Mój kalendarz w kuchni pokazuje dziś
Dzień Psiej Adopcji:-)
Bez obaw, bez obaw!:-)
Nie będę Was dziś namawiać do szybkiej adopcji psiaka lub kota.
Taka sprawa m u s i być przemyślana. I to przemyślana w każdym szczególe. Myślę sobie, że połowa spontanicznych adopcji kończy się właśnie w taki sposób. Albo też połowa psich zakupów przedstawiciela rasy na czasie. Kończy się właśnie tak, że niechciany i zagubiony zwierzak poszukuje nowego domu, nowego opiekuna, ciepłej ręki, która pogłaszcze i nakarmi, i ciepłego serca, które przytuli sierściuszka vel futrzaka.
Często używam wyrazów "chyba","raczej", 'wydaje mi się", ale tym razem użyję zdecydowane wyrazu "uważam" i to z wykrzyknikiem:-)
Zdecydowanie uważam!, że skoro człowiek wywołał wilka z lasu:-) i uczynił sobie z niego pomocnika, towarzysza życia, przyjaciela to ma też obowiązek opiekować się tym byłym wilkiem po wsze czasy. Tak w ogóle (bo i pozostała zwierzyna, jak sarny, dziki, egzotyczne dla nas tygrysy, słonie, i tak bez końca), ale i w szczególe (bo odpowiedzialność za pojedyncze życie własnego psa czy kota). Wiem że to tak górnolotnie (po ludzku pisząc: z grubej rury!) brzmi, ale jakby nie patrzeć to my odpowiadamy za to, co dzieję się z naszymi zwierzętami. A czasem odpowiedzialność nasza bywa tak głupia, szczeniacka i okrutna, że nie wypada nawet używać tego wyrazu.
A więc bez obaw!! Nie będę namawiać do rzeczywistej, fizycznej adopcji psiaków i kotów.
Choć jeśli sprawę przemyślicie i kiedyś... :-))))))
Wracam do kalendarza w kuchni, gdzie dziś Dzień Psiej Adopcji. I choć nie zamierzam, jak już podkreślałam, namawiać Was na adopcję psa (czy kota:-)) to, z okazji takiego dnia!, spróbuję Was namówić na...
korespondencyjną adopcję psa lub kota:-)
(Autorką wszystkich zdjęć pięknych pyszczków jest Ori - Niezrównana, Niezmordowana Gospodyni Domu Tymianka i Przytulmiankowa, która mam nadzieję mnie nie udusi, że "poczęstowałam" się Jej zdjęciami:-))
To byłby niewielki wysiłek obklikania raz w miesiącu konta bankowego.
I mały / średni wysiłek finansowy przekazania raz w miesiącu kwoty 10 - 20 złotych.
A może, jak kto może:-), coś pod 30 złotych.
Byle tylko zaadoptować psiaka lub rozkosznego mruczacza na czas dłuższy,
na przykład na rok.
Choćby na rok:-)
Jak zawsze odeślę Was do
Domu Tymianka
(i fundacji Tymianka)
a od niedawna, na dniach wręcz
jednocześnie do
Przytulmiankowa
To tu właśnie Ori wraz z Panem Domu Tymianka
opiekują się
niechcianymi, starszymi i młodszymi,
porzuconymi, często bardzo skrzywdzonymi,
zbieranymi po całej Polsce
psami i kotami.
Przytulmiankowo znajduje się na terenie oddanym Fundacji nieodpłatnie przez Ori i Jej Męża,
którzy także opiekują się całą kocio-psią ekipą, wożą do weterynarza,
opatrują, pieszczą,
składają w jedną całość ogrodzenia, wymiatają wszystkie brudy,
myją wszystkie miski
i
drapią każde ucho:-)
Z całego tego pięknego towarzystwa niech Wasze serce wybierze ulubieńca na oko:-)
i pamiętajcie o nim przez dłuższy czas.
Takie 10 - 20 złotych miesięcznie to i nic, i bardzo wiele.
Może to być niemal nic, dla tego który daje i baaardzo wiele dla psiej michy:-)
Naprawdę doskonale wiem o tym, że 20 złotych może stanowić kawał kasy w domowym budżecie.
Jednak z drugiej strony, gdy odpuszczę sobie dwa miesięczniki, z których nic mi nie przychodzi,
poza kilogramem reklam i jednym dobrym artykułem,
i zrobię z tymi pieniędzmi coś sensownego
to jest mi odrobinkę lepiej na duszy. Nieco cieplej:-)
Przepraszam, że tak Was nagabuję. Bardzo przepraszam.
Nie nalegam, naprawdę.
Ale pomyślałam sobie, że może też byście chcieli poczuć takie ciepło:-)
A dla przyjemnego dnia
kilka miłych spojrzeń:-)
Sopelek z beżowo - rudym noskiem
Przyjaciele na zawsze:-)
Filozoficznie zamyślony Mufinek
Cudnie posiwiały pyszczek
A to mój ulubieniec, Bombik, do którego mam słabość, bo jesteśmy tak podobni do siebie:-)
Jak dwie krople wody!
Gospodyni Domu Tymianka i Przytulmiankowa - Ori, opisała Bombika jako pękatego krótkołapka.
To tak jakby opisała mnie:-)
Tylko ja, niestety, nie mam tak pięknie brązowo - bursztynowych oczu i miękkiej sierści.
Oraz mokrego nosa.
I wąsików, jak w "Aksamitnym króliku", do wykochania...
Ale za to mam tak samo różowy język:-)
Życząc Wam pięknej, nie psiej:-), pogody jesiennej i mnóstwa pozytywnych doznań w niemal ostatnim tygodniu października, pozdrawiam ciepło:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
(mój ulubiony bardzo) Marek Aureliusz
Widać, że Ci to Edytko leży na sercu, ale z każdej strony wyziera bezmiar nieszczęścia. W robocie pod szklanymi biurowcami przemykają bezdomne koty przynajmniej je dokarmiamy co będzie w zimę strach pomyśleć. Zraziłam się na tych adopcjach wirtualnych, bo nawet mi nie napisali, że pies zdechł choć wiadomo, że to tylko symbol. Nie chodzi oczywiście o Ori tylko o pobliskie schronisko. Oczywiście zawsze trzeba coś robić i pięknie to wszystko opisałaś. Dobra robota.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, że nieszczęścia wokół bezmiar. I tego zwierzęcego, i tego ludzkiego. Tym bardziej optymistycznie brzmi to, co piszesz, to że zawsze trzeba coś robić:-) Brzmi tak, mimo Twojego chwilowego zniechęcenia i lekkiej negacji, bo to też słychać:-)
UsuńTak jak nie każda jaskółka czyni wiosnę, tak nie każde zachowania schroniskowe musi rzutować na całość pomocową dla zwierzaków:-) Tak mi się wydaje... Nie należy się zniechęcać:-)
W naszym mieście kotami zajmuje się oddolnie powołane towarzystwo, a sklepy zwierzęce i biblioteka miejska zbierają dla nich karmę, koce, kołdry do ogrzania bud schroniskowych. Bo jest też pod miastem schronisko dla kotów i psów, którym bezpośrednio opiekują się panowie z domu dla bezdomnych. A miasto z kolei dotuje w całości sterylizację kotek. A biblioteka dodatkowo zbiera zakrętki od ludzi i za to nabywa nowe budy, jedzenie. Coś się dzieje. A to się rozgadałam...
Pozdrawiam bardzo ciepło i serdecznie:-))))) I pogodnej, optymistycznej jesieni życzę:-)
Ech... a dla mnie to opcja niemal idealna. Jako, że nie mam możliwości trzymania psa czy kota w domu. Hmmm... warte zastanowienia (tak jak warte zastanowienia jest adoptoanie słonika małego;) Pozdrawiam ciepluto i mam nadzieję, ze więcej chętnych się znajdzie...;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiła Ci się opcja idealna dla alergicznej rodziny:-) Mały słonik? :-) To może obok małego pieska:-)
UsuńPozdrawiam serdeczniaście i jesiennie, i też mam nadzieję:-)
pomyslę Edytko , pomyslę :)
OdpowiedzUsuń:-)))) nic na siłę:-))
UsuńI ja wielbię Bombika. Nogi może mam i troszkę dłuższe, ale język tak samo różowy i oczy w podobnym kolorze. jeszcze mu się ten ryjek nie zagoił...
OdpowiedzUsuń