"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

środa, 12 czerwca 2013

Festiwal Podziękowań czyli co mi się miłego przytrafiło nie wiedzieć czemu oraz Komunikat Organizacyjny

A Festiwal Podziękowań trzeba koniecznie rozpocząć od tego, że dziękuję bardzo, bardzo, bardzo, a nawet bardziej niż bardzo... 

Najpierw Basi, że od kilku dni mam doskonale wspaniały i przepyszny humor, choć ze sporym zabarwieniem melancholii i nostalgii...

A dodatkowo, od wczoraj, przez przeważającą część dnia i nocy, i znowu dnia... mam taką minę ... 

                                                             (Rys.: J. Tenniel z "Alicji w Krainie Czarów" L. Carroll'a)

... oczywiście wszyscy wiemy, że jest to Kot z Cheshire:-), ale tylko ja wiem, że mam właśnie taką minę:-) Gdyby targały kimś wątpliwości... obrazek ten przedstawia szczery, obłędny, a mówiąc wprost, głupkowaty uśmiech,  z nutką niedowierzania, odzwierciedlający radosny stan mej duszy. Stan ten zawładnął mną, gdy wczoraj Paczkowy Listonosz zadzwonił dwa razy. Z paczkami od Sylwii. 

Ale po kolei...

Dni temu kilka, nasza Pani Pocztowa przyniosła mi taaaaką kopertę, grubiutką, bialutką i sztywniutką. Niecierpliwie rozszudrałam kopertę, choć oczywiście z należytą starannością. A ze środka wysypały się melancholijne, magiczne słowa i nastrojowe zdjęcia... 


Od Basi z Pięciu Pór Roku, gdzie jest przytulnie, ciepło, nostalgicznie i po domowemu, dostałam przyjemny tomik wierszy, o tym co Jej w sercu gra i album z nastrojowymi zdjęciami Jej Syna i wierszami Basi. Książki są takie jak Basi Pięć Pór Roku, zajrzyjcie w wolnej chwili, koniecznie z filiżanką ciepłej herbaty. 


Wspaniale patrzy się na sielskie - czarodziejskie fotografie pokazujące zupełnie inny świat, od tego, który widuję na co dzień. Taki nieco odległy, z innej rzeczywistości. I są tu kapliczki przydrożne, i te zapomniane, i te umajone, kolorowe. Ogromnie lubię takie miejsca. Moi pradziadkowie, w swojej rodzinnej wsi w łódzkiem, ufundowali w 1920 roku (jeśli dobrze pamiętam) taką kapliczkę. Na zbiegu dróg. A może trzeba napisać raczej, że na rozstaju...  I stoi tam do dziś, odnowiona, wybielona, ustrojona wstążkami i kwiatami. 

I wydaje mi się, że w Twoich wierszach, Basiu, jest tyle Ciebie, iż chwilami mam wrażenie, że znam Cię od wieków i niejeden kubek kawy razem wypiłyśmy:-) 

A przy okazji... w albumie znalazłam też zdjęcie... Basi:-) 


U nas w domu na wiewiórki, odkąd pamiętam, mówi się Baśka. Nie wiem skąd się to wzięło? A chciałabym wiedzieć:-)

Dziękuję Ci Basiu bardzo, bardzo mocno:-) Teraz jeszcze czekam na jesień, bo to jeden z idealnych zestawów: Twoje / Wasze książki, jesienny wiatr, koc, herbata i wieczór:-)

A wczoraj, nie nasza Pani Pocztowa, a Paczkowy Listonosz przyszedł... dwa razy. Pomyliły mu się paczki, to znaczy jedna z dwóch paczek, które miał dla mnie się mu zapodziała i wziął inną. Paczki były prosto z Two Tea To Room Two Two, gdzie koniecznie musicie zajrzeć. Absolutnie koniecznie. A paczki wyglądały tak... Bo tym razem pamiętałam żeby nie rzucić się na paczki... to znaczy pamiętałam, że ZANIM rzucę się na paczki trzeba też trochę pstryknąć tego i owego... 




No nie da rady bez Sierściucha, nie da! I gdy paczki zostały ogrzane, a ja rozgrzana z ciekawości do czerwoności, nastąpiło rozkoszne rozszudrywanie... A proszę jeszcze zwrócić uwagę na słodkie, starodawne obwiązanie paczek:-) W naszej cukierni "Sielanka", której od lat co najmniej piętnastu już nie ma, a wszyscy ją wspominają, tak pakowano (acz białym sznureczkiem) paczuszki z ciastkami:-) 


W pękatej paczuszce były... mniejsze paczuszki, zawinięte w szary papier i pozaklejane czarną taśmą w białe kropeczki. Przyznaję, że ten widok mną wstrząsnął! To był jeszcze ciągle ten etap, w którym co chwilę wyrywało mi się JU HUUU!!! i niekontrolowane wybuchy śmiechu! ale owo wstrząśnięcie nastąpiło po wtóre, bo na widok taaaakiej ilości... zmarnowanej ??:-) taśmy... ech... Nie, no żartuję nieco:-) Widok był boski! (A w tajemnicy, cichutko powiem, tak żeby Nadawczyni nie usłyszała, że całą taśmę sobie potem pracowicie odkleiłam od paczuszek i zachowałam na "przyda się":-)) 




Najpierw, co widać, wpadła mi w oko taśma, bo luzem sobie była wciśnięta w kącik paczki. I wyobraźcie sobie, że tego dnia, z samego rana, zazdrośnie podziwiałam właśnie tą taśmę na czyimś blogu... 

A potem, gdy moja Tygryssa de'Sierściuch zajęta była swoją częścią boskiej przesyłki ... 


... ja zajęłam się rozpakowywaniem maleńkich paczuszek, z których każda miała na maleńkiej karteczce ze sznureczkiem przypis - adnotacyjkę odnośnie zawartości:-)...


Były więc tu magiczności i cudności do szaleństwa z nożyczkami i klejem, w tym wielkie kartony kolorowe, "starożytne" tagi, stempelki....






... maleńkie scrapowe pyszności wąsate i nie tylko...






... i coś do pachnienia wieczorem, czyli atmosfera do pracy by była przednia, a może do książki raczej...

 

... coś do mojego kubka... from Spain...


... i również stamtąd sama słodycz, ole! 


Twardy orzech do zgryzienia:-) Dzięki temu Mama, po pierwszych próbach skosztowania, zrezygnowała ze swojej części. Dobra nasza!! :-) Ale ze mnie norka!! Twardy orzech, powiadam Wam, pyszota! Ostatni kawałek dziś do popołudniowej kawy...

I przybyło też coś do przytulania...


... to znaczy przytulić można toto-koto, ale do dłoni, bo jest taki przyjemnie maleńki i na zapince do przypięcia do czegoś. I ta słodka mina, wcielona niewinność:-) Tygrys robi taką, gdy się ją przydybie na piciu wody z wazony na stole:-) 

A w kopercie z napisem Edzia... nikt tak do mnie nie mówił odkąd skończyłam podstawówkę, czyli lat temu... liczę... liczę... dalej liczę... poddaje się, sami policzcie... to był 1986 rok. A może 5? Chyba... Ale ta pamięć zawodna... Dawno tak nikt do mnie nie mówił, ni pisał... ach! A teraz zdarza się to często właśnie w tym świecie... A w kopercie Edziowej był ...uwaga! TRA TA!!!! 


Pokazałam mojej Mamie Pabla - kartkę, odczytałam, a potem zaczęłam pokazywać w komputerze zdjęcia "jak to też paczki były zapakowane", bo tego Mama nie widziała. I nagle TRA TA! pokazał się Picasso, a moja Mama głośno "A to co za pierun!!!!" :-) :-) Przyznam, że robi bardzo realistyczne wrażenie:-) A w Pablu Sylwia naskrobała słów kilkanaście:-)
Achom i ochom nie było końca. I do dziś tak mam, raptem nieco więcej niż 24 godziny minęły:-) Dziękuję bardzo bardzo Sylwio!!! Ogromnie mocno:-) 

I jeszcze króciutki Komunikat Organizacyjny. Wychałturkowałam w weekend nieco aniołów w Aniowej sprawie, które to już anioły zostały wystrzelone.






Zdjęcia robione - z konieczności - nocą, więc niezbyt czarowne. 
Mam też już kolejne zrobione anioły, ale pusta chwilowo kasa nie pozwala na ich wysłanie do Ludzi Miłych i Serdecznych, Ciepłego Serca. Mój ulubiony typ:-)  I kilka jeszcze trzeba upiec, ale to już w przyszłym tygodniu, przepraszam. Cierpliwości Boskie Kobiety:-) Naprawdę brak mi mocy przerobowych i czasu, chwilowo oczywiście.

Na chętnych pomocy Ani, czego skutkiem ubocznym może być pozyskanie aniołka z masy solnej, nadal oczywiście bardzo gorąco czekam:-) O szczegółach, a także innych akcjach Aniowych, można przeczytać na banerku na marginesie u góry:-) Bardzo ciepło namawiam do pomocy:-) 

A jeśli są wolne moce przerobowe  i ochocze serca to zapraszam, zachęcam i namawiam także do przesyłania fantów na loterię dla małej Wandzi, o czym także na marginesie strony, u góry.   


I na koniec, jeszcze raz podziękowanie dla obu Nadawczyń Niespodzianek!
I obu sprawczyń tej mojej miny:-D
Już nie w opakowaniu zastępczym... :-) 

Basiu! 
Sylwio! 


I ciągle mam tą minę... 

Pozdrawiam ciepło, mam nadzieję, że nikt nie przysnął w czasie dłuuuugiego, bardzo obrazkowego wpisu:-)

Edyta z Kubkiem Kawy






26 komentarzy:

  1. Edytko, gratuluję wspaniałych prezentów.Przyznaje się bez bicia, że zazdroszczę(ojj tam...oj tam....ale tylko troszkę) tych piękności bo dla osoby, ktora zajmuje się ozdabianiem kartek (początkująca ja...) to raj na ziemi:)) Czekam na Twoje dzieła z wykorzystaniem tych piękności:):)))Anioły cudne...przepiękne..też czekam na swojego...czekam ,bo warto:)Książka pd Basi przepiękna:))Uśmiechy kieruję w Twoją stronę i daję dużo dużo słońca:))Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaha..i te pyszności hiszpańskie..mmmmm ślinka cieknie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko było i jest przepyszne! No, może poza wyjątkiem tego hiszpańskiego twardego cuda... bo się skończyło i nie ma, ach...

      Usuń
  3. Edziu Kochana, czytam dwa razy, żeby niczego nie przeoczyć :)))))) A ja wiedziałam, że Ty tą taśmę, ciach i odkleisz, znam Cię Ty odzyskiwaczu surowców wtórnych :))) Ha, ha, ja tak samo robię ;))))
    I jak czytałam o kapliczce, to mi się buzia śmiała, bo wyobraź sobie, że nasza posesja ma swoją, własną kapliczkę ;)) Już była, kiedy kupowaliśmy ten teren. Jest cała nasza. Rodzice tak wyprofilowali ogrodzenie, żeby była też dla ludzi ;) W zeszłym roku zmieniliśmy jej daszek, bo się stary sypał. Akurat panowie od dachu robili coś u nas w domu i uśmiali się, kiedy ich poprosiliśmy, żeby dach naprawili bo jeszcze dachów na "małych obiektach sakralnych" nie robili ;). Ale nie odmówili wymiany dachu. Za to "ciemna część wsi" nas wyklęła, bo ośmieliliśmy się ruszyć "święty beton". No cóż, tak już jest - lepiej, żeby się zawaliło, niż naprawić. W sąsiedniej wsi jest, wróć! był krzyż z 1905 roku. Ruszyć go nie dali. Spróchniał w tym roku i się przewrócił. I tak leży, ale wg tubylców, tak ma być.
    No dobra, dosyć tej "żółci".
    Cieszę się ogromnie Edziu, że Ci te duperelki przypasowały :)))))
    Ściskam mocno i radośnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! i jeszcze o sznurku. Za każdym razem, kiedy tak pakuję, to czuję zapach pączków od Pani Małkowskiej z Wilanowa. Tych z lat dziecinnych, bo teraz już pączki gorsze :( ale sznurek nadal jest ;)

      Usuń
    2. No i znowu się obśmiałam jak norka:-) Plus ten uśmiech od wczoraj. Tej łącznej miny to już żaden rysunek nie odda:-DDD
      Czar kapliczek przyciąga:-) Mimo, że daleko mi do ich zawartości duchowej mają w sobie magię, tajemnicę. Coś niedookreślonego. A posiadać własną kapliczkę... bezcenne:-)
      Duperelki przypasowały wielce:-)
      A z naszej cukierni Sielanka najbardziej pamiętam serniczki. Nie sernika, ale serniczków właśnie. Były to prostokąty około 3 na 10 centymetrów, z delikatnym cienkim, ale trwałym spodem, na to masa serowa rozpływająca się w ustach, lekka i puszysta, ale też zwarta. A na wierzchu był wzorek w romby z ciasta jak na spodzie. Ach! I jeszcze były eklerki... I bezy! O! Bezy były wieeelkie, na spodzie dolnej bezy była spora łyżka kwaskowej konfitury, na to porcja kremu i górna beza. I jak już się przedarło bez kruchy, a jednocześnie miękki wierzch, potem przez słodki, ale o lekko cytrynowym posmaku krem... a! i krem miał taką jakby skorupkę na wierzchu, nie umiem tego opisać... i pod tym kremem trafiało się na kwaśną porcyjkę konfitury na dolnej bezie. Idealne zakończenie idealnego ciastka...
      Ale się rozmarzyłam... A o kapliczce tylko kilka słów :-DDD
      Jeszcze raz padam dziękczynnie do nóżek:-)))


      Usuń
  4. No teraz rozumie :-)))))) i znam tą minę :-))))) ba, jest boska !!!! dokładnie taka jaką ma ten kotecek
    Prezenta cudne, a Ty dobry człowieku na nie zasłużyłaś jak nikt. Mówię to ja Jarząbek :-)))) łubu dubu
    wiem, że mnie ofurczysz, mam świadomość
    Kochana Sylwio, do Edyty nikt nie zwraca się Edzia, bo ona tego nie lubi :-))))
    Tak Edytko, taka jest właśnie prawda :-)))
    A Sylwii powiem "na ucho" jak się do Ciebie zwracamy :-)

    Przyjemności i radości z prezentów :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A prawda i nie prawda! Co do imienia. Bo nie lubiłam, oj, nie lubiłam, fakt, ale znów lubię:-)Może dlatego, że znów mam niemal sześć lat i czas do szkoły i Edzia jest na czasie:-)))))) A może dlatego, że okoliczności przyrody tej Edzi takie miłe:-) Przyjmuję Edzię z całym dobrodziejstwem:-) (ale jedynie chyba w wersji pisanej, co prawda to prawda...:-)
      I Kolego Jarząbek!! Kolego Jarząbek!! Przegięliście Kolego Jarząbek!! I nie mam tu na myśli łubu dubu!! :-) Czuj się ofurczana wstępnie, dalsze furczenia nastąpią osobiście przy najbliższej okazji:-)))) I z kieszonkowym koniec! I zero komputera przez miesiąc! No! I żadnych randek przez najbliższy rok!! No!

      Usuń
    2. czyli prawda, że tylko krowa nie zmienia zdania hahahah

      Usuń
    3. Ino, jak powiedziałby Leszek w "Daleko od szosy". Ewentualnie: podobno co siedem lat człowiekowi zmienia się charakter... ale to akurat matematycznie się nie zgadza. Czyli jednak odpowiedź brzmi: ino:-)

      Usuń
  5. :) przyjemność czytania :) prezenciki cudowne, nie dziwię się ani odrobinę Twojej minie :) też bym pewnie miała taką niesamowitą po otrzymaniu takich przesyłek - choć jak wiesz i mnie ostatnio wiele miłego spotkało i też jakaś uśmiechnięta byłam :) I powiem Ci szczerze, że gdy zobaczyłam te wszystkie paczuszki otulone czarną taśmą od razu pomyślałam,żebym sobie ją odkleiła, ewentualnie wycięła na "zaś", mój brat (ten od wykrojników) mówi, że jestem śmieciara ;)co do sznurka - w warszawskiej pączkarni do dziś pakują takimi pączki! jak to pierwszy raz zobaczyłam dech mi zaparło z wrażenia - jeszcze wprawa pani pakującej była imponująca! No i co zrobiłam ze sznurkiem? przywiozłam ze sobą z Warszawy do moich Kielc, by potem znalazł zastosowanie na babeczkowej kartce :) Taśmy te washi czy jak się je tam zwie zawładnęły teraz światem. Brakło mi już kasy by sobie zakupić, ale widziałam gdzieś na necie kursik jak samodzielnie taką przygotować ;) muszę odszukać :) no nic kończę powoli przesyłając wieczorne pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pączki takim sznurkiem... zobaczyć to... musi byś i boskie, i tragiczne:-)
      Zaraz tam śmieciara! Bracia to się nie znają:-) A mi, to pół rodziny znosi wszystko co im się nie przydaje i tuż przed wyrzuceniem do śmieci dochodzi do wniosku, że ja to na pewno wykorzystam:-) Mam tego ze dwa duże pudła. I jeszcze troszkę:-)
      Kurs na własną taśmę washi... no no:-) To może być COŚ:-)
      Pozdrawiam także wieczornie, o! raczej nocnie już:-)

      Usuń
  6. Edytko Kochana, sprawiłaś mi tyle radości tą Twoją radością, więc zapowiadam niespodziankę!
    Zachwycają mnie ludzie, którzy potrafią się cieszyć drobiazgami! Nigdy się bezpośrednio nie spotkałyśmy, a tak bardzo przypadłyśmy sobie do serca ( pokrewieństwo dusz). Jak dobrze, że na urodziny założyłam sobie bloga, bo inaczej nie poznałabym tak fantastycznej ISTOTY, jaką Ty jesteś. Czytaj, oglądaj, a ja wierzę, że kiedyś się spotkamy.
    Posyłam ogromnie dużo buziaków i jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa. Właśnie dla takich ludzi jak Ty warto pisać wiersze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż nie wiem co napisać... Naprawdę:-) Dziękuję Ci za miłe słowa. I bardzo, ale to bardzo je odwzajemniam:-) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  7. Śliczności dostałaś, a ta taśma w połączeniu z sercem ze sznurka- świetna.
    Oczywiście jak tylko będziesz miała czas i chciała, to możemy się dogadać co do wymianki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że też masz ochotę na wymiankę:-) Zgłoszę się jak się wyrobię ze wszystkiego:-)
      Przyznam, że sama się zachwycam tym sercem sznurkowym i taśmą. Jakoś takie klarowne i proste, i przez to może właśnie ujmujące. Szkoda, że mała w tym moja zasługa:-D bo tylko ułożenie sznurka i przyklejenie taśmy. O! GDybym tak sznurek sama zrobiła! ALbo taśmę wyprodukował... Toby było coś:-))))

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, boskie! Stąd moja radość, ale może jeszcze bardziej stąd, że... chciało się Komuś - i to tak Fajnym Dziewczynom - zrobić mi taką przyjemność:-)

      Usuń
  9. No,no....
    Gratuluję tak bogatych w cudowne rzeczy paczuszek !!!
    A te serducho sznurkowe z tasiemką jest takie sweet ;)
    A co do aniołków to masz talent!!!
    Jednym słowem cały post pełen wspaniałych rzeczy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na skutek tych paczuszek, tych książek cały czas mam tą "kocią" minę:-)
      Dziękuję za uznanie dla aniołów, czasem je lubię, a czasem...
      Padam do nóżek :-)

      Usuń
  10. Edytko cudowności dostałaś ,ale dobro dane wraca ze zdwojona siła ;))) Aniele Ty nasz :)
    buziaki
    Ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniele... no doprawdy:-) hi hi hi:-) ale cudowności to faktycznie są, oj są:-)
      Pozdrawiam przeciepło

      Usuń
  11. Przepiekne prezenty do Ciebie przywedrowaly :-)

    Anioly przez Ciebie zrobione sa cudne.. sliczne! :-) Masz "zlote" raczki :-) i (z tego co wyczytalam o Tobie u Sylwii) serducho tez :-)

    Pozdrawiam cieplo :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana prezenciki piękne, ale nic nie przebije Twoich CUDOWNYCH abiołków! Są Urocze i nie mogę się na nie napatrzeć :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie jestem zatem jedyna, która zachwyca się Twoimi aniołkami, są PRZECUDNE!!!
    Lubię czytać Twoje posty, tyle dobrej energii jest zawartej w każdym słowie, i taka radość życia przebija się między nimi, dzięki Ci za to.
    O - przypomniało mi się, jak urodziłam drugą córkę i oznajmiliśmy rodzicom, że damy Jej na imię Basia. Moja Mama na to, że w dzieciństwie miała kozę, którą nazywali takim imieniem i że nie będzie do wnuczki wołać Basia, bo te imię zawsze kojarzy z tamtą kozą. Długo nie mogła się Mama przekonać do tego imienia, ale z czasem przyzwyczaiła się. Natomiast Basia, kiedy miała 2 latka przestała reagować na swoje imię, mówiąc, że nie nazywa się Basia tylko Emilka (ma tak na drugie imię). Myślę, że kiedyś musiała usłyszeć wspomnienia Babci o kozie, bo skąd nagle taka awersja do swojego imienia. Emilką była jakiś czas, a potem wróciła do swojego imienia. Tak więc nie tylko z wiewiórkami kojarzy mi się imię Basia, ale także z Maminym opowiadaniem o Jej ulubionej kózce.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę słońca na cały weekend.

    OdpowiedzUsuń