Ile to jest? To taki dziwna liczba, prawda? Pamiętam, że moja ulubiona w dzieciństwie, gdy nie chciało mi się liczyć czegoś, czego było straaaasznie dużo. A i dziś często posiłkuję się owym, niewiele znaczącym i nie nazbyt dokładnie wyliczonym, milion pięćset sto dziewięćset. Stanowi to nawet, w moim języku, równowartość, a może tylko równoważnik, innej dziwnej quasi liczby - cały worek pieniędzy. Też na pewno taką znacie, prawda?
W ogóle to mam kłopot z liczbami, już nie z takimi zadziornymi i wymyślnymi, jak owe powyżej. W podstawówce uczono mnie, że poszczególne składowe liczb pisze się oddzielnie. Tak więc mieliśmy, na przykład, dwieście pięćdziesiąt sześć tysięcy trzysta dwadzieścia sześć. A od dobrych kilkunastu lat widuję bardzo często, jeśli nie zawsze, dwieściepięśdziesiątsześćtysięcytrzystadwadzieściasześć. Więc jak to jest z tą pisownią liczb? I co ja mam o tym myśleć? Czy może tak źle z moją pamięcią, a tak właśnie pisało się od zawsze, a jednocześnie tak dobrze z wyobraźnią, że taką pisownię sobie wymyśliłam? Hmmm...
Odnośnie dziwnych liczb! Moja koleżanka Giena, z którą chodziłyśmy do liceum, a której imienia -Monika - zdarzało się, że nie pamiętali nawet nasi nauczyciele, opowiadała mi historyjkę z czasów swej nauczycielskiej kariery anglistki w szkole podstawowej. Otóż zrobiła sprawdzian, w którym słownie należało napisać ujęte w formie matematycznej liczby. I tak "21" uczeń wykaligrafował jako "twentyelewenty":-) Czyż nie pięknie kreatywna twórczość? Coś jak milion pięćset sto dziewięćset! A Giena nie przyznała nawet ćwierci punkcika... Oburzające!
Wracając do milion pięćset sto dziewięćset. Tyleż właśnie listków musiałam wydziurkować, by poczynić kilkanaście zaproszeń na komunię. Dziurkowanie przyjemne, tym bardziej, że użytkowałam resztki - brzegi z wycinania bożonarodzeniowych gwiazd i tak mi się jeszcze świątecznie zrobiło. Potem nastąpiło kilkanaście, a może kilkadziesiąt nawet, godzin przyklejania listków na wycięte uprzednio okręgi.
Monotonne przyklejanie miliona pięciuset stu dziewięciuset :-)) listków bynajmniej nie dłużyło się, bo jestem w fazie zasłuchania nową płytą Agi Zaryan oraz słuchania jak genialnie Janusz Gajos czyta mi "Pana Wołodyjowskiego". No wiem, "Trylogia"... ale w sumie czemu nie? Zwłaszcza, gdy ten Gajos... A poza tym, pozostałe książki do słuchania (czyli raptem jakieś dziesięć sztuk) już mi się wysłuchały do ostatniej zgłoski.
Reasumując, TRZASK PRASK!! No, może nie tak "trzask prask!!", bo zajęło to ze trzy dni, ale powstały kartki. Pracochłonne bardzo, ale jedne z moich ulubionych. Na każdą okazję, a tym razem wystąpią w roli zaproszeń na komunię.
Monotonne przyklejanie miliona pięciuset stu dziewięciuset :-)) listków bynajmniej nie dłużyło się, bo jestem w fazie zasłuchania nową płytą Agi Zaryan oraz słuchania jak genialnie Janusz Gajos czyta mi "Pana Wołodyjowskiego". No wiem, "Trylogia"... ale w sumie czemu nie? Zwłaszcza, gdy ten Gajos... A poza tym, pozostałe książki do słuchania (czyli raptem jakieś dziesięć sztuk) już mi się wysłuchały do ostatniej zgłoski.
Reasumując, TRZASK PRASK!! No, może nie tak "trzask prask!!", bo zajęło to ze trzy dni, ale powstały kartki. Pracochłonne bardzo, ale jedne z moich ulubionych. Na każdą okazję, a tym razem wystąpią w roli zaproszeń na komunię.
Jednak takie kartki to pikuś. W ogóle kartki to pikuś! Żadna sztuka! Żadna! Bo kto z nas potrafi spać w takiej pozycji? Nie przez kwadrans, nie przez krótkie pół godzinki, ale przez milion pięćset sto dziewięćset minut!! No kto?
A może sypialibyśmy właśnie tak, gdybyśmy potrafili zrobić potem coś DOKŁADNIE takiego...
... i wyluzować, zluzować, rozluźnić wszystko co należy.
Ależ słońce za oknem. Musi, wiosna idzie!
Padam do nóżek, przesyłając jednocześnie uściski! Oczywiście milion pięćset sto dziewięćset uścisków!
Edyta z Kubkiem Kawy
A może sypialibyśmy właśnie tak, gdybyśmy potrafili zrobić potem coś DOKŁADNIE takiego...
... i wyluzować, zluzować, rozluźnić wszystko co należy.
Ależ słońce za oknem. Musi, wiosna idzie!
Padam do nóżek, przesyłając jednocześnie uściski! Oczywiście milion pięćset sto dziewięćset uścisków!
Edyta z Kubkiem Kawy
Listeczki superaśnie wyszły:) ale musiałaś się o wycinać;)
OdpowiedzUsuńAle efekt będzie śliczny:)
Zazdroszczę kiciusiowi takiego spania;) marzy mi się takie;) hehe
Pozdrawiam i Miłego dnia;)
Kiciusie w ogóle mają to do siebie, że mogą spać zawsze i wszędzie:-) :-)
UsuńPozdrawiam także ciepło:-)
Mmmmm...alecudo, super:)))
OdpowiedzUsuńDzięki za uznanie:-) Niezależnie od tego, czy "cudo" to moja Tygrysica, czy też kartki:-)
Usuńaleś się napracowała kobieto ....
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam:-)
Usuńefekt końcowy rewelacyjny
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za rewelacyjne uznanie dla efektu końcowego:-)
Usuńteż lubie to milion pięćset sto dziewięćset
OdpowiedzUsuńbuziole w tej liczbie dla Ciebie
I odwzajemniam:-)
UsuńAleż pracowita pszczółka jesteś :)
OdpowiedzUsuńGabarytowo to raczej porównałabym się z... trzmielem? A może i bąkiem? Choć bąków nie zbijam. A może nie za często:-)
UsuńPozdrawiam serdeczniaście!
To również moja ulubiona liczba haha :)
OdpowiedzUsuńEfekt z tymi listami uzyskałaś genialny, gratuluje cierpliwości :)
Cierpliwość, ba! anielską cierpliwość mam wyćwiczoną na moim laptopie. Po takim treningu żadne listki mi nie straszne:-))))))
Usuńno wgapiam się w te kartki i wgapiam...
OdpowiedzUsuńpomysł genialny tylko... kto by mnie zmusił do jego realizacji??!!
ja śpię na płaskim i rano wstaję cała połamana a gdybym próbowała w takiej pozycji to chyba w ogóle bym nie wstała ;-))))
Miziajki dla Tygryssy ;-)))
A może by tak wypróbować zwinięcie się w kłębek? Z głową do góry nogami na dodatek. Ha! Po takim wyczynie na pewno obudziłabyś się wyspana i sprawna jak... tygrys!!!
UsuńPadam do nóżek całej Waszej Dwójce!
no ja się czasami zwijam.... w sumie to co wieczór... ale na głowie prawie, że to mi jakieś futro leży ;-)))
Usuńa kręgosłup chyba do wymiany się nadaje- stąd te bóle :(
Piękne te kartki - niesamowite, że aż tyle tych listków musiałaś nie tylko nadziurkować, ale jeszcze przykleić! I mówisz, że to pikuś???!!
OdpowiedzUsuńA pozycja spalna Tygrysi skądinąd jest mi znana i te urocze wygięcie grzbiecika takoż. (Przyznam się, że ostatnio takie podobne ćwiczenie mam zalecone na mój bolący kręgosłup - tzw. koci grzbiet!) A czy te kaktusiki to aby nie pokłuły Tygrysi podczas spania?
Serdecznie pozdrawiam:))
PS. Właśnie ze względu na ten mój bolący kręgosłup nie mogę dotrzeć na pocztę, paczka przygotowana leży sobie w kąciku już tyle czasu, więc na razie muszę odwlec w czasie obiecaną wysyłkę, mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Też stosuję koci grzbiet. Genialna sprawa:-)
UsuńA Ty się Kobieto kuruj, oj kuruj, a nie o paczkach myśl. Moc pozytywnej ozdrowieńczej energii ślę:-)
Edziu Kochana, toż to koronkowa robota!!!! A tam, na pierwszym zdjęciu, to mysz jaka, czy co? Tak dyspozycyjnie leży na stole w tle? :))))))
OdpowiedzUsuńcmoków miliony!!!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMysz? A kysz! :-) :-) Może o nóżkę lampki chodzi? Bo nic myszopodobnego nie widzę... Zresztą, zapytam kotto, ona się zna to mi powie:-)
OdpowiedzUsuńA ja ciągle nie pozachwycałam się u Ciebie Twoją piękną ekipą myszkową, której uczyniłaś booooooskie domek! Nawet Mamie pokazywałam. Cudeńko!
Pozdrawiam serdeczniaście!! I oczywiście cmoków-smoków milion pięćset... :-)
Wspaniałe kartki, ale ogrom pracy niesamowity. Nie śniły Ci się po nocach te listeczki? ;)
OdpowiedzUsuńA co do zwierzaków - jak ja patrzę na pozy mojego Psa, gdy śpi to aż mnie w kościach łamie :)
ale się napracowałaś...ale było warto! wspaniały efekt, piękne zaproszenia ;))
OdpowiedzUsuńcudowne sa!!!!! pracy na pewno masa, ale jaki efekt koncowy.....:)
OdpowiedzUsuń