"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

poniedziałek, 21 grudnia 2015

I niech będą...

... to Święta magicznie skrzące się 
wyłącznie pozytywnymi uczuciami...


... i niech tak się dzieje przez cały 2016 rok!


Tobie
i sobie
życzę

Edyta z Kubkiem Kawy


sobota, 19 grudnia 2015

Aby zakosztować konfitury cytrynowej...

... należy ją sobie najpierw zrobić!

Aby zrobić konfiturę cytrynową należy nabyć 1 kilogram cytryn koniecznie soczystych i o skórkach raczej grubych oraz posiadać 1 szklankę cukru i 1 litr wody. 

Przyznam szczerze, że oryginalny przepis głosi co prawda, iż należy do 1 kilograma cytryn wziąć 1,2 kg cukru, ale wychodzi z tego tak obrzydliwy ulepek, że żadne kubki smakowe nie są w stanie przeżyć zetknięcia z taką konfiturą. Przy produkcji kilku pierwszych partii konfitur (a robię ją kilka razy w roku od kilku dobrych lat) sukcesywnie zmniejszałam ilość cukru. Ostatnio doszłam do wniosku, że i dawkę 1 szklanki, którą zastosowałam ostatnio,  też chyba jeszcze nieco odchudzę. 


Cytryny szorujemy mydłem lub płynem do naczyń przy użyciu szczoteczki przeznaczonej do warzyw i owoców. Solidnie płuczemy. Mycie mydłem brzmi może dziwnie, ale bez obaw, owoce nie nabierają zapachu detergentów. 

Potem sparzamy solidnie wrzątkiem. 

Wkładamy do garnka, zalewamy zimną wodą (winna przykryć owoce, ale odrobinkę mogą wystawać ponad powierzchnię wody) i stawiamy na ogień. Od momentu zagotowania gotujemy na średnim ogniu przez 20 minut. Odcedzamy i zostawiamy na chwilę do lekkiego choć ostudzenia. 

Na dużym talerzu (tak by złapać na nim sok) kroimy cytryny w cienkie paseczki lub niechlujne, acz małe kawałeczki, jak kto lubi - chodzi tu głównie o skórki, bo środek i tak będzie jedną ciapą, z której przy okazji oczywiście usuwamy pestki. Pozostałe wnętrzności, jak miąższ oraz albedo, a także skórki - "przegródki" cytryny pozostawiamy do dalszej obróbki. Reasumując - usuwamy jedynie pestki, cała reszta po pokrojeniu wraca do garnka. 

Pokrojone cytryny wraz z ciapą cytrynową zalewamy w garnku zimną wodą. Odstawiamy na 3 - 4 godziny, przy czym zmieniamy wodę 3 - 4 razy, odcedzając za każdym razem (tak jak makaron, przez dociśniętą  do garnka pokrywkę) i nie przejmując się, że nam coś tam uleci do zlewu. 

W garnku z grubym dnem, takim konfiturowym, przygotowujemy syrop z 1 litra wody i 1 szklanki cukru. Gdy zacznie wrzeć wrzucamy cytryny i do momentu zawrzenia całości gotujemy na dużym ogniu. Potem na najmniejszym możliwym dla robienia przez konfiturę malutkiego bul bul gotujemy przez 2 godziny. Nie ma potrzeby stać przy garnku i ciągle mieszać bowiem jego zawartość jest bardzo bardzo wodnita pierwszego dnia obróbki. Po 2 godzinach wyłączamy. Przez noc pektyny działają na nasze cytryny i czynią ją szklistą oraz gęstą. 

Następnego dnia gotujemy konfiturę na małym ogniu przez 20 - 30 minut ciągle mieszając. Wkładamy do słoiczków i pasteryzujemy. 
Można też, i ja tak czynię, przed owym ponownym smażeniem lekko zblenderować konfiturę. Pozostawiam część skórek nie zmiksowanych, a część staje się bardziej maziowata. 

Z 1 kilograma cytryn uzyskuje się około 4 - 5 małych słoiczków konfitury. Zawsze robię co najmniej z 2 kilogramów, na mniej szkoda zachodu. A i tak zawsze więcej niż połowa wychodzi z domu wraz z przyjaciółmi i znajomymi Królika. 

Konfitura wydaje się bardzo pracochłonna i zawiła w przygotowaniu, ale to tylko pierwsze wrażenie. Też takie miałam kilka lat temu. Teraz jej robienie to pestka. Wszak w zasadzie robi się ją w międzyczasie. Międzyczasie między odkurzaniem, czytaniem książki, lepieniem pierogów, podejmowaniem gości kawą i pierniczkami... 
A smak konfitury jest bajeczny. Cytrynowość 200%!! Delikatność miąższu, lekka cierpkość skórki... mmmm... Idealna na kanapkę z twarogiem, z serem żółtym, na chleb ryżowy, do ciast i ciasteczek przeróżnych... Poezyjka! I jeszcze do pieczenia szarlotki czasem daję kilka łyżeczek. I do lodów śmietankowych... 

Na tej samej zasadzie można zrobić konfiturę pomarańczową i mandarynkową. Za każdym razem najważniejszą pierwszą czynnością jest wybór koniecznie soczystych!!!! owoców. Razu pewnego trafiłam na mączyte i jałowe pomarańcze. I choć smak był ten sam, to jednak konfitura nie była krystaliczna i błyszcząca. A to już nie to samo. 

Oczywiście konfitura nie posiada już żadnych witamin, zwłaszcza witaminy C!, ale cóż... Nikt nie jest doskonały. 

Smacznego! 

Pozdrawiam ze środka nazbyt ciepłego grudnia, bleeeee! 
Edyta z Kubkiem Kawy


p.s. 
Zapakowana w piękny słoiczek idealne na prezent:-)


p.s. 2 
 "Prawdopodobieństwo, że chleb spadnie na dywan 
stroną posmarowaną masłem, 
jest tym większe, im droższy jest dywan."
Henry Kissinger


p.s. 3 


Tygryssa w swoim oknie życia. Miejsce do wygrzewania się nad kaloryferem i w promieniach słońca oraz gabinet zabiegowy w jednym. To tutaj Pacjent Roku 2015 jest dwa razy dziennie poddawany kłuciu w celu podania insuliny. Taki to słodziak, że ma w sobie nazbyt dużo cukru. Jak niektóre konfitury.




sobota, 12 grudnia 2015

Na kawę?


Herbatę? 
A może na kakao? Koniecznie mocne i koniecznie niesłodzone mmmmmm... 




 


Takie chałtury kubkowe, 
ale przede wszystkim 
przeróżne naprawdę zacne rzeczy
nabyć można o tu KLIK!!

A wszystko z efektem końcowym w postaci podwójnej radości:
Waszej i czworonożnych Wzruszaczy z Domu Tymianka! 
Nic, tylko nabywać i się cieszyć!  

Pozdrawiam ciepło ze środka deszczowego dnia
Edyta z Kubkiem Kawy



poniedziałek, 7 grudnia 2015

... bujanie, bujanie, bujanie...


... bo gdy śnieżynkę przytrzymać za sznurkowy ogonek, zawiruje, pobuja się, odkurzy każdy kąt z resztek lata i jesieni, i przywieje początek, odrobinkę maleńką, pierwszych powiewów ducha świąt...





... nawiało, nachuchało, nadmuchało tyle świątecznego nastroju, że Pan Jelonek i każdy z jego 259 kuzynów, mieszkający zgodnie przez dwa dni w pudełku na stole, odlecieli w świat. Najpierw w jednej, ciepłej, szarej kartonowej pace do Warszawy, a potem już każdy, samotnie podążył w bliski i daleeeeki świat... 



... żeby im uszka i kopytka nie zmarzły, Pan Jelonek i jego kuzyni zostali ubrani w ciepłe szaliczki... 


 ... a żeby wiatry i wichury oraz wielkość świata nie przygniotły duchowo (a i fizycznie!) Pana Jelonka i kuzynów, każdy z nich zamieszkał na grubej kartonowej kartce...


... na której ktoś pracowicie nakreślił białe kreseczki... łącznie ponad 90 tysięcy kreseczek... komuś czasem odbija po zrobieniu pierwszych kilku tysięcy kresek i zaczyna liczyć nie wiadomo po co, ni dlaczego... oczywiście na mądrych maszynach, nie na kartce...


... a dodatkowo duch świąt wzmacniany jest wówczas nieustającym zapachem, robiących niespieszne "pyk pyk...", konfitur... cytrynowej i pomarańczowej... 


... i ktoś wówczas sobie myśli, że nieważne to i owo, i tamto, i jeszcze to... że może czasem trzeba sobie w sobie zatrzymać jakąś małą chwilę, choćby i na momencik... właśnie wtedy, gdy ta śnieżynka tak sobie buja, leciutko powiewa i wygania to lato, tę jesień, i przysypuje każdy kącik pierwszą nieśmiałą odrobinką ducha świąt... 

:-)
Pozdrawiamy przeciepło
Pan Jelonek i Kuzyni
Duch Świąt
Konfitura Cytrynowa
Konfitura Pomarańczowa
Śnieżynka Bujająca Się
oraz
Edyta z Kubkiem Kawy
lekko/mocno dziś infantylna:-)



niedziela, 6 grudnia 2015

Komunikat końcowy dla Wymiankowiczów spod znaku Świętego Mikołaja


Raport 
Świętego Mikołaja z Centrali w Laponii
z przebiegu 
Wymianki Pod Patronatem Świętego Mikołaja


1. 6 grudnia o poranku wymianga zostaje uznaną za sakończoną. Mniej więcej, o czym poniżej. 

2. Wymianka przebiegła i pomyślnie (co cieszy!) i pardzo pardzo niepomyślnie (co zasmuca ogromnie i wielce odbija się na zdrowiu i duszy niżej podpisanego).

3. Tam gdzie fymianka zakączyła się pomyślnie słyszałem dziś rano ciepłe i radosne okszyki! Każdy okszyk oblewa słodyczą serce me... A paczki były zacne, widziałem niektóre bardzo dokładnie. 
Niektórzy nie wytrzymali... widziałem!!!! i paczki otworzono przed czasem, co nie pszerzkodziło okrzykom, ale niesubordynację takową zapamiętam sobie na przyszłość! Ech, dzieci...

4. Tam gdzie wymianka zakończyła się niepomyślnie, o czym doniesiono do Centrali mojej pomocnicy - Edycie z Kóbkiem Kawy - nie słyszałem żadnych okrzyków, co bardzo bardzo mnie zasmuciło. Ogromnie... Mocno bardzo... 
Jednak, jako się rzekło rok temu, a i wcześniej, Centrala ponosi odpowiedzialność za wszelkie harce i wybryki reniferów w dostarczaniu przesyłek. Czasem tak poniosą, rze i mnie, i Śnieżynkę, i elfy wyrzuca za burtę wjelkich sań. Njemiłe to i nieprzyjemne, wiem, wiem... ho ho ho... wiem... 
Jako że przyjąłem za takie wybryki reniferów odpowiedzialność oczywiście paczki do tych osób zostaną dostarczone już z Centrali, tuż przed Świętami! Mam nadzieję, że to poprawi nieco wizerunek Laponii, mój i  podreperuje wiarę w dócha Świąt Bożego Narodzenia... Adresy już posiadam i zagoniłem ekipę do solidnej roboty! Ho ho ho!!! Rzeby nikt nie był smutny... Paczki na pefno przybendom do tych, którym renifery wywinęły numer przesyłkowy!
Chciałbym, jeśli już mowa o przesyłkowaniu prezentów mikołajkowych, napisać z wielką radością i zachwytem, iż jedna z Pań Fymiankowiczek zobowiązała się sama naprawić beztroskę reniferów i ponownie wyślę paczkę do swojej Odbiorczyni. Bardzo bardzo bardzo Ci dziękuję Bożenko! Mikołaj jest pełen zachwytu i wdzięczności!

5. Tegoroczną Wymiankowiczką, do której wystrzeli paczka przygotowana przeze mnie osobiście (pilnie strzeżona w czasie drogi, by nie zaginęła na skutek szaleństwa reniferów), wylosowaną wśród Pań Fymiankowiczek jest... tu mieszam w słoju po konfiturze cytrynowej, w której Edyta ómieściła losy... jest... 

Anna Parszewska

Aniu, bardzo Cię proszę o przesłanie swojego listu do Świętego Mikołaja (wraz z Twoim adresem) na adres mojej pomocnicy - Edyty z Kubkiem Kawy (edyta.strzeszewska@wp.pl), a ja zajmę się sprawieniem Ci przyjemności świątecznej. HO HO HO postaram się baaardzo. 

6. W dalszym ciągu przyjmuję fszelkie reklamacyje i smótki odnoźnie przesyłek, które zagubiły renifery. Mam wielką nadzieję, że więcej przypadkuff nie będzie, bo to strrrrrrasznie smutne... ho ho ho... nie mieć czego otwierać w mikołajki o świcie... zwłaszcza jeśli było się tak grzecznym... tak bardzo grzecznym... 

Przytulam wszystkich przeHOHOHOmocno!
Niech żyją mikołaje! 
Niech żyją prezenta!
Niech żyje duch Świąt Bożego Narodzenia!


Wasz Święty Mikołaj


Laponia, 6 grudnia 2015 rok

p.s. Wybaczcie mi, Drogie Wymiankowiczki, błędy i literówki, polski snam, ale nie tak doskonale, jakbym sobie tego życzył. Ciągle czasu brak, zwłaszcza dziś... 


-----------------------------------------------------------------

Podłączam się pod komunikat Mikołaja, z króciutkim chwaleniem się tym, co przyniósł mi mój osobisty Mikołaj - Pomieszane - poplątane czyli Iwona...


... przy czym zaznaczyć muszę z wielkim naciskiem, iż chwalenie się co prawda króciutkie, ale radość... jak... z Goleniowie do Laponii!!!!!! Taka radość, co to HO HO HO! bo i kubek!, i serwetki przydatne wielce, i kilkadziesiąt wzorów na przeróżne działania w gazecie robótkowej, no i książka idealne na święta (a o taką prosiłam, by na chwilę przerwać moje buszowanie w biografiach), a zresztą... wszystko pięknie widać, więc cóż tu będę opisywać. A kubek pełen kawy z mlekiem już stoi obok mnie:-) 

Dziękuję Ci Iwono, mój Mikołaju A.D. 2015. Bardzo bardzo dziękuję:-)


I szybki rzut okiem na kilka małych przyjemności, które wysłałam, podszywając się pod Mikołaja, do Misi Patysi...


... obowiązkowo z kubkiem w roli głównej! No jakże by inaczej:-))) Oby przesyłka przyniosła zamierzoną przeze mnie przyjemność...

Mam nadzieję, że wymianka przyniosła Wam moc radości, przyjemności i HO HO HO okrzyków:-)
A także, że kilka niemiłych sytuacji, które trafiły się w kilku przesyłkach, nie zniechęci Was do radości mikołajkowych, świątecznych, nie odbierze przyjemności jaką można sobie pobrać z przedświatecznego czasu... Jak najbardziej i jak najmocniej postaram się pomóc Świętemu w szybkiej naprawie nadwątlonego ducha Świąt Bożego Narodzenia. Obiecuję jak boni dydy, jak to się drzewiej na podwórku mówiło i cokolwiek to znaczy! A Mikołaj obiecuje, że HO HO HO!

Pozdrawiam bardzo bardzo ciepło:-)
Edyta z Kubkiem Kawy