"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

środa, 22 maja 2013

Anioły umajone kolorami i sercowe drobiazgi

Dziś anioły całkiem przaśne w odsłonie kolorowej.

Aniołów parka, a w  zasadzie trzy sztuki... Z czego jeden ... bo ja nie jestem fanką dorosłych aniołów w wersji kolorowej. No chyba, że jest to młoda para, bo i takie często robię. Wtedy pan młody w szarym fraku, kamizelce, krawacie, a panna młoda w białej sukni i z odrobinką welonu, umajona nieco różami. To mi się może podobać. Ale kolorowy dorosły anioł tak do końca nie przemawia do mnie... wiem, wiem, sama je przecież robię, ale ... to nie jest moja bajka ... tak do końca. Oczywiście lubię je lepić, malować, pakować i cieszę się, że się podobają:-) Bardzo:-) To że dają radość jest w nich najmilsze i najważniejsze:-)

Gdy byłam w środku choroby, w środku życia zaraz po przeszczepie, więc tak naprawdę ciągle w środku leczenia, najbardziej obawiałam się, że ktoś kupuje moje anioły, kartki i inne takie, wyłącznie z litości... i potem upycha je po szufladach czy nielubianych ciociach i wujkach... i ciągle się tego obawiam, mimo że to już pięć lat minęło od pierwszego anioła i pierwszej kartki:-) Chociaż... tak teraz sobie przypomniałam, że pierwszego, grubaśnego, roześmianego anioła, zupełnie innego niż te, które ostatnio robię, wyprodukowałam z jakieś ... piętnaście lat temu. W komplecie, a jakże!, z diabełkiem w czerwonym kubraczku i z pysznymi rogami:-) Obdarowywałam wszystkich mikołajkowo w pracy:-) Muszę do nich wrócić:-) Były radosne i przytulaśne:-) 

Oto więc anioł dorosły, dla Mai, na specjalnie życzenie mojej Ulubionej Panny Ady, a raczej na życzenie Koleżanki Panny Ady. Anioł w specjalnej kolorystyce, w soczystej zieleni. Już u imienniczki, wręczony urodzinowo:-)



I obok, skromniutki warkoczykowy aniołek - dziewczynka. I takie bardzo lubię malowane. Jakoś mi się to nie gryzie, a nawet komponuje:-) A gdy nie jest malowany to wyciskam groszki na sukience grubszą stroną szpikulca. 




A przedwczoraj, i kończąc wczoraj skoro świt, upiekł się i umalował Kacperek. Na chrzciny. 


(O kurcze, ale mam dziwnie, faliście, wyprasowaną serwetkę pod filiżankę:-))  


I jeszcze coś od serca na Dzień Mamy ...




... i plecione, lekko przetarte kremową farbą, do zawieszenia ...


 A teraz ruszam do dalszych działań, z zupełnie innej beczki:-)

Ps. Mam włączony cicho telewizor, Kino Polska, "Vabank II", jedna z moich ulubionych polskich komedii. Zawsze bawi mnie, oczywiście między innymi, ten fragment dialogu:
"- Ciekawe co on teraz zrobi.
- Kramer? To oczywiste, będzie się chciał zemścić.
- Ile się można mścić? Może odpuści...
- Nie Kramer, sprawdziłem jego znak zodiaku. To baran."
A bawi mnie, bo jestem spod znaku barana:-)  Ilekroć to usłyszę, przemyśliwuję jak to się ma do mojego charakteru:-)

I jeszcze jedno post scriptum (chyba dobrze napisałam? A podkreśla mi się na czerwono). No więc ponownie ps. Inny dialog, z moją Mamą, tuż po śniadaniu. Przecież już skoro świt trzeba mieć plan jedzeniowy na obiad:-) mówię Wam, czasami sił brak...
- Mama - Co chcesz na obiad?
- ja - Wszystko jedno.
- Mama - Jak wszystko jedno?
- ja - No wszystko jedno.
- Mama - Może groszkowa?
- ja - Fajnie, chętnie.
- Mama - A może barszcz czerwony z bobem?
- ja - Może być, jeszcze lepiej - i już wiem co się szykuje... Mama wychodzi z pokoju. A za sekundę z przedpokoju słyszę:
- Mama -  A może jednak wolisz groszkową?
- ja, dalej radośnie, bo inaczej wyjdzie, że mi wszystko jedno i się nie angażuję - Bardzo chętnie, niech będzie groszkowa.
- Mama, cofając się z przedpokoju - Bo myślałam też, wiesz ten bób jest jeszcze z ubiegłego roku (czyli z działki, mrożony), to może ten barszcz... A może chcesz coś innego?
- ja, już mniej radośnie, ale ciągle optymistycznie - W porządku, naprawdę może być barszcz. Zrób co ci bardziej pasuje.
- Mama - No tak, no tak ... - i wychodząc z pokoju - to może obiorę ze dwie kartofelki, już z miesiąc nie jadłyśmy kartofli. I kotlet sojowy. Może być?
- ja, mniej radośnie, ale jeszcze jestem oazą spokoju - Kotlecik może być, świetnie.
Mama wychodzi, chwilę radośnie podlewa kwiaty. Po kwadransie przychodzi z brokułem w ręku. "O matko kochana", myślę sobie...
Mama - Wiesz co, pomyślałam, że może jednak brokuł będzie...
I konia z rzędem temu kto zgadnie co było na obiad:-) Prażuchy:-)

Bez komentarza ... Ale ma to swój urok, oj ma:-)

I jeszcze na koniec - moja Mama coś nie może się odzwyczaić i dla niej zawsze jest nie TEN KARTOFEL, ale TA KARTOFELKA i już! I to też ma swój urok:-) Tak jak przyniesione do nas przez Magdę - Alabamę wielkopolskie "mączyte" i "wodnite". I już inaczej nie da rady:-)

Pozdrawiam ciepło:-)
Edyta z Kubkiem Kawy

15 komentarzy:

  1. Piękności dzisiaj same pokazałaś. szczególnie za serducho chwycił mnie Kacperek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo panowie to w ogóle są fajni. Nawet taki Kacperek:-):-)

      Usuń
  2. Jak ja lubię anioły, a te Twoje są wyjątkowo urocze! Zwłaszcza ten skromny w błękicie mnie zachwycił. Zresztą - wszystkie są cudne!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie one cudne! wesołe Aniołki i te szczególiki...
    dziękuję za odwiedzinki
    buziaki
    Ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a te Twoje rozmowy z mama...;)))
      super się czyta :)))

      Usuń
  4. Twoje anioły mają piękne pyski, a te puciaste nóżki z umownymi paluszkami - do całowania :))
    :)))Chyba wszystkie mamy tak mają. Ja z rana, to aż boję się nawet przytakiwać ;)
    Anielskie uściski :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozważam czy się nie ufochać ... jak to UMOWNE paluszki?!?!?! Nawet, że do całowania one są, mnie już nie rusza. Umowne! Doprawdy ... HI HI HI !!!! :-) :-)
      A swoją drogą skąd można wiedzieć czy anioły nie mają właśnie TAKICH UMOWNYCH paluszków:-)

      Usuń
  5. Serca, serca, serca !!!! serc nigdy za wiele :-)))))
    widzę nowe wzory, są Boskie !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nie są nowe, to ino modyfikacja niewielka:-)
      Co do ilości ... racja, serc-a nigdy nie za wiele:-)

      Usuń
  6. Najlepiej będzie: ten ziemniak i spoko...
    A serce wiszące- toż to cudo!
    Z mamami tak bywa- nadopiekuńcze zazwyczaj:-)
    Ja się staram być konkretna!
    Pozdrowionka:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne te anioły, a serca skradły z kolei moje serce :) są przecudne i do tego świetny pomysł :)

    heh, rozbawiły mnie dialogi - jakie to życiowe, a zwłaszcza z tą zupą :)

    Pozdrawiam i zostaję na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anielskie arcydziełka. Śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedź na Twoje pytania już piszę i wyślę na Twojego maila. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już chyba pisałam, że kocham Anioły??
    Kocham, uwielbiam, ubóstwiam ;-)))
    Sama też próbowałam kleić.. ale jakoś tak nieudolnie mi to wychodzi :( Będę jeszcze próbować - nie poddam się - o nie ;-)))
    Tym razem jednak to Twoje serca spodobały mi się najbardziej... takie... delikatne, skromne i... piękne...
    Jeszcze raz DZIĘKUJĘ za cudowny pakunek który od Ciebie otrzymałam... Pochwaliłam się nim światu - a co!! i już zaczęłam tworzyć...;-))) Buziaki

    OdpowiedzUsuń