzy łyżki czubate białek i miksujemy. Skutkiem tej czynności masa zrobi się bardziej lekka i płynna, dzięki czemu łatwiej nam będzie połączyć ją rózgą z całością ubitych białek. I ciasto gotowe.

Tortownicę wykładamy, po same brzegi u góry, folią aluminiową. Nie trzeba niczym smarować, ani też wysypywać bułką tartą. Dzielimy sobie ciasto "na oko" na dwie (w moim wypadku na trzy) części, wlewamy do tortownicy. Ja odmierzam sobie chochlą, po dwie chochle z małym haczykiem na jeden blat tortu. Wstawiamy do nagrzanego na 170 stopni piekarnika. Pieczemy ok. 30 minut, ciasto jest brązowawe.

Wyciągamy z piekarnika, wyciągamy - łapiąc za folię aluminiową - z tortownicy, odstawiamy w tejże foli do wystygnięcia. A tortownicę wykładamy nową porcją foli (byleby się nie poparzyć, czego nigdy nie omieszkam uczynić:-)) i wylewamy kolejną porcję ciasta.

Gdy nasze dwa, ewentualnie trzy, blaty tortu są wystudzone, zrywamy z nich powoli folię. Przekładamy kremem mocno czekoladowym. Schładzamy co najmniej kilka godzin. I... czekamy na pierwszą gwiazdkę... Przedni Tort Orzechowy wkracza na nasz wigilijny stół, gdy już zejdą z niego barszcz, uszka, pierogi z kapustą i grzybami, kapusta z fasolą, grzyby z cebulką, karp w towarzystwie pieczarek,  śledzie Jakie Robiła Babcia Klara, pasztet pieczarkowy, pasztet z kaszy gryczanej... A do tortu koniecznie kubek kawy:-) Kubek świąteczny, z reniferkiem, mikołajem, gwiazdkami...

Można upiec samo ciasto wcześniej, nawet do dwóch - trzech dni. Wówczas nie ściągamy foli aluminiowej, a kładziemy jeden blat na drugim, na górę kładziemy także folię, zawijamy całość w ściereczkę i wkładamy do woreczka. Gdy nadchodzi właściwy moment, wyciągamy, "obieramy" z folijek, przekładamy kremem. Jedynym minusem owej wcześniejszej wersji przygotowania tortu jest to, iż folia bardziej przylega do ciasta i potrafi z niego "zdjąć" wypieczoną skórkę, czego jednak nie widać pod kremem.

Ciasto jest baaaaardzo długo świeże. Piekłam też z niego muffiny. Były pyszniaste, choć wadą tej formy tortu - ciasta orzechowego jest to, iż przywiera lekko do papierowych koszulek muffinkowych.

Polecam z całego mego podkuchennego serca ów Przedni Tort Orzechowy Idealnie Pasujący Na Święta. To sto procent świąt w świętach:-)

Pozdrawiam ciepło i w duchu świątecznym:-) i oddalam się do obsadzania choinki! Jak co roku, mamy choinkę od Wujów z Budna. Takie piękne, swojskie, wiejskie drzewko. Tym razem srebrny świerk. Wystarczy tylko ubrać go w małe, białe światełka i rzucić garść gwiazdkowych ciasteczek na białych wstążeczkach... Sama magia...

Dziś u mnie, poza choinką, wieczór pakowania prezentów i wieczór pakowania paczuszek do naszej rodzinnej loteryjki! Ach:-) I jeszcze wycinanie ażurowych gwiazdek na okna... Same małe - wielkie przyjemności! Czego i Wam... :-)

Edyta z Kubkiem Kawy

niedziela, 15 grudnia 2013

Pod loteryjkową choinkę zaglądam...

i widzę, że prezenta strzępkowo - okruchowe już przybyły, czyli są gotowe!

Naprędce zorganizowałam maszynę losującą...



i przystąpiłam do losowania... 

Część ruchoma maszyny losującej wysuwa się i 
chwyta karteczkę z imieniem przyszłej posiadaczki
płyty z pięknymi, nastrojowymi kolędami Zbigniewa Preisnera.
Mam nadzieję, że się spodobają:-) Oby:-)



Losowanie wtóre przynosi imię blogeżanki,
 która w święta będzie mogła "pomieszkać" w magicznym domu w Anglii
 i 
popatrzeć w oczy Jude'owi:-) 
Zazdroszczę... Jednego i drugiego:-)


(Zdjęcie wyszło nieco niewyraźnie, więc dodatkowo napiszę imię, które powyżej - "Sylwia:-)" )


Niestety... Tylko tyle paczek znalazłam pod strzępkową choinką... Strasznie mi przykro...
Przepraszam Panie Niewylosowane... 
Za to przesyłam moc pozytywnych wibracji pierwszego sortu! 
Małe pocieszenie, wiem...

A Panie Wylosowane bardzo proszę o adresy na mail:
edyta.strzeszewska@wp.pl

Jutro z rana wystrzelę puchate koperty z wygraną:-)
Niech zawartość służy w święta:-)

Pozdrawiam ciepło i serdecznie:-)

Edyta z Kubkiem Kawy










środa, 11 grudnia 2013

Loteryjka Pod Choinkę

Moje ulubione słowa w grudniu to... 

HO HO HO!!!! 

i jeszcze każdy z wersów 

Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj... 

A Wasze ulubione słowo w grudniu?

To tak nawiasem mówiąc - pisząc. Najważniejsze dziś bowiem jest to, że to czas najwyższy na 

ostatnią loteryjkę w 2013 roku:-) 

Kurka... i kolejny rok do odkreślenia. Ale dobrze, że się zdarzył:-)

Przyznam szczerze, że miałam zamiar pokazać co jest do wyloteryjkowania, ale że renifery w tym roku zapracowane okrutnie i ogromnie, więc przedmioty loteryjki dotrą do mnie dopiero w piątek - sobotę. I co tu zrobić... Nie mogę ich pokazać... Ale nie ma tego złego! Uświadomiłam bowiem sobie, że przecież prezent pod choinką też zawsze jest piękną wielką niewiadomą aż do momentu, gdy radośnie rozerwiemy papiery i kokardki lub zanurzymy się do połowy w torbie Mikołaja. Stąd też 

zapraszam do 

Loteryjki Pod Choin

ze szczelnie zapakowanymi dwiema paczuszkami

a więc wygrają loteryjkę dwie osoby:-)



A że bywam gadułą:-) oczywiście nie wytrzymam by nie uchylić lekko, leciutko, wieka każdej z paszuch... 

I oto w pierwszej będzie coś do posłuchania. 
Świątecznego, nastrojowego, a nawet powiedziałabym, że melancholijnego. 
Podpowiedź jest też taka, że wielbiciele filmów duetu Kieślowski - Piesiewicz będą bardzo ukontentowani. 
Dzięki zawartości tej paczuszki nastrój świąt jest zagwarantowany. 
Od pierwszej sekundy.

A w drugiej paczuszce będzie kilka błyszczących na dużym ekranie gwiazd, nieco roziskrzonego angielskiego śniegu, przytulny domek pod Londynem, gorący wiatr za Zachodnim Wybrzeżu Stanów, szczypta humoru, sporo miłości. 
Wystarczy wcisnąć "play", wziąć do rąk kubek kakao, świąteczny makowiec na talerzyku już leży i już gotowy przepis na świąteczny wieczór. 
Od pierwszej minuty.

Proszę zapisywać się w komentarzu poniżej do 15 grudnia do godz. 17.00.
(oczywiście można zaznaczyć, którą z paczek pragnie się przygarnąć)

Wyniki losowania ogłoszę tego samego dnia, pomiędzy 18.00 - 19.00.

A paczuszki wylecą do Osób Wylosowanych następnego dnia, w poniedziałek.
Przecież na święta mają już dawać radość:-)

Zapraszam ciepło, na poły jesiennie, na poły już świątecznie!
Pozdrawiam ciepło
a raczej 

HO HO HO! :-)

Edyta z Kubkiem Kawy




sobota, 7 grudnia 2013

Ho ho ho... czyli wymianki pod patronatem św. Mikołaja niemal finał

Fabryka Małych Przyjemności na kilka chwil zarzuciła kąt roboczy i z kubkiem kawy przystępuje do czegoś w rodzaju podsumowania. Jak to mówią...


wymianka, wymianka i po wymiance... 

A raczej... Niemal po wymiance. Niestety!!!, do czterech wymiankowiczek przesyłki jeszcze nie dotarły. Ogromnie mi przykro z tego powodu. Bardzo. Jednak paczki są w drodze! Przynajmniej, co do trzech z nich, mam taką informację. Można więc powiedzieć, że Mikołaje zadziałały prawidłowo, a zawiodły... renifery. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa i pozytywnych przypuszczeń, przesyłki winny w końcu dotrzeć w poniedziałek. Oby nie zaginęły w przyrodzie. Oby! Trzymam rękę na pulsie, jeśli takie internetowe trzymanie coś daje... Gdyby co... oczywiście wywiążę się z mojej obietnicy przysłania paczki pod choinkę:-) 

Uśmiechnęłyście się radośnie na widok efektu mikołajowych poczynań? Tak? Bardzo bym chciała, żeby wszyscy owego mikołajkowego dnia byli naprawdę ucieszeni z tego co otrzymali:-) Oczywiście, pomijam już kwestię przykrej sytuacji opisanej powyżej... A więc? Jest uśmiech na twarzy?

Bardzo bardzo bardzo dziękuję za udział w wymiance. Przyzna, że było to chwilami wyzwanie. Głównie w owej dłuuuuugiej chwili, gdy pisałam posta po losowaniu par Mikołaj - Obdarowany. To taka chwila na dwie kawy i trzy michałki. Kopiowanie adresów, ho ho ho...
Jeszcze raz bardzo dziękuję za udział w wymiance! Bardzo:-)

Wyciągnęłam z Wymianki Pod Patronatem Św. Mikołaja kilka wniosków, bo to moja pierwsze tego typu poczynanie, które zmuszą mnie do modernizacji zasad ewentualnej przyszłej wymianki.

U mnie Mikołajkowo zadziałała się sporo i przyjemnie. Domowy Mikołaj był ogromnie niecierpliwy i jeszcze w... październiku! dał mi książkę:-) A w Mikołajki dostałam, podrzucony na stolik pracowniczy, zestaw: rózga z dodatkiem czekolady. A może czekolada z dodatkiem rózgi? Wolę wierzyć w to drugie:-)



Poza wymianką, o której za sekundkę, dostałam piękne niespodzianki. A nawet niespodziewanki, bo były to całkiem niespodziewane niespodzianki!

Od mojej ulubionej Pani Dyrektor:-) Basi, z 5 Pory Roku, dostała mi się wielka torba z uśmiechniętym Mikołajem, pełna choinek i słodyczy oraz serwetek na otarcie łez radości:-)


Dziękuję Basiu! Naprawdę taaaaka niespodzianka!

Od Kasi - Brujity, która nierozłączna od swojej kociej towarzyszki, przyleciało do mnie coś idealnego, na wytrzęsione gorączką kości-) Ciepły, bordowy kocyk z Mikołajem i reniferem! I jeszcze herbata na rozgrzanie. Jakby Kasia wiedziała, że angina w toku:-) I do tego ulubiona Milka truskawkowo - jogurtowa, na którą się rzucę, gdy tylko wróci mi zmysł smaku. A to jeszcze nie jest koniec paczki...


Brujiciarzu, Ty to potrafisz zaskoczyć:-) Dzięki dzięki bardzo:-)

Mikołajkowo potraktowałam także to, co Gosia - Mini Filcuś, włożyła na plus do paczki z zamówionymi przez mnie u niej filcowymi prezentami pod choinkę. O prezentach oczywiście sza... Choć mój podziw dla działań Gosi jest jak stąd do Marsa! A na plus w paczce był, okrutnie potraktowany przez renifery, Mikołaj czekoladowy. Chłop doszedł potrzaskany w drobny proch, tylko mu się czekoladowe ciałko obijało po cynfoli. Minę miał wklęsłą i dość zgorzkniałą. Paczka była w podobnym stanie... Choć nie dopatrzyłam się jaką miała minę... Dobrze, że rzeczy w niej z filcu i tylko dlatego żyją!  Żyły także owe plusy - prezenty od Gosi, coś idealnego na moją ulubioną jesień! W końcu jesień kalendarzowa w toku, a poza tym, kolejna jesień już za rok!


Gosiu, ogromnie dziękuję:-) Muchomorów nigdy dość. A Twoje filcaczki boskie! Mam tylko ogromny problem... Jak tu oddać tak piękne rzeczy w cudze ręce... Ech...

A wymiankowo... :-) :-) :-)

W Wymiance pod Patronatem Św. Mikołaja, przybyło do mnie oto to, od Papierkarnii ze stolicy Wielkopolski.


Papierkarnia napisała mi, przepraszająco, że nie umie pakować prezentów. No też! Każda z rzeczy zapakowana była pieczołowicie w szary papier, przewiązana sznurkiem plus radosna kokardka. Niestety Dział Dokumentacji Fotograficznej Fabryki Małych Przyjemności nie zdołał zrobić zdjęcia zapakowanego prezentu, zajęty był bowiem radosnym rozrywaniem paczuszek!
I tak stałam się szczęśliwą posiadaczką moich pierwszych buttonsów! Także pięknej, na poły szydełkowej kartki, boskiej książki o błyskawicznych robótkach (jaki tam jest wzór na fantastycznego misia!!!) oraz... wiadomo co tygrysy lubią najbardziej... Choć tak w zasadzie to tygrysy lubią wiele rzeczy:-) Ale kubki i filiżanki są, tuż obok książek, na samym czubku trygrysolubienia:-) A owa filiżanka dla miłośników babeczek uplasowała się na czubku czubka tygrysolubienia:-)




Papierkarnio droga! Dziękuję przeserdecznie! Czyli mówiąc po mikołajowemu... HO HO HO:-)

A w ramach pół "służbowej" - pół prywatnej wymianki dostałam także prezent od Rudej S. - Sary. W kopercie przyleciała cała furka torebeczek z papieru z książek. Torebeczki pieczołowicie opisane, zawiązane na małą, złotą kokardkę. Zawierały one w sobie przyjemne, różnorodne, piękne, bardzo bardzo bardzo liczne "cosie". Także niemnożka kanfietaw!


Saro! Bardzo serdecznie i ciepło dziękuję:-) Mój ulubiony... oczywiście dzbanuszek kawy i filiżanka:-)

I na sam koniec taka oto mała niespodzianka:-)
Gdy zaczęłam pisać posta, w którym ogłaszałam wylosowanych: Mikołajów i Obdarowanych, wymyśliłam sobie także, że wśród osób, które przyślą mi informację o nadaniu paczki lub wysłaniu koperty lub zdjęcie jej zawartości (o co wyraźnie prosiłam w tymże poście) zrobię małe losowanko małej niespodzianki:-) A co! Jak szaleć, to szaleć:-)
 Tak więc maszyna losująca poszła w ruch... tj. poprosiłam Mamę by wskazała na liczbę od 1 do 23 (bo tylko tyle osób przysłało maila z informacją o wysyłce) i padło na 18 a więc na... pannę Psycholog - IC:-)
Adres oczywiście posiadam:-), a mała przyjemnostka w małej przesyłce wyleci w poniedziałek:-) Mam nadzieję, że się spodoba...

I jeszcze...   
Dostałam w Mikołajki taki oto anonimowy komentarz, pod postem ogłaszającym Wymiankę pod Patronatem Św. Mikołaja, pisownię cytuję w oryginale, mam wielką nadzieję, że była... zamierzona:-), z pewnością dla wzmocnienia przekazu:-), a więc: 

"bez nadzieja muwie to wam ja gelka 123557687698787 ktos przebije mnie".

Hmmm... Nie żalę się, o nie! Jedynie sobie rozmyślam... Jeśli Anonimowej Gelce nie podobał się pomysł wymianki, mogła ona sobie poszukać innej, przyjemnej, obiecującej, ciepłej wymianki okołoświątecznej. Natomiast jeśli Anonimowa Gelka wzięła udział w wymiance i jest ogromnie niezadowolona z jej efektu to jest mi bardzo przykro. Naprawdę. Serio serio. Lepszy efekt przynosi jednak rzeczowy mail lub takiż komentarz, niż wprowadzanie, tym co się muwi, atmosfery bez nadziei i sonczenie jadó:-) Szkoda życia:-) Anonimowa Gelko, głowa do góry, inne wymianki mogą się udać lepiej. I... poczuj święta:-) Życzę udanych prezentów pod choinką:-)
Swoją drogą, bardzo mnie ciekawi, co znaczą owe cyfry, które tak złowieszczo wyglądają? A może to strasznie długa liczba mówiąca na której pozycji beznadziejnych rzeczy znajduje się wymianka? A może tajny kod, który wypowiedziany na głos, sprawi, że zamienię się w żabę. W sumie... wyszło by mi to na dobre:-) 


I tym... chciałam napisać, że "optymistycznym" akcentem... Ale w sumie, nieco mnie ubawił ten komentarz. No więc... I tym zabawnym akcentem PADAM DO NÓŻEK i...

poczujmy już święta:-)

Edyta z Kubkiem Kawy

ps. W przyszłym tygodniu pośród strzępków rozsypana zostanie dość szybka loteryjka na świąteczne wieczory... Już zapraszam:-)




środa, 27 listopada 2013

Duch Dickensa...

... krążył nade mną przez kilka długich chwil...  I tak Fabryka Małych Przyjemności zrobiła wreszcie coś na bogato. I z dziką przyjemnością postarzano, szudrano, nadrywano, rozrywano... Już dawno nic nie było szudrane i postarzane tak rozkosznie totalmą:-) i na całej połaci. A czasem w Fabryce bardzo, bardzo, bardzo to lubimy. Na szczęście jako naczelny chałturnik i szary wyrobnik w jednym, mam prawo do decydowania, której z przyjemności kartkowych będę się oddawać:-) Tak naprawdę... chyba rodzaj wypustu kartek danego dnia jest u mnie wynikający i jednocześnie wprost proporcjonalny do natężenia nostalgii i zaśnieżenia w melodiach okołozimowych czy też  ilości radości i dzwoneczków w piosenkach świątecznych. 









I już ostatnie kartki w koprodukcji "Mama i ja". Skończyła się kanwa i powstały ostatnie haftowane tagi...



... a w tej grupie jest i Mikołaj cyklista:-) Czy to wróżba niebiałej gwiazdki? Oby nie!!!



I jeszcze ostatni bałwanek. Bałwanek, który wyrasta na głównego kartkowego bohatera:-) Potwierdzam przypuszczenia z komentarzy pod poprzednim postem. Tak jest, bałwanek jest w pozycji, która mówi "zaraz ci przyłożę miotłą!". Oryginalny wzór, cały obrazek, zawiera także stojącą tuż przed bałwankiem kurę, z mocno zadartym zadziornym i hardym w wyrazie dziobem:-)



I śnieżynki w nowym zestawieniu kolorystycznym.


I pozdrawiając wszystkich mocno:-) :-) :-) , lekko mroźnie, lekko wietrznie, lekko deszczowo (a to piękny środek jesieni!), znikam. Czas goni... oj...

Edyta z Kubkiem Kawy

piątek, 22 listopada 2013

Niemal only pikczersssssss...

Czas goni... pierwsze dzwoneczki pierwszego mikołajkowego lotu już można dosłyszeć w oddali... więc tylko obrazkowo. 

A! I przepraszam, że nie odpisuję na Wasze pyszne komentarze. I u Was się nie rozpisuję, gdy zaglądam. Norka ze mnie straszna, kajam się, posypuję głowę popiołem i co tam jeszcze wskazane. Zresztą... tyle się już strzępkowo nagadałam chwilami, że gdy na czas jakiś zamilknę to i z pożytkiem dla wszystkich będzie:-)

Co robię, gdy mnie nie ma? Słucham książek na płytach, słucham też, na przykład, Preisnera w dużych dawkach. Zasłuchuję się na nowo w starych Stingach, licząc na świętego Mikołaja, bo nowa płyta w sklepach:-) Piję zielone herbaty i białe, i hektolitry miętowej. I oczywiście kawę z kubka, z odrobiną pianki z mleka i szczyptą kardamonu. A Fabryka Małych Przyjemności produkuje wówczas...  


Przy okazji... Bałwanek powyżej nie ma nosa z tyłu głowy:-), jak go niektórzy postrzegają. On po prostu trzyma miotłę za plecami:-) Po stronie, po której jest no, znajdują się również oczy i guziczki!



Miałam tylko jedną piękną, zdobyczną, koronkę pod skrzydełka (po prawej). Reszta to już kombinacje różne tego i owego. 



A poniżej nieco zmodyfikowana wersja kartki, która zaleca wczucie się w święta:-) Wykrojnik zastrajkował i nie chce "wypuścić" wykrojonego elementu z siebie... Ech... Są sposoby na to? Podważanie szpikulcem nieco, ale jedynie nieco, pomaga. Tak więc pochwyciłam za dziurkacz gałązkowy. Mam nadzieję, że efekt nie jest gorszy...



Udoskonaliłam krajobrazową kartkę. I już mi się nawet podoba.



I jeszcze...



A w ruch poszła też moskitiera i zaczęło prószyć kolorowymi śnieżynkami...



... choć moje ulubione białe także sypią obficie z nieba...



I jeszcze koprodukcja z Mamą:-)



Choinkowo...




Krajobraz zimowy jeszcze raz



W wolnych chwilach sięgam po łyżwy i czekam na pierwsze lód na naszej Inie :-)



Nic w przyrodzie nie może się zmarnować, więc na bazie "odpadu" dużej śnieżynki zawieszam bombki.



Praca wre i huczy, i buczy... a niektórzy się w tym czasie lenią się okrutnie, ale tak przepysznie...


... choć często też pomagają nad wyraz mocno...


Ponieważ nie posiadam tzw. kącika do prac... a raczej posiadam, ale jest to mocno mobilny kącik do prac. Na czas przedświątecznej aktywności musiałam usunąć nieco książek, a w ich miejsce wstawić pudła przydasiowe. Jak to się zwie... Optymalizacja warunków pracy? Kurka, uciekło mi słowo...

I jeszcze kilka zaproszeń dla pewnego stowarzyszenia, w spokojnym stylu, na wigilijny wieczór.



Po tak wyczerpującym wzrokowo wpisie, zapraszam na coś pysznego. Takie świnki to lubię! Całą sobą! Znam co najmniej jedną osobę, która też zachwyci się pyszczkami świnkowymi:-) Gdyby jeszcze tak były czerwone w białe kropki, prawda? :-) 



A! To się chyba nazywa ergonomia! Ergonomia! Tego słowa szukałam wcześniej. 

Przepraszam za jakość niektórych zdjęć. No i to kadrowanie... Wiem, wiem, można sfotoszopować, rozjaśnić, ale czasu chwilowo szkoda:-) 

Pozdrawiam ogrrrrrrrromnie ciepło i serdecznie:-) 
Edyta z Kubkiem Kawy

ps. Mam tyle rzeczy, którymi ogromnie chcę się pochwalić, a które ostatnio, a i wcześniej, dotarły do mnie via Poczta Polska... Gdy tylko się wyrobię! Mam nadzieję, że Szanowni Nadawcy nie obrażą się, że jeszcze nie... :-) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Ciasto dla zdesperowanych i jeszcze...

Dziś takie piękne i radosne biało - czerwone święto... Czasem zazdroszczę sobie, że mam możliwość żyć w... chciałam napisać "spokojnych czasach", ale ręka się zawahała. Nie są one spokojne, dzieje się dużo, szybko i często aż zanadto burzliwie, polityczna zupa warzy się z wielkim bulgotem, a i często obrzydliwy smrodek nad nią się unosi. Nie zmienia to faktu, że czasem zazdroszczę sobie samej tego, że mam możliwość żyć w wolnym kraju. Jakby to nie mocno górnolotnie i jednocześnie mocno dydaktycznie zabrzmiało... 

A jeśli już przy biało - czerwonej... Mama dziś rano stwierdziła, że także się oflaguje! Jednak nie z przyczyn porywów patriotycznego ducha, ale z pobudek niskiego autoramentu! W ramach protestu! "Jeśli nie upieczesz ciasta..." No cóż... Przyznam, że też jakoś tak za mną chodziło. Od razu wiedziałam, jakież to ciasto upiekę. Najszybsze ciasto świata, a przy tym pysznościowe i z tych, co to zawsze się udają, co też nie bez znaczenia. To idealne ciasto dla zdesperowanych w pragnieniu ciasta:-) bo od chwili osiągnięcia apogeum niemożności życia bez ciasta do wyjęcia gotowego z piekarnika mija jakieś półtorej godziny. A przy tym plusem jest to, że wychodzi pyszne nawet z podłej jakości margaryny, mimo że w przepisie masło. I tak wyszperałam w lodówce pół kostki margaryny wielce podłej jakości, której nazwy z litości :-) nie wymienię, rozpuściłam, dodałam cukier, mak i inne takie i...  

TA DAM !!!!! 

Piegusek

  

Potrzebne są:
- 1 szklanka mąki
- 1 szklanka maku suchego (w stanie niezmielonym, niemoczonym) 
- 1 szklanka cukru (choć ja daję zawsze nieco mniej, bo nie lubię bardzo słodkich ciast)
- 4 jaja
- 1 kostka masła (ale może być i margaryna)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- aromat waniliowy - opcjonalnie
- cukier puder do posypania

Masło roztopić z 3/4 szklanki cukru, dodać mak i chwilkę ogrzewać. Ostudzić. 
Zmiksować białka na sztywną pianę. 
Żółtka ubić z 1/4 szklanki cukru na puch, dodać mąkę z proszkiem do pieczenia, zmiksować. Dodać masę makową, zmiksować. Dodać pianę, wymieszać delikatnie rózgą lub łyżką. Przelać do rynienki średniej wielkości wysmarowanej tłuszczem i obsypanej bułką tartą. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
180 stopni, ok. 40 minut. 
Gdy przestygnie i jeszcze coś zostanie:-) posypujemy cukrem pudrem. 
U nas nie zostaje... Znika na ciepło ze szklanką mleka. Wiem, wiem, niezdrowo... 

A z wczoraj... Ciąg dalszy kartek próbnych, czy też wzorów, czy jak to jeszcze zwać...

Na początek kartki w stylu, do którego, po ubiegłorocznym "na bogato", mam w tym roku słabość. Roboczo nazwałam sobie tą tendencję kartową "na całej połaci śnieg" :-)... w przeróżnej postaci - śnieg, na siostry i braci, zimowy plakacik - śnieg... na żale że wcale... i na tak dalej, tak dalej, tak dalej... śnieg... To wszystko przez Ori - Pani Domu Tymianka. Po rozmowie z Ori via telefon,  kilka dni temu, wszystko mi w duszy gra, jeszcze bardziej niż zawsze, Kabaretem Starszych Panów. Nawet kartki:-) 

A! Jeśli o Starszych Panach! Dziś w Trójce, Niedźwiedź z Anną Marią Jopek zapowiadali nową płytę Jerzego Wasowskiego. 3 grudnia w sklepach. Trzeba będzie napisać list do św. Mikołaja:-) :-) To nowa płyta Starszego Pana Jerzego, Pana A, z pięknymi tekstami różnych autorów. I to płyta częściowo zagrana i zaśpiewana przez Pana A, zgrana z taśmy nagranej w warunkach domowych lata temu, jedynie fortepian i głos Pana Wasowskiego. Do tego dodano nieco współczesnej, dopasowanej, dogranej muzyki, z orkiestracją, a więc i z orkiestrą:-), plus - w formie duetów z Panem Jerzym właśnie- Anna Maria Jopek, Monika Borzym i jeszcze Irena Santor. Ach... Starszy Pan A i jego delikatne, piękne, magiczne melodie...

Takiego duetu jak Pan A i Pan B wszechświat już pewnie nie zrodzi. Szkoda wielka... Gdy słucham piosenek z Kabaretu Starszych Panów to nawet w to, że przydarzy się... wielka, prawdziwa, dozgonna, niczym nieograniczona, szalona, wieczna... i tak dalej, tak dalej, tak dalej...  miłość, skłonna jestem - z cichutka - uwierzyć... :-) 

Ale karki! Tak jest, kartki. Wracam do nich. Na początek kartki w stylu "na całej połaci śnieg"...




A tu moje ukochane maleńkie dzwoneczki metalowe:-) A moja Mama na ich widok robi "phi!" i mówi, że mam niezdrowe podejście do dzwoneczków:-) Ale czy można się oprzeć? Co roku "wciskam" gdzieś w kartki dzwoneczki.

Gdy poruszy się kartką słychać cichutką magię świąt... 




I skrzydełka... to moja kolejna słabość. Także wieloletnia... Nie chwaląc się, jam to uczyniła, to jest wycięła owe skrzydełka.




I taka kartka, która w ogóle, ale to W OGÓLE mi się nie podoba. Coś, i to duże COŚ!, jest z nią nie tak. Tylko nie wiem co... Ktoś pomoże? 



I postarzona kartka z pięknymi listkami ostrokrzewu, które wyłudziłam od Brujity. Jeszcze raz wieeeelkie dzięki Kasiu:-)




I jeszcze takie nic...



I wisienka na torcie... czyli kartki powstałe w koprodukcji rodzinnej. Moja część pracy to jedynie mały dodatek do piękności krzyżykowych Mamy:-)






I
jak kończą się
amerykańskie filmy... 

THE END
:-)

Pozdrawiam wszystkich ogromnie ciepło:-)
Edyta z Kubkiem Kawy