"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

poniedziałek, 20 października 2014

Korespondencyjna adopcja:-)

Mój kalendarz w kuchni pokazuje dziś 

Dzień Psiej Adopcji:-)

Bez obaw, bez obaw!:-) 
Nie będę Was dziś namawiać do szybkiej adopcji psiaka lub kota. 
Taka sprawa   m  u  s  i   być przemyślana. I to przemyślana w każdym szczególe. Myślę sobie, że połowa spontanicznych adopcji kończy się właśnie w taki sposób. Albo też połowa psich zakupów przedstawiciela rasy na czasie. Kończy się właśnie tak, że niechciany i zagubiony zwierzak poszukuje nowego domu, nowego opiekuna, ciepłej ręki, która pogłaszcze i nakarmi, i ciepłego serca, które przytuli sierściuszka vel futrzaka.

Często używam wyrazów "chyba","raczej", 'wydaje mi się", ale tym razem użyję zdecydowane wyrazu "uważam" i to z wykrzyknikiem:-) 
Zdecydowanie uważam!, że skoro człowiek wywołał wilka z lasu:-) i uczynił sobie z niego pomocnika, towarzysza życia, przyjaciela to ma też obowiązek opiekować się tym byłym wilkiem po wsze czasy. Tak w ogóle (bo i pozostała zwierzyna, jak sarny, dziki, egzotyczne dla nas tygrysy, słonie, i tak bez końca), ale i w szczególe (bo odpowiedzialność za pojedyncze życie własnego psa czy kota). Wiem że to tak górnolotnie (po ludzku pisząc: z grubej rury!) brzmi, ale jakby nie patrzeć to my odpowiadamy za to, co dzieję się z naszymi zwierzętami. A czasem odpowiedzialność nasza bywa tak głupia, szczeniacka i okrutna, że nie wypada nawet używać tego wyrazu.

A więc bez obaw!! Nie będę namawiać do rzeczywistej, fizycznej adopcji psiaków i kotów. 
Choć jeśli sprawę przemyślicie i kiedyś... :-))))))  

Wracam do kalendarza w kuchni, gdzie dziś Dzień Psiej Adopcji. I choć nie zamierzam, jak już podkreślałam, namawiać Was na adopcję psa (czy kota:-)) to, z okazji takiego dnia!, spróbuję Was namówić na...

korespondencyjną adopcję psa lub kota:-) 



(Autorką wszystkich zdjęć pięknych pyszczków jest Ori - Niezrównana, Niezmordowana Gospodyni Domu Tymianka i Przytulmiankowa, która mam nadzieję mnie nie udusi, że "poczęstowałam" się Jej zdjęciami:-))


To byłby niewielki wysiłek obklikania raz w miesiącu konta bankowego. 

I mały / średni wysiłek finansowy przekazania raz w miesiącu kwoty 10 - 20 złotych. 
A może, jak kto może:-), coś pod 30 złotych.

Byle tylko zaadoptować psiaka lub rozkosznego mruczacza na czas dłuższy,
na przykład na rok. 

Choćby na rok:-) 


Jak zawsze odeślę Was do 
Domu Tymianka
(i fundacji Tymianka)
a od niedawna, na dniach wręcz 
jednocześnie do
Przytulmiankowa

To tu właśnie Ori wraz z Panem Domu Tymianka
opiekują się 
niechcianymi, starszymi i młodszymi, 
porzuconymi, często bardzo skrzywdzonymi,
zbieranymi po całej Polsce
psami i kotami.

Przytulmiankowo znajduje się na terenie oddanym Fundacji nieodpłatnie przez Ori i Jej Męża, 
którzy także opiekują się całą kocio-psią ekipą, wożą do weterynarza, 
opatrują, pieszczą, 
składają w jedną całość ogrodzenia, wymiatają wszystkie brudy, 
myją wszystkie miski 
drapią każde ucho:-) 

Z całego tego pięknego towarzystwa niech Wasze serce wybierze ulubieńca na oko:-)
i pamiętajcie o nim przez dłuższy czas.

Takie 10 - 20 złotych miesięcznie to i nic, i bardzo wiele. 
Może to być niemal nic, dla tego który daje i baaardzo wiele dla psiej michy:-)

Naprawdę doskonale wiem o tym, że 20 złotych może stanowić kawał kasy w domowym budżecie. 

Jednak z drugiej strony, gdy odpuszczę sobie dwa miesięczniki, z których nic mi nie przychodzi, 
poza kilogramem reklam i jednym dobrym artykułem,
 i zrobię z tymi pieniędzmi coś sensownego 
to jest mi odrobinkę lepiej na duszy. Nieco cieplej:-)

Przepraszam, że tak Was nagabuję. Bardzo przepraszam. 
Nie nalegam, naprawdę. 
Ale pomyślałam sobie, że może też byście chcieli poczuć takie ciepło:-)


A dla przyjemnego dnia
kilka miłych spojrzeń:-) 


Sopelek z beżowo - rudym noskiem



Przyjaciele na zawsze:-)



Filozoficznie zamyślony Mufinek 



Cudnie posiwiały pyszczek



A to mój ulubieniec, Bombik, do którego mam słabość, bo jesteśmy tak podobni do siebie:-)
Jak dwie krople wody! 

Gospodyni Domu Tymianka i Przytulmiankowa - Ori, opisała Bombika jako pękatego krótkołapka.
To tak jakby opisała mnie:-)
Tylko ja, niestety, nie mam tak pięknie brązowo - bursztynowych oczu i miękkiej sierści.
Oraz mokrego nosa.
I wąsików, jak w "Aksamitnym króliku", do wykochania...
Ale za to mam tak samo różowy język:-)




Życząc Wam pięknej, nie psiej:-), pogody jesiennej i mnóstwa pozytywnych doznań w niemal ostatnim tygodniu października, pozdrawiam ciepło:-)

Edyta z Kubkiem Kawy


ps. "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje."
                                                                                             (mój ulubiony bardzo) Marek Aureliusz



7 komentarzy:

  1. Widać, że Ci to Edytko leży na sercu, ale z każdej strony wyziera bezmiar nieszczęścia. W robocie pod szklanymi biurowcami przemykają bezdomne koty przynajmniej je dokarmiamy co będzie w zimę strach pomyśleć. Zraziłam się na tych adopcjach wirtualnych, bo nawet mi nie napisali, że pies zdechł choć wiadomo, że to tylko symbol. Nie chodzi oczywiście o Ori tylko o pobliskie schronisko. Oczywiście zawsze trzeba coś robić i pięknie to wszystko opisałaś. Dobra robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że nieszczęścia wokół bezmiar. I tego zwierzęcego, i tego ludzkiego. Tym bardziej optymistycznie brzmi to, co piszesz, to że zawsze trzeba coś robić:-) Brzmi tak, mimo Twojego chwilowego zniechęcenia i lekkiej negacji, bo to też słychać:-)
      Tak jak nie każda jaskółka czyni wiosnę, tak nie każde zachowania schroniskowe musi rzutować na całość pomocową dla zwierzaków:-) Tak mi się wydaje... Nie należy się zniechęcać:-)
      W naszym mieście kotami zajmuje się oddolnie powołane towarzystwo, a sklepy zwierzęce i biblioteka miejska zbierają dla nich karmę, koce, kołdry do ogrzania bud schroniskowych. Bo jest też pod miastem schronisko dla kotów i psów, którym bezpośrednio opiekują się panowie z domu dla bezdomnych. A miasto z kolei dotuje w całości sterylizację kotek. A biblioteka dodatkowo zbiera zakrętki od ludzi i za to nabywa nowe budy, jedzenie. Coś się dzieje. A to się rozgadałam...
      Pozdrawiam bardzo ciepło i serdecznie:-))))) I pogodnej, optymistycznej jesieni życzę:-)

      Usuń
  2. Ech... a dla mnie to opcja niemal idealna. Jako, że nie mam możliwości trzymania psa czy kota w domu. Hmmm... warte zastanowienia (tak jak warte zastanowienia jest adoptoanie słonika małego;) Pozdrawiam ciepluto i mam nadzieję, ze więcej chętnych się znajdzie...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiła Ci się opcja idealna dla alergicznej rodziny:-) Mały słonik? :-) To może obok małego pieska:-)
      Pozdrawiam serdeczniaście i jesiennie, i też mam nadzieję:-)

      Usuń
  3. I ja wielbię Bombika. Nogi może mam i troszkę dłuższe, ale język tak samo różowy i oczy w podobnym kolorze. jeszcze mu się ten ryjek nie zagoił...

    OdpowiedzUsuń