„Zima mrozi,
zima grozi,
nie dowozi,
w zaspach tkwi.”
(Jeremi Przybora)
Tylko gdzie tak jest, pytam się? Gdzie?
Gdzie jest ŚNIEG? Gdzie?
Na pewno nie za moim oknem. ŚNIEG był za nim
jedynie przez kilka godzin, kilka dni temu.
Nawet nie warto było odkurzać
sanek.
Ba! Było go jedynie tyle, że i kiepski ślizg na obuwiu by nie
wyszedł...
Ech...
Jakie ocieplenie, taka zima. Jaka zima, taki ŚNIEG.
A więc... człowieku, zrób sobie ŚNIEG sam!
Dla ujrzenia ŚNIEGU potrzebujemy:
- 200 g mąki pszennej
- 250 g czekolady gorzkiej
- 70 g cukru
- 200 g margaryny lub masła
- 6 dużych jaj
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- opcjonalnie i do wyboru: spora garść
posiekanej białej czekolady lub mlecznej, lub 2 małe banany w kostkę pokrojone, lub
opakowanie wiśni kandyzowanych, lub w ogóle nic
- na koniec, nareszcie! duża ilość ŚNIEGU!
to jest cukru pudru oczywiście, chciałam napisać:-)
Masło, cukier i czekoladę rozpuszczamy, nie doprowadzamy do zagotowania. Wystudzamy. Dodajemy do tego mąkę z proszkiem do pieczenia, chwilkę miksujemy. Dodajemy jaja i miksujemy. Dodajemy (lub nie) opcjonalny składnik. Banan doda nam przyjemnej wilgotności i oczywiście smaku. Tę ostatnią funkcję oczywiście spełnią z godnością i pozostałe opcjonalne składniki.
Ciastem wypełniamy papilotki do 2/3 wysokości i wstawiamy do nagrzanego na 160 stopni piekarnika (temperatura dla piekarnika gazowego) i pieczemy 20 - 25 minut.
Wyciągamy i...
RADOŚNIE POSYPUJEMY ŚNIEGIEM...
Parzymy kawę, bierzemy muffina w rękę,
nadgryzamy patrząc przez okno,
za którym (intensywnie!) wyobrażamy sobie...
ŚNIEG...
... i rozkoszujemy się czekoladowością muffinek po ostatni kubeczek smakowy:-)
A przy jednej z muffinek oglądałam film, w którym usłyszałam prostą życiową definicję.
„Poczucie winy nim coś się zrobi, to moralność.”
I jeszcze coś na wesoło. Bo wydaje mi się, że muffinki lubią uśmiechy.
„- Co studiowałeś?
- Angielski. I historię. Żeby na pewno nie znaleźć pracy.”
Smacznego ŚNIEGU życzę:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
Wow! ale świetny post! no a za okno lepiej nie patrzeć ;) ja dzisiaj czytałam "Królową Śniegu" - tak sobie radzę... ale muffiny to też niezły sposób!
OdpowiedzUsuńWyobraźnia to wspaniała rzecz. powiedziała Basia zaraz po 6 rano pijąc duży kubas kawy po turecku:-)
OdpowiedzUsuńprzepysznie wyglądają Twoje muffiny:) a ja dziś do kawy mam rogaliki pokryte grubą warstwą lukru:)
OdpowiedzUsuńmufiny pysznie ośnieżone :) ah gdyby nie to że jestem antytalencie kulinarne i do tego wole od slodyczy warzywa xD (nie odchudzam się! taki fetysz ;) )
OdpowiedzUsuńu mnie tez cos pamiętam że przez chwile był śnieg...e...eeee... chyba na drugi dzień świąt...i to by było na tyle. szkoda szkoda.
uwielbiam muffinki :) bardzo fajny przepis i do tego wyglądają smakowicie :) mmmm
OdpowiedzUsuńa u nas śnieg rozpuścił się wczoraj i po białym puchu nic nie zostało :(
Dzięki za śnieg, Edyto, na pewno zrobię, bo muffiny mam w planie, a za oknem zbyt wietrznie i za ciepło +5 ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowita ...ależ masz wspaniałą wyobraźnie a mufinki ummmm :)
OdpowiedzUsuńPycha muffiny, szkoda, że ja na odwyku słodyczowym :(
OdpowiedzUsuńKażdy sposób na zaklinanie śniegu jest dobry:) Twój dodatkowo wybornie smakuje:)
OdpowiedzUsuńjakie pyszne muffinki oj zjadłabym zjadła :)))
OdpowiedzUsuńu nas dziś jesień na całego...!
wygladaja pysznie
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj zjadłam u mojej przyjaciółki Zosi - serniczek. Też biały, bo posypany cukrem pudrem:))
OdpowiedzUsuńMuffinki, to moje ulubione - chętnie bym zjadła!
Mój bloger wariuje, nie potwierdza mi, czy publikują się moje posty, a i komentarze nie zawsze. Zaraz przekonam się, czy ten komentarz wyświetli się pod Twoim, apetycznym postem:))
Serdecznie pozdrawiam:))
jestes NIEZASTAPIONA!!!!! dziekuje Ci ze jestes!! :) Edyta rozwazylas moja sugestie napisania ksiazki?? masz talent pisarski kobieto z kubkiem kawy :))
OdpowiedzUsuńależ pysznie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń