O tej książce, a raczej o sześciotomowym cyklu
autobiograficznym, napisano multum entuzjastycznych słów. Wedle wielu artykułów
i przeróżnych źródeł, po wydaniu "Mojej walki" w Norwegii, Europie, potem
w Ameryce, świat oszalał z zachwytu.
Mnie do sięgnięcia po pierwszy, i jak na razie jako jedyny
u nas wydany, tom przekonała rozmowa z autorem w jednym z numerów „Dużego Formatu”
„Gazety Wyborczej”. Przy najbliższej z możliwych wizyt w księgarni sięgnęłam po
nią i na skrzydełku obwoluty przeczytałam „Intensywna i pełna życia…
nadzwyczajna (The New Yorker)”, a potem pierwszych kilka zdań: „Dla serca życie
jest proste: serce bije, dopóki może. Potem się zatrzymuje. Prędzej czy
później, tego czy innego dnia, ów tętniący ruch ustaje i krew zaczyna spływać w
najniżej położony punkt ciała”. Knausgard zaczyna swoje wspomnienia od opisu
śmierci, opisu szeregu procesów chemiczno – fizycznych, jakie wówczas zachodzą.
Gdybym miała po krótce scharakteryzować tę powieść,
powiedziałabym, że ma w sobie klimat, tak popularnych obecnie, skandynawskich
kryminałów, thrillerów, tyle że bez morderstw i śledztw. Jest jednak mocno
mrocznie, pochmurnie, bywa maksymalnie depresyjnie. Knausgard mierzy się ze swoim
dzieciństwem u boku dość zasadniczego, oschłego ojca. Opisuje szkolne
doświadczenia, przygodę z muzyką i zespołem rockowym, pierwsze miłości oraz
wielką chęć bycia innym od innych, a przede wszystkim wewnętrzny przymus
odrzucenia wzorca życia swoich rodziców. Rozliczając się z przeszłością,
rozlicza się jednocześnie z czasem współczesnym. Siła owego rozliczania się, w
którymś z nie wydanych jeszcze u nas tomów, sprawiła, że z powrotem narósł
konflikt z byłą żoną. Przyznam, że szczerość, na każdy temat, także
własny, Knausgarda może zaskoczyć.
Jak wiadomo, nie umiem pisać recenzji, i mam tego świadomość,
i też nigdy nie przyświeca mi taka idea. Obawiam się jednak też, że nie
potrafię Wam przekazać mojego entuzjazmu dla tej książki, mojej radości (choć
nie z tych uhahanych po pachy) z jej czytania, przyjemności ze spotkania z
inteligentnym, błyskotliwym i myślącym człowiekiem, choć o niezbyt łatwym
charakterze. Myślę, że lepiej sam Knausgard Was zachęci: „‘Moja walka’ jest
powieścią autobiograficzną, wszystko, o czym piszę, wydarzyło się naprawdę.
Pisanie zakłada odcięcie się. Człowiek musi być sam. To brak empatii mi na to
pozwolił. Starałem się być bezpośredni, surowy, brutalny, nieopakowany w
eleganckie metafory, jak najmniej literacki. Przez pięć lat próbowałem napisać
powieść o życiu i śmierci mojego ojca, świetnie funkcjonującego nauczyciela,
który w wieku czterdziestu lat nagle się rozwiódł, zmienił styl życia i zaczął
pić”.
Książka wydała mi się mocno… kieślowska w stylu. Wiem, wiem
że nie ma takiego przymiotnika, ale czytając „Moją walkę”, jej bardzo
drobiazgowe opisy czynności, wydarzeń, pomieszczeń, opisy spraw dnia, w i
d z i a ł a m je tak, jak Kieślowski w „Niebieskim” pokazał zanurzenie
kostki cukru w filiżance kawy, długie przechodzenie popołudniowego słońca i
cienia na stoliku w kawiarni. Zawieszenie akcji, focus na czymś nieistotnym na
możliwie najdłuższą minutę, którą najbardziej zapamiętuje się z filmu, a tutaj,
z książki. Knausgard szczegółowo, powiedziałabym, że nawet z pietyzmem opisuje
na przykład porządkowanie mieszkania babci, swoją drogę z domu do mieszkania,
które wynajął by pisać powieść, poranne picie kawy na ławce przed domem w
środku mroźnej zimy, mycie filiżanki.
„Moja walka” to mocna, twarda, niezwykle odważna, bardzo
inteligenta i bardzo emocjonalna książka. Od później jesieni, kiedy
przeczytałam pierwszy tom, czekam na kolejne. Oczywiście z miejsca, gdzieś tak
koło 80 strony zakochałam się nie tylko w pisarstwie, stylu Knausgarda, ale i w
nim samym. Bo ja mam słabość do inteligencji w mężczyznach… ech… Choć też
nie wiem, czy Knausgarda lubię…
Czy coś sobie wypisałam z książki?
„Uczucia są jak woda, zawsze dopasowują się do otoczenia.
Nawet największa żałoba nie pozostawia śladów; kiedy przytłacza i trwa długo,
to nie dlatego że uczucia krzepną, bo to jest niemożliwe, one po prostu
nieruchomieją”.
„Zawsze miałem dużą potrzebę samotności, niezbędne mi są
jej duże przestrzenie, a kiedy ich nie mam, (…) frustracja niekiedy zmienia się
niemal w panikę lub agresję”,
ale te zdania już kiedyś tu wypisałam, w czasie czytania
„Mojej walki”.
Ze szczęścia „czułem się większy niż świat, jakbym miał
wszystko w sobie, jakby nie było już po co sięgać. Mała była ludzkość, mała
była historia, mała była kula ziemska, a nawet wszechświat był mały, chociaż
podobno nieskończony. Ja byłem większy od wszystkiego. To fantastyczne uczucie,
ale nie pozwalało zaznać spokoju, bo niosło ze sobą pragnienie, ważniejsze było
to, co miało nadejść, co miałem zrobić, a nie to, co zrobiłem. Jak zgasić to
wszystko w sobie?”.
Sięgnęłam po książkę, bo zainteresował mnie wywiad z autorem, i bardzo się z mojego zainteresowania cieszę, a zachęcam do czytania w ramach wyzwania czytelniczego Czytam Opasłe Tomiska u Ami
Czytelniczo i bardzo ciepło pozdrawiam:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
Edytko :) sądzę że dłuuuugo nie zabraknie Ci literatury do barwnych opisów :)
OdpowiedzUsuńPodrzucasz tytuły - i każdy podejrzewam, że znajdzie coś dla siebie :)
fajna sprawa
Podrzucanie tytułów to czysta przyjemność:-)
UsuńPiękne cytaty i tak bardzo prawdziwe, że aż można powiedzieć bolesne ale tak zdrowo bolesne, jeśli mogę tak to ująć. Ból jest częścią życia, częścią naszej szeroko ponad niebem rozciągniętej duszy.
OdpowiedzUsuńPrzy malutkim dziecku nie mam czasu nawet zajrzeć do książek , dzięki Tobie chociaż na chwilę coś mnie zatrzymuje w świecie literatury, którą cenie i której mi brakuje. Dziękuję Ci za to. :*
Pozdrawiam
Kropka
Gdy jedzie się na wycieczkę, przywozi się pamiątki, kubki, pocztówki. Z podróży w książkę wraca się z porządnym cytatem. Choć nie zawsze, to prawda.
UsuńPozdrawiam Ciebie i Twoją małą Młodzież:-)
Dziękuję ;)
Usuńa wiesz ze mnie zaciekawiłąś postaram się przeczytac :)
OdpowiedzUsuńPolecam bardzo, to kawał porządnej, mięsistej literatury. Ja jestem pod wrażeniem cały czas i też cały czas czekam na część drugą. I kolejne.
UsuńPiszesz ,że nie potrafisz napisać recenzji książki , ale potrafisz tak o książce napisać ,że od razu ma się ochotę sięgnąć po nią:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Po książkę zawsze warto sięgnąć. Zawsze można odłożyć, gdy się nie sprawdzi. Choć to wielkie rozczarowanie, ale próbować warto:-)
UsuńNie wiem czy trzeba mieć podobnie jak autor, aby go dobrze zrozumieć - pewnie tak. Ja nie mam potrzeby samotności, wręcz przeciwnie, nie lubię być sama, no chyba że przez kilka godzin :)
OdpowiedzUsuńUśmiechy zostawiam :))))
A myślę sobie, że jemu chyba o taką właśnie samotność chodziło. Tyle, że to bardziej wynika z całej lektury, niż z tych kilku zdań.
UsuńJa lubię być sama. Też nie zawsze, nie wszędzie i nie dłuuuuugo. Choć dłuuugo to już tak:-)
Uśmiechy przyjmuję i odsyłam:-)
Oooo, u Ciebie znajdę coś o książkach - fajnie!!!
OdpowiedzUsuń