"W żadnym z miast na świecie śnieg nie
ma tak krańcowych humorów jak w Warszawie; nigdzie nie potrafi tak szybko i tak
beznadziejnie zmieniać się w brudne, dręczące błoto, ale też nigdzie nie pada z
takim wdziękiem, jak w tym mieście. Pada wtedy miękko i cicho, pokrywa świat
cały puszystą bielą, mieniącą się w nocy granatowej refleksami na dachach i
skwerach, budzi tęsknotę za minionym dzieciństwem.
Tego (...) wieczoru
śnieg padał (...) jak w bajkach Andersena - bezszelestnie, obficie i
kojąco."
Leopold
Tyrmand "Zły"
Nieustająco marzy mi się ŚNIEG...
Wołając więc ponownie
człowieku!
zrób sobie ŚNIEG!
przystępuję, bez zbędnej gadaniny, do jego
produkcji.
Tym razem wygrzebałam przepis, który
pozwala doświadczyć
piękna puchowości - puchatości -
puszystości
ŚNIEGU
napadanego w wielkie, mięciuchne zaspy,
acz nie zapominam o bieżących opadach na koniec.
Taki to ci zacny przepis.
Dla doświadczenia
ŚNIEGU
(który w nomenklaturze przepisowej nazwany
został oficjalnie "ciasto puszek")
biorę:
- 2 szkl. mąki ziemniaczanej
- 6 łyżek mąki pszennej
- 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
- 6 jaj
- od 1 do 1 i 1/2 szkl. cukru (zależy jak
słodkie ciasta lubicie, oryginalny przepis nakazuje aż 2 szklanki!)
- kostka margaryny
- 2 łyżki octu
- 6 łyżek oleju
- aromat waniliowy
- trochę świeżego ŚNIEGU dla obsypania
całości na koniec
Miękką margarynę ucieram z cukrem na
puch, wbijając po jednym jaju dalej miksuję. Dodaję wymieszane produkty
sypkie: obie mąki i proszek. Na koniec ocet i olej.
Wykładam do blaszki podłużnej - keksówki
(dość dużej), ale puszek pięknie wygląda też upieczony w formie okrągłej - tortowej z kominkiem. Piekę w 175
stopniach (piekarnik gazowy) przez ok. 50 - 60 minut. Oczywiście, jak zawsze na 15 minut przed końcem pieczenia, posługuję się metodą patyczka, jak zawsze. Moc gazu w rurkach instalacji nieprzewidywalna.
Po wystudzeniu ciasta, choć
niekoniecznie:-), posypuję szczodrą ilością ŚNIEGU w sposób spontaniczny i
radosny, wyobrażając sobie, iż wraz z ciastem stoję pod choinką obficie
obieloną, którą pociągam za gałązkę i cały ten puch robi miękkie puuuuuuuuch
... :-)
Powiadam Wam, puszkowość tego puszka,
lekkość śniegu i smak przepyszny - niezawodne, a przy tym naprawdę zacne. Z chłodnym mlekiem... z kawą... z białą herbatą... Takie ciasto, że chce się żyć:-)
Zaczęłam Tyrmandem, to i Tyrmandem
skończę, choć już bezśnieżnie.
"Istotą miłości (...) nie jest szczęście
ani melancholia, poryw ani cierpienie, ale obawy. Żaden z węzłów życia nie
splata się tak z obaw jak miłość. Przyjaźń, acz w gładszy sposób, jest z tej
samej tkanki."
"Dziennik 1954"
Padam do nóżek!
czekająca na ŚNIEG
Edyta z Kubkiem Kawy
Mmmm ale robisz smaka :)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam... ale kusisz ;)
OdpowiedzUsuńTia... ciasto... elegancko, smakowicie... miej litosć☼ kobieto, dla tych, co na diecie ;P
OdpowiedzUsuńAle kusisz... ja nie zgubiłam jeszcze tych 4 kilo co to od czasu świąt się do mnie przyczepiły i tak sobie siedzą na moich boczkach i dodatkowo przyciągają kolejne :-(
OdpowiedzUsuńA tu jak nic, jutro do pieczenia trzeba przestanąć :-)
Kusisz tymi przepisami, oj, kusisz... a ja mam się odchudzać, ze względu na kręgosłup:)) Przez święta przytyłam; u mojej przyjaciółki Zosi, ile razy ją odwiedzam, a ostatnio często, bo teraz blisko siebie mieszkamy, zawsze takich słodkości w bród, że potem wracam z rozpiętym guzikiem od spodni:))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Choc u mnie sniegu pod dostatkiem z takiego przepisu tez chetnie skorzystam :-) lubie snieg pod kazda postacia :-)
OdpowiedzUsuńAle smaka robisz ;)
OdpowiedzUsuńPodsunę przepis żonie ;)
Pozdrawiam :)
Swietny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUuu, ale puszek :) Mniam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam śnieg, a niestety w tym roku jest/było go bardzo licho ...
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie jest i chętnie go sobie przygarnę do swojego domku :).
Babka nawet na zdjęciu wygląda na bardzo puszystą. Przez weekend i ja sprowadzę do siebie zimę :).
Dziękuję :).
Babkę wczoraj upiekłam i jest pyszna :).
UsuńDzisiaj polałam ją polewą czekoladową.
I jeden minusik, to taki, że wydaje mi się, ze jest chyba ciut za dużo proszku do pieczenia. Próbowałaś z mniejszą ilością?
Ja też w tym roku tęsknię za śniegiem...
OdpowiedzUsuńmiały być sanki, narty, bałwan...
:-(((
cóż...za to spacerowałam dziś w cieple słonecznych promieni ;-)))
Uściski zasyłam
Edytko przywołuj śnieg, bo za parę dni spora część dzieciarni zaczyna ferie, a co to za ferie bez śniegu;-(
OdpowiedzUsuńza moich czasów to nie miało miejsca.
Oj widzę, że ciągle przywołujesz zimę, a za oknami jak na razie ciepełko. Dzieciaki już ferie zaczynają i cóż robić. Dobrze choć, że jakoś sobie rekompensujesz braki puchu w innym wydaniu. Życzę smacznego i pewnie skorzystam z przepisu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAż pachnie przez monitor ;)
OdpowiedzUsuńNarobilam sobie ochoty na ciacho i kubek kawy!
OdpowiedzUsuńCo tam ciasto, choć wygląda kusząco, Ty mnie kobieto popychasz do tego, żebym "Złego" wreszcie skończyła, i skończę! Za pomoc w podjęciu tej decyzji serdecznie dziękuję :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEdyta, jakie Ty piekne zdjecie zrobilas tego SNIEGU :) gratuluje!! bardzo przebardzo mi sie podoba!!!! mowie oczywiscie o tym pierwszym zdjeciu uuu<3 <3 <3
OdpowiedzUsuń