"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

czwartek, 13 czerwca 2013

Dzień Niezdary i inne ważkie święta czyli ależ mam opóźnienia

czyli co się świętowało wczoraj, co dziś a co należy obświętować jutro!

Dziś, czyli 13 czerwca,  jest piękne święto... Dzień Niezdary:-) :-) W celu jego uświetnienia przedstawię Wam raport jaki znalazłam przypadkiem, dosłownie przed chwilą, u siebie na stole. Tuż obok komputera...

O szkodliwości działań wszelkich oraz o niebezpiecznych skutkach tychże, 
wykonywanych przez osoby niezdarne

W celu dogłębnego zbadania problematyki sformułowanej w tytule niniejszej pracy, a więc w celu uzyskania wyczerpujących materiałów, w dniu dzisiejszym dokonano zainstalowania moskitier w oknach, jak również w drzwiach balkonowych, w lokalu przy ulicy Akacjowej 5 w 24 Tysięcznym Mieście Nad Rzeką Iną, województwo Zachodniopomorskie. 
Badania rozpoczęto od wytypowania Osoby Niezdarnej. Drogą szybkiego procesu skojarzeń i wspomnień
wybrano Obywatelkę Córkę, zamieszkałą przy ulicy Akacjowej 5 w 24 Tysięcznym Mieście Nad Rzeką Iną, województwo Zachodniopomorskie.  
Wykorzystano następujące materiały: 
- zakupiona rok temu moskitiera wraz z taśmą  klejącą z jednej, a częścią "górkowaną" z drugiej, 
- stara firanka w rzucik kwiatkowy, 
- pinezki srebrne. 
Wykorzystano także narzędzia takie, jak: 
- nożyczki lekko tępawe, 
- kamień w honorowym zastępstwie młotka. 
Wykonano następujące czynności: 
- przycięcie i przyklejenie taśmy do ram okiennych w kuchni i w pokoju Obywatelki Córki (Obywatelka Mama: ręce precz od mego okna! Ja się szczypawek nie boję! koniec cytatu),
- przycięcie, nieco krzywe (czasami mocno krzywe) moskitiery do wymaganych rozmiarów,
- przyklejenie moskitiery do części "górkowanej" taśmy,
- przycięcie firanki całkiem prosto do wymaganej długości, 
- przypinezkowanie firanki do ramy nad drzwiami balkonowymi,
- schowanie resztek moskitiery i firanki bo się przyda, jak nic!
W trakcie działań nastąpił bardzo nieszczęśliwy wypadek! Osoba wykonująca zadanie została uszkodzona w trakcie wykonywania czynności przyklejania moskitiery do "górkowanej" strony taśmy mocującej, poprzez nacięcie wielokrotne opuszka paluszka wskazującego górkami "górkowanej" strony taśmy mocującej. Poniżej zdjęcie już z opatrzonym opuszkiem na paluszku wskazującym. 

    
Zdjęcia przed nałożeniem opatrunku, ze względu na drastyczność obrazu, zostały zabezpieczone przez komórkę BHP, wyłącznie celem przedłożenia przed organem ubezpieczającym opuszek paluszka wskazującego, dla uzyskania odszkodowania przez obywatelkę wykonującą czynności służbowe montowania moskitier. Poniżej, pierwsze - robione w tym celu - szkice pracownika komórki BHP. 


Po zakończeniu działań montażowych, a także zatamowaniu krwotoku i nałożeniu opatrunku, obywatelka sprawozdawczyni przedłożyła dokumentację fotograficzną, sztuk 3. Proszę o zapoznanie się z załączonymi do niniejszej dysertacji materiałami zdjęciowymi. 

Zdjęcie numer 1. Okno balkonowe po zamontowaniu firankowej moskitiery



Zdjęcie numer 2. Okno w kuchni po zamontowaniu moskitiery



Zdjęcie numer 3. Okno w pokoju obywatelki - sprawozdawczyni tożsamej z obywatelką - monterką czyli w pokoju Obywatelki Córki, po zamontowaniu moskitiery


Dodać należy, iż po zakończeniu działań prze obywatelkę monterkę - sprawozdawczynię, rzeczona obywatelka dokonała odkrycia, iż opakowanie moskitiery zawiera instrukcję. A instrukcja z kolei zawiera informację o konieczności używania, w czasie mocowania moskitiery do taśmy mocującej przyklejonej do ramy okiennej, miękkiej szczoteczki, którą to szczoteczką należy "nastukiwać siateczkę moskitiery na taśmę mocującą" (cytat z instrukcji). Czynność odczytania instrukcji kończy niniejsze sprawozdanie. 
Zupełnie na koniec pragnę zaznaczyć, iż obywatelka monterka - sprawozdawczyni, celem zadośćuczynienia ran poniesionych przy montowaniu moskitier, uzyskała odszkodowanie w postaci tabliczki czekolady z nadzieniem truskawkowym marki nieznanej. Wydając z siebie cichy okrzyk, cytuję: łeeee, nie Milka..., koniec cytatu, oddaliła się z kawą do swojego pomieszczenia, to jest pokoju, biorąc jednak ze sobą czekoladę.
Przechodzimy do wniosków. Kto z obywateli na sali zechce zabrać głos?

KONIEC 

Hmmm.... Skąd się to wzięło u mnie na stole...
A z okazji Dnia Niezdary... Niezdary Wszystkich Krajów Łączmy Się!! :-D Choć bywam niezdarą, a nie, jestem niezdarą. 

Dziś, czyli dalej 13 czerwca, jest także Dzień Maszyny Rolnicznej!  A więc snopowiązałka, kombajn, ciągnik, centryfuga... A czy tu też kwalifikuje się maszyna do łapania kur po wsi, czyli innymi słowy mówiąc czcigodna syrenka:-) Jeśli tak, to Niech Żyją Syrenki!! 


A oto święta, które przegapiłam.

Wczoraj, a więc 12 czerwca, prócz tego, że chcę zakrzyknąć Sto Lat! dla Marty z Poznania:-) to kalendarz w kuchni mówił, że jest Dzień Otwartego Okna i Dzień Maszyny. 

Z otwartym oknem to kojarzy mi się... Telewizja twoim oknem na świat! A może to było inne hasło? Jakoś sporą ilość tych haseł "oknoświatowych" pamiętałam, a teraz gdzieś się pochowały. A! I tu także nastrojowy "Pokój z widokiem" mojego ulubionego Forstera oraz ekranizacja tegoż, z Julianem Sands'em, zrobiona przez Ivory'ego. No chyba, że coś pokręciłam z ostatnim nazwiskiem... Możliwe...

A co do maszyny, to oczywiście od jakiegoś czasu, główne skojarzenie mam z Panią Motylową:-)


Mieszka z nami już niemal od dwóch miesięcy, a wciąż nie mogę się nacieszyć. "Schowałabyś już" co jakiś czas mówi Mama. Za wcześnie, za wcześnie. Żar pierwszej radości jeszcze nie wygasł:-) 
Oczywiście jest to święto maszyn przeróżnych, jak maszyna do pisania, maszyna do wiercenia otworów wzdłużnych (zapamiętało mi się z jakiegoś tłumaczenia), maszyna do łączenia listewek na jaskółczy ogon (tamże), maszyna do robienia lodów kręconych amerykańskich,  i oczywiście maszyna, która robi biiip.... W czym to było z tym biiiiip?????  Monty Python czyżby? 

A wczoraj należałoby zawołać: Niech żyją przewiewne pokoje!, a tym samym otwarte okna! Niech żyją wszelkie maszyny! byleby nas we wszystkim nie zastąpiły. Zwłaszcza w samym życiu:-)

A jutro to dopiero będzie święto! Bo 14 czerwca to Światowy Dzień Honorowego Dawcy Krwi !!!! Niech żyją krwiodawcy!!!!!!! Precz z krwiopijcami! A krwiobiorcy.... Czy krwiobiorca = krwiopijca... Jeśli tak, to... Precz z Edzią! czyli Precz ze Mną!! Się tej krwi nabąbałam... A po przetoczeniach krwi to śmigałam!, jak nówka sztuka! Mówię Wam, śmigusiem do łazienki i z powrotem, i nawet bez stołeczka pod prysznicem:-) Naprawdę działa! A raz dostałam krew od żołnierzy, tj. nie wiem od kogo dostawałam zawsze, przecież tego nie mówią, ale raz mi zaznaczono, że ze szpitala wojskowego przywieźli, "czyli od żołnierzy" powiedziała pielęgniarka. O matuchno kochana... Krew była tak gęsta, że nie chciała lecieć. I to moi żołnierze ulubieni tak mi uczynili:-) Bolało okropnie. Rękę trzymałam nad sobą, obok siebie, po lewej stronie łóżka, po prawej stronie łóżka, w nogach łóżka, za zagłówkiem łóżka, na szafce obok, na stojaku z kroplówką, pod łóżkiem, na podłodze i nic! Próbowałam na stojąco, także nic! Wenflon się zapychał, bolało coraz bardziej. Dwa woreczki krwi spływały we mnie z pięć - sześć godzin. Co kilka minut, moja ulubiona część służby zdrowia (piszę serio!), czyli panie pielęgniarki, przepłukiwały wenflon heparyną. Raz przyszła zastępczyni oddziałowej, moja stanowczo nieulubiona przedstawicielka mojej ulubionej części służby zdrowia, i jak mi wcisnęła heparynę wielką strzykawą w jednym hauście!!! W skali zaskakującego bólu od jeden do stu, stanowcze sto. Po kilku minutach doszłam do siebie, a krew i tak nie robiła przyjemnego kap... kap... kap... Co nie zmienia faktu, że...

  NIECH ŻYJĄ KRWIODAWCY!!!  

Dla uświetnienia tej okoliczności, Światowego Dnia Honorowego Dawcy Krwi, niestety nie posiadam stosownego wierszyka, ba! stosownego peanu!!! ani też zdjęcia... no chyba, że... w podziękowaniu, bo bez nich nie mogłabym teraz tak sobie radośnie pisać... więc w podziękowaniu Tym, Którzy Mają Chęć Dzielić Się Życiem W Postaci Krwi:-)... całkiem nieznany widoczek:-)... 


Okazuje się, że dobry na każdą okazję:-) I tak będę teraz eksploatować go do końca świata:-) 

I tyleż co do, traktowanego ostatnio przeze mnie po macoszemu, kalendarza w kuchni. 

Pazdrawljajem! jak mówi Magda ze Stolicy Wlkp:-)
Edyta z Kubkiem Kawy


14 komentarzy:

  1. :-D Uśmiecham się szeroko do Twoich paluszków i tych uszkodzonych i tych nieuszkodzonych :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy moja mama mnie urodziła, to miała krwotok wewnętrzny, skutkiem tego, przetoczono jej krew. Akurat w tamtym czasie, w szpitalach wojskowych, krew oddawali Zomowcy. Mama do tej pory twierdzi, że jak nic dostała krew od "wściekłego Zomowca", bo po powrocie ze szpitala była zła jak osa ;)
    A pamiętasz, kiedyś były takie fajne nalepki, okrągłe, z kropelką krwi. W autobusach często były przyklejone?
    Buziaki, Wampirku :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. O Kochana! Zaplułam klawiaturę :0 Opis czytałam żywcem z mojej osoby skromnej wzięty.

    OdpowiedzUsuń
  4. :):):)Wspaniała jesteś:) Aleś mnie ubawiła:) raport jest po prostu super:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Krew jest słodka a dzisiaj trzynasty jest... przynajmniej komarów nie będą Cię wyssysać :) a maszyna... na motli ogon, piękna!

    OdpowiedzUsuń
  6. Edytko jak ja lubię Ciebie...czytać :)))
    powiadasz/piszesz ,że dziś Dzień Krwiodawcy , to muszę mojej małżowince złożyć życzenia , bo on dzielnie oddaje i innych namawia ;)
    a jaką to Ty krewkę masz , może i Tobie skapnęło ;)))
    Maszyna odlotowa :)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ukrywam, trochę się uśmiałem z tego typowania osoby niezdarnej !!!
    Fajnie się czytało, ale post dobiegł końca...
    Ja niestety nie oddaję krwi, ale w sumie n ie wiem czemu.
    Nigdy nie szedłem, ale może kiedyś się to zmieni..
    A co do maszyny to jest SUUUUUPER !!!!
    Dużo tych motylków, ale w tym cały urok tej maszyny
    Pozdrawiam słonecznie!!! bo u mnie słoneczko wyszło z samego rana :)

    OdpowiedzUsuń
  8. aaa.. dzień niezdary!!
    i wszystko się wyjaśniło :D :D :D ja po prostu wczoraj... świętowałam ;-)))
    No tak... instrukcję najlepiej czytać PO wykonanej pracy - wtedy można sprawdzić jakie błędy się tym popełniło ;-)))
    Kiedyś chciałam dzielić się krwią i to nawet nie dla czekolady... ale trafiłam na praktykantkę albo cuś... pani wwiercała mi się przez dobre 15 min w rękę, w tym czasie zemdlał jakiś pan, kilka osób zrezygnowało, ja miałam krwiaka od ramienia po nadgarstek, krwi nie oddałam... i nigdy więcej już tam nie wróciłam...
    Na paluszek dmucham... coby się szybciej zagoił a firankowej moskitiery nie widziałam jeszcze.... fajnie się prezentuje ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli i ja świętowałam wczoraj, wylała mi się zawartość dzbanka, bardzo pyszna zawartość, jogurt truskawkowy, na suto zastawiony stół, będąc w gościach
    słoń w składzie porcelany ? czy kultywowanie tradycji dzień święty święcić :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niech żyją Honorowi Krwiodawcy!!!
    Też już nie zliczę ile razy korzystałam z ich pomocy, gdyby nie oni...
    Niech żyją "Krwiopijcy" ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. aaa i u nas na taki paluszek to się laleczka mówi

    moja laleczka już wyzdrowiała?

    OdpowiedzUsuń
  12. Zatem jutro składam życzenia mojemu mężowi, jako Honorowemu Dawcy Krwi oraz nieznajomemu, który kiedyś ofiarował swoją krew mojej skromnej osobie.

    Spodobała mi się Pani Motylkowa, ona naprawdę ma namalowane motylki!!! Urocza ozdoba stołu, do takiej maszyny z przyjemnością jest zasiąść.

    Pozdrawiam cieplutko, niech paluszek szybko się goi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że Twoje paliszki mają się lepiej....:)) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy złozyłaś juz odpowiednie wnioski do odpowiedniej instytucji w sprawie odniesionych ran ciętych? :-)

    OdpowiedzUsuń