„- (…) codziennie czytam i codziennie uświadamiam sobie, jak wiele mi zostało
do przeczytania. A od czasu do czasu wracam do poprzednich lektur, ale czytam
ponownie tylko te książki, które rzeczywiście zasługują na ten przywilej.
- A co decyduje o przyznaniu tego
przywileju?
- Umiejętność wywołania fascynacji
czytelnika; podziw dla inteligencji, jaką odnajduję w ponownie czytanej
książce, lub dla piękna, która z niej emanuje. Chociaż w powrocie do już
przeczytanych książek jest pewna sprzeczność.
- Co masz na myśli (…)?
- Książki, które nie zasługuje na ponowne
przeczytanie, nie warto było czytać w ogóle.”*
Wyznaję, że książka, do której Was dzisiaj
zapraszam, jest właśnie taka. Wywołuje fascynację czytelnika, wzbudza podziw
dla inteligencji autora, emanuje pięknem i zdecydowanie zasługuje na przywilej
ponownego przeczytania. Przyznam, i to z ogromną pewnością siebie (co rzadko mi
się zdarza, jeśli idzie o zachwyty literackie), że jest to jedna z kilku
najlepszych książek, jakie przeczytałam przez ostatnie 43 lata, 9 miesięcy, 9
dni i niespełna 3 godziny. "Wyznaję" Jaume Cabre to mistrzostwo świata
wśród zawartości półek, pozycja poruszająca i absolutnie genialna.
„Kiedy człowiek zakosztuje piękna a rtystycznego, jego życie się zmienia. Zmieniasz się, kiedy usłyszysz chór Monteverdiego. Zmieniasz się, kiedy zobaczysz Vermeera z bliska; po przeczytaniu Prousta nie jesteś już tym samym człowiekiem. Nie wiem dlaczego…"*
„Był szczęśliwszy, biegając z wywieszonym językiem za czymś nieosiągalnym, niż patrząc na to, co miał w rękach.”*
Wyznaję, że ponad dwustu bohaterów, kilkaset lat,
kilka krajów, jedne skrzypce, miłość, tragedia, Hiszpania frankistowska, zło,
przypadek, inkwizycja, współczesna Hiszpania, obóz koncentracyjny, ból,
muzyka, rozpacz to spory zbiór, jak na jedną książkę, choćby i niemal ośmiuset stronicową. A przy tym to jedynie część katalogu rzeczowego tego niezwykle wciągającego utworu.
„Po wielu latach spędzonych na rozważaniach o historii kultury ludzkości i próbach opanowywania instrumentu [skrzypce], który wiecznie stawiał mi opór, doszedłem do wniosku, że zarówno my wszyscy, jak i nasze uczucia, jesteśmy kurrrewskim przypadkiem. Fakty splatają się z czynami i wydarzeniami; my ludzie natykamy się na siebie, odnajdujemy się, nie znamy się lub ignorujemy nawzajem przez przypadek. Przypadek jest wszystkim: a może nic nie jest przypadkiem, może wszystko zostało zaplanowane. Nie wiem, na którą koncepcję się zdecydować, bo obie są prawdziwe. A skoro nie wierzę w Boga, nie mogę też uwierzyć w uprzedni plan, czy go tak nazwiemy, czy jakkolwiek inaczej.”*
Wyznaję, że można odczytać książkę Cabre jako sfabularyzowany esej o istocie zła, ale to także pełne pasji wyznanie miłosne. Opowieść o miłości, przekreślonej kilka wieków wcześniej, nim narodzili się sami kochankowie.
„Piekło zawsze jest gotowe, żeby wcisnąć się do jakiegoś zakątka naszej duszy.”*
Wyznaję, że narracja powieści początkowo tak mnie skonfundowała i... zniechęciła, że podchodziłam do książki dobrych pięć razy nim zaczytałam się aż po porzucenie wszystkich nieobowiązkowych obowiązków. Gdy w pierwszej scenie, gdzie mały chłopiec chowa się za kanapą w gabinecie ojca by podsłuchać rozmowę, nagle pojawia się Indianin i Kowboj... No nie, bez żartów, pomyślałam sobie. Kolejna "rewolucyjna" narracja, co zawsze doprowadza mnie do pasji... Albo to fantasy, co dla mnie też nie jest dobrą wróżbą dla przyjemnego czytania. Ale nie! Po chwilce rozpaczy wyczytałam skąd nagle te preriowo - amerykańskie akcenty w środku powojennej Hiszpanii. Ufff...
I wtedy "Wyznaję" pociągnęło mnie za sobą.
A narracja, tak czy inaczej, jednak jest zaskakująca i trzeba być uważnym, by nie zgubić się w miejscu i czasie, w które właśnie prowadzi na Cabre. Na szczęście gdzieś po dwóch godzinach, gdzieś przy setnej stronie, zorientowałam się, że na końcu książki znajduje się spis bohaterów (inaczej mówiąc: ściąga!), co uratowało mnie przed ciągłym zapętlaniem się.
"- Jesteśmy przypadkowi…
- Co takiego?
- Łatwiej by było nie być, a jednak jesteśmy.
- …
- Pokolenie za pokoleniem trwa frenetyczny taniec plemników ścigających komórki, przypadkowe poczęcia, śmierć, unicestwienie… a teraz ty i ja siedzimy tu naprzeciw siebie, jakby nie mogło zdarzyć się inaczej. Jakby było możliwe tylko jedno drzewo genealogiczne.
- No dobrze, to logiczne, prawda?
- Nie. To kurewski przypadek.”*
Wyznaję, że naprawdę niewiele książek poleciłabym tak mocno, jak chcę Wam polecić „Wyznaję”. Na mojej półce
od Bożego Narodzenia czekają na mnie „Głosy Pamano” Cabre. Spodziewam się
kolejnej wielkiej, choć niełatwej, uczty.
„Czy zauważyłaś, że nasze życie to
nieodgadniony zbieg okoliczności? Z milionów plemników ojca tylko jeden
zapładnia odpowiednie jajeczko. To, że to ty się urodziłaś, że urodziłem się
ja, to naprawdę niezwykły zbieg okoliczności. Mogliśmy przyjść na świat jako
miliony różnych ludzi, innych niż ty czy ja. Przypadkiem jest również to, że
oboje lubimy Brahmsa. Że w twojej rodzinie było tylu zmarłych i że tak niewielu
twoich krewnych przeżyło. Wszystko jest przypadkiem. Gdyby tor naszych genów, a
potem naszego życia, na jednym z miliona możliwych zakrętów skierował się w
inną stronę, nie powstałyby te słowa, nie wiadomo dla kogo zapisane. Coś
strasznego.”*
Wyznaję, że podzielam zdanie Cabre o roli przypadku w życiu. Słowa „rola” używam tylko z braku innego, bardziej odpowiedniego, większego, mocniejszego, obejmującego Wszystko Co Się Dzieje Z Nami.
Moja maleńka, prywatna teoryjka na temat życia jest taka, że ono w ogóle JEST przypadkiem. Od początku do końca. Wiem, wiem… Zwalanie winy na los i tak dalej? Gdzie moja część odpowiedzialności za własne życie? Nie pamiętam dokładnie słów, ale Krzysztof Kieślowski powiedział w którymś z wywiadów, odnośnie swojego „Przypadku”, że przypadek decyduje o tym, KIM jesteśmy. Decyduje, czy stracimy oko. Ale to my decydujemy, JACY jesteśmy. Można być jednookim chamem, ale można być dobrym człowiekiem bez oka.
* Wyznaję, iż wszystkie powyższe cytaty pochodzą oczywiście z "Wyznaję" Jaime Cabre, jednej z najlepszym książek, jaką czytałam.
Wyznaję (na koniec męczenia Was dużą ilością słów), iż powyższe zdania napisałam w związku z wyzwaniem czytelniczym Czytam Opasłe Tomiska (KLIK) u Ami.
p.s.
A na deser zapraszam Was na kolejny, przyjemny
dobro niosący
i
dobro dający
Stragan w Fundacji "Domu Tymianka"
z pożytkiem dla czworonożnych
starszych i młodszych
nareszcie bezpiecznych i szczęśliwych
podopiecznych tego Domu:-)
Tu otwierają się drzwi Straganu
A wylicytować tam można
(do południa 27 stycznia)
między innymi:
Bardzo ciepło i bardzo serdecznie
w imieniu
Wzruszaczy - mieszkańców Domu Tymianka
zapraszam:-))))
Pozdrawiam czytelniczo i tymiankowo:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
Wyznaję, że dawno nie czytałam tak fantastycznej zachęcajki książkowej. I że na pewno po książkę sięgnę... ;)
OdpowiedzUsuńEdytko znów zazanalam u Ciebie pięknych myśli :)
OdpowiedzUsuńNo to nadrobiłaś poprzedni post :). Wstyd się przyznać ale nie pamiętam kiedy ostatnio sięgnęłam po książkę, każda wolna chwila przepełniona filcowaniem :)
OdpowiedzUsuń:) ja też kocham książki:) Bardzo dziękuje za uroczy post:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie życia bez czytania książek, czasami wracam do tych przeczytanych kilkakrotnie, by nasycić się ich treścią i przeżyć wspaniałe chwile wraz z nimi. Oczywiście wracam do książek, które w jakiś sposób podziałały moją wyobraźnią, poruszyły do głębi bądź były drogowskazem mojej ścieżki życiowej.
OdpowiedzUsuńCzytanie książek "zaszczepiłam" w moich dzieciach - prowadzą bloga z recenzjami książek, lubią spędzać wolny czas z książką w ręku.
Serdecznie pozdrawiam:))
PS. Czy fundacji Dom Tymianka można przekazać 1 % podatku? Szukałam jej w wykazie, ale nie mogę znaleźć. Jutro rozliczam się z US, to zaznaczyłabym, że dla nich chcę przekazać. Gdybyś dzisiaj mogła mnie uświadomić odnośnie tej kwestii.
pobiegłam
OdpowiedzUsuńksiązki uwielbiam czytać i bedę czytac choc pewnie czasu i zycia mi nie starczy na przeczytane wszystkich tych którye bym chciała