Nie umiem zdecydować o czym jest ta cieniutka, bo jedynie stuczterdziestostronicowa książeczka. Objętość w sam raz na popołudniowy kubek kawy lub na bezsenne dwie godziny w noc z piątku na sobotę. Ale książka o czym?
Może to książka o tym, jak bohater szuka miłości, a znajduje siebie? A potem miłość.
Może to książka o tym, jak bohater szuka miłości, a znajduje siebie? A potem miłość.
A może to książka o tym, jak bohater poszukuje siebie, a znajduje miłość? I chwilę potem spotyka siebie.
Któreś z tych stwierdzeń być może jest słuszne i właściwe, jednakowoż nie jestem w stanie stwierdzić które. I być może rozmyślanie o tym, co było pierwsze, ustalanie kolejności, może wydawać się bez znaczenia... ale jeśli KOLEJNOŚĆ, tak generalnie, ma znaczenie dla odnajdywania i siebie, i miłości to chyba warto kiedyś ustalić, co jest konsekwencją czego? Jeśli jest.
Trzydziestoletni Francesco, zwany przez
wszystkich Checco, idzie do lekarza - przyjaciela, zdiagnozowawszy uprzednio u
siebie, metodą samoanalizy, każdą z możliwych strasznie groźnych, śmiertelnych
chorób. Na dodatek z przeczuciem natychmiastowego zgonu. Werdykt medyczny brzmi
jednak: strach przed życiem. "Jesteś chory na tę przeklętą, tak popularną
chorobę BRAKU ŻYCIA". I otrzymuje receptę: "Pigułką jest życie. Żyj,
idź na całość, otwórz się, posłuchaj siebie samego. Twoje lęki, twoje niepokoje
biorą się stąd, że egzystujesz, a nie żyjesz". I choć brzmi to naprawdę
banalnie, mało odkrywczo, co także stwierdza i sam chory, i jego lekarz, Checco
rozpoczyna życie, podejmuje jego próby, a czytelnik rozpoczyna zabawną,
ożywczą, ale i mądrą podróż.
Problem Checco z poszukiwaniem życia w życiu polega głównie na tym, jak odkrywa pewnego dnia, że choć potrafi wymienić tysiące sposobów na umieranie, nie umie sobie jednak przypomnieć żadnego na życie. Tu następuje ciąg wspomnień i przemyśleń: o domu i rodzicach - opisów randek - wspomnień o dziewczynach - poszukiwań miłości - rozważań mniej lub bardziej poważnych - spora garść imprez - spotkania i pożegnania z przyjaciółmi - zestaw marzeń o idealnej miłości. Aż pewnego dnia "na całe szczęście zrozumiałem, że moje życie ma taką wartość, jaką sam mu nadam swoimi wyborami i odwagą swoich decyzji". I ową myśl także można uznać za nic wielce odkrywczego, gdyby nie to, że jest ona Mount Everestem dla Checco i że ma on, jak każdy, prawo do własnych poszukiwań i własnych wielkich odkryć.
Checco całe życie wierzył, iż "w
życiu istnieje tylko jedna wielka miłość. Że istnieje książę z bajki dla kobiet
i księżniczka dla mężczyzn. Bratnia dusza". I od najmłodszych lat, każdego
wieczoru wyobrażał sobie, jak spotyka swoją Śpiącą Królewnę... a potem
następują po sobie trzy etapy checcowej idealnej miłości "spojrzenie,
westchnienie, pewność". Dla tej miłości zarezerwował sobie specjalny
zestaw wyjątkowych słów, których nigdy żadnej kobiecie dotąd nie powiedział. I
gestów, których nigdy wobec żadnej kobiety nie wykonał. Na ich wypowiedzenie i
wykonanie czekał całe życie. I... gdzieś tak na dziesięć stron przed końcem
swej opowieści Checco wchodzi do kwiaciarni...
Nie wiem, czy istnieje jeszcze na świecie
książką napisana przez mężczyznę tak, jak swoją napisał Fabio Volo? Bo też
chyba nigdy dotąd nie czytałam tak napisanej, tak delikatnej, czułej, może
nawet czułostkowej?, kobiecej, czy co by tam jeszcze wymienić, powieści
autorstwa mężczyzny. Nie są to jednak bynajmniej słowa zarzutu pod adresem
autora, a jedynie wyraz mojego zaskoczenia. Na szczęście, dla zachowania mojej
czytelniczej równowagi psychicznej:-), Volo szczodrze obdarza nas opisami
całonocnych rejsów po barach, kłótni ze swoimi dziewczynami czy też rzucaniem
skarpetek pod łóżko.
I choć dalej nie wiem, czy bohater
poszukując miłości znalazł siebie i sposób "jak żyć", czy próbując
odnaleźć siebie i swoje życie, spotkał miłość, to ostatnie zdania "życie
na nas czekało. Oddaliśmy cumy, a statek odbił od brzegu" dały mi wiele radości.
I nadziei. Na różne rzeczy.
Z książki Volo wypisać sobie można sporo
zdań, w tym nieco prawd oczywistych, choć przecież tych tak naprawdę nigdy za
wiele. A i wielce zgrabnie potrafi je ująć w ramy pomiędzy wielką literą a
kropką.
Ja przekażę Wam dwa małe skrawki z
"Czekam na ciebie całe życie" i to zupełnie, ale to całkiem
niefilozoficzne.
"Kobiety są tak piękne, że można nimi
oddychać".
Ładnie powiedziane. A gdyby tu jeszcze
zamienić początek zdania na płeć przeciwną, to podpisuję się w całej
rozciągłości:-)
"Poszedłem na badanie na czczo. Nawet
nie mogłem napić się kawy. Przechodząc obok ciastkarni prawie zacząłem lizać
witrynę. Zlokalizowałem tacę z drożdżówkami i powiedziałem jej, że wrócę zaraz
po oddaniu próbek".
Bywa że też rozmawiam z pączkami...
Wyzwanie
czytelnicze Klucznik u Ami, gdzie jeden z kluczników lutowych to: coś
czerwonego. I niech mi ktoś powie, że nie ma tam czerwonej długiej linii:-), bo mocno
widoczne tło pod nazwiskiem autora jest zdecydowanie pomarańczowe, czego może
na zdjęciu nie widać.
Pozdrawiam ciepło i weekendowo:-)
Edyta z Kubkiem Kawy, która zaraz zaszyje się pod kocem i będzie czytać książkę Jeanette Winterson, pod zagadkowym, i to on mnie przyciągnął do książki, tytułem "Po co ci szczęście, jeśli możesz być normalna?"
Aaaa! A na pytanie: czy polecam przeczytanie "Czekam na ciebie całe życie"?, odpowiem: no ba!!! Pysznie zabawna i nienachalnie wymądrzająca się lektura.
Jak tylko zacznę znów czytać obyczaje chętnie sięgnę po nią :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i wiosennie :))
Również wiosenne serdeczności ślę:-)
Usuń... i intrygująco jeszcze przez Ciebie opisane :)
OdpowiedzUsuńdodaję do listy książek do przeczytania
"na kiedyś"
żeby mi tylko życia na te wszystkie plany starczyło
No właśnie tak zawsze sobie myślę, że wszystkiego się w życiu nie przerobi. Niestety, ale i pewnie na szczęście. Bo w końcu nie miałoby się nic do zrobienia przed sobą. No masakra! :-)
UsuńOj znam wielu takich...
OdpowiedzUsuńSamo życie, tylko kto ich przywróci do życia?
A tu się on właśnie sam do życia przywrócił:-)
UsuńEdytko Ty jak już zrecenzujesz jakąś książkę to nie można jej nie dopisać do listy "chcę przeczytać" :-) Z tyłu widzę Olgę Tokarczuk bardzo ciekawa jestem Twojej opinii o tej książce.
OdpowiedzUsuńP.S. A kotek się prezentuje pięknie tam u Ciebie :-)
Pozdrawiam!!!
Kotek czuje się najprzedniej, jak tylko może się czuć. I ja dzięki niemu też:-)
UsuńA Tokarczuk jeszcze przede mną. Dostałam pod choinkę, ale zostawiłam sobie na spokojne czytanie w Wielkanoc. Przyznam, że za dotychczasową Tokarczuk to ja za bardzo nie przepadam. Doceniam, bo wiem, że dobrze napisane, ale jakoś nie moja bajka. A o tą książkę sama poprosiłam. Ze względu na tematykę, no i na podbudowę historyczną, a i na ogrom pracy badawczej włożonej przez autorkę. Szybkie przejrzenie już mnie pozytywnie zakręciło, więc spodziewam się już teraz samego dobrego.
Pozdrawiam wiosennie:-)
Ja czytałam Ostatnie historie i muszę przyznać, że Tokarczuk nie czyta się "lekko". Pociąga mnie ten grubasek z tych samych powodów co Ciebie tylko obawiam się, że długo będę brnąć przez tę książkę :-)
UsuńRównież pozdrawiam :-)
Uwielbiam czytać ale ostatnimi czasy zaczytuje się w blogach... one przynajmniej się nie kończą i nie trapi mnie poczucie pustki, jaką mam po każdej skończonej książce :D
OdpowiedzUsuńTeż lubię czytać blogowe pisanie, ale... no może się narażę... :-) ale nie ma to jak książka. Nawet jeśli się - niestety! - kończy.
UsuńOch... smaka mi zrobiłaś na tę książkę!
OdpowiedzUsuńOch... smaka mi zrobiłaś na tę książkę!
OdpowiedzUsuńCoś się chyba da na to zaradzić:-)
Usuńczyli ... Kaziu, Kaziu, Kaziu zakochaj się :)))
OdpowiedzUsuńŻyć, tak pełną gębą ... trudna sztuka...
Serdeczności ślę, B
Ano trudna. Bo to i - po pierwsze - odwagę ku temu mieć trzeba...
UsuńKlucznik, Przecinek i kropka:
OdpowiedzUsuńliterka "ż' na okładce ma wyraźną kropkę, a więc będzie i ten klucznik :)
Pozdrawiam :)
Ami.