Tak jak u nas do 25-tego, tak u innych do 10-tego, a u jeszcze innych do 1-szego... czasem bywa straaaasznie daleko. I wówczas w ruch idą makarony (mówiłam już, że gdy moja Mama wraca ze sklepu bez makaronu, natychmiast wzywam pogotowie? i że jeśli nagle coś odetnie nam dostęp do sklepów, makaron przez jakiś rok utrzyma nas przy życiu?) sosy z pietruszki i czosnku, kluchy wszelakie, sosy z cukinii, zupy z groszku, prażuchy oraz właśnie chałki.
Dobra chałka to pyszota. A dobra, gorąca chałka z odrobinką masła i z zimnym mlekiem to już kulinarna poezja. Zwłaszcza z tym mlekiem, prawda Sylvinko?
Niestety, zapomniałam, przed włożeniem do piekarnika, posmarować chałki białkiem i wyszły tak blade jak nigdy. Co nie zmieniło ich walorów smakowych. Na szczęście:-)
Moja Mama jest ogromną wielbicielką tych chałek. I tym razem, a było to w poniedziałek, jeszcze nim ciasto wyrosło w misce, Mama już przygotowała sobie Zestaw Zjadacza Chałek Na Gorąco...
... na który to zestaw składają się: zimne mleko, zimne masło oraz powidła śliwkowe własnej roboty, takie smażone przez dwa dni bez cukru. Już nie mogę się doczekać tegorocznych śliwek i tegorocznych powideł. I oczywiście mieszania w garnku, w którym delikatnie, powolutku śliwki robią pyk... pyk... pyk... Bardzo uspokajający dźwięk i takież zajęcie.
A tu Mama w akcji:-) Czy u Was kroi się chałki? Nawet jeśli mowa o kupnych chałkach. U nas ukrojenie chałki graniczy ze świętokradztwem. Nie ma to jak urwany kawałek...
A chałki piekę z przepisu na ciasto na calzone:-) Według tego samego przepisu robię paluchy z kminkiem lub serem żółtym. Także pierożki z jabłkami lub z gruszkami i serem gorgonzola (z konieczności w jego polskiej wersji:-)).
Jeśli już o Mamie...
Wchodzę w niedzielę rano do kuchni, tuż przed siódmą, Mama coś tam kroi, trze, stuka, puka.
- Co robisz?
- Zupę gotuję na jutro.
- Na jutro? O siódmej rano w niedzielę robisz zupę na poniedziałek?
- Robię.
- Daj spokój, kładź się, poleż sobie, poczytaj.
- O matko! Tak było cicho, a ty przychodzisz i burdy wszczynasz od rana!
I dzisiaj. Mama jak zawsze przed wyjściem do sklepu robi sobie listę, by czegoś "nie zabyć". Patrzę jak wpisuje "koserwa", bo mojej Mamie jakoś N w tym wyrazie nigdy nie było potrzebne:-) Tak samo jak literując sobie w krzyżówkach, np. wyraz "szczotka", mówi po cichu: sz ż cz ż o t k a. Czyż nie boskie:-) Ale "koserwa"... bo nadmienić też trzeba, że zarówno konserwy, jak i "koserwy", są w naszym domu bywalczyniami ogrrrrrrromnie rzadkimi. Czasem Mama na działkę sobie zakupuje.
- A co się dzieje, że konserwę chcesz kupić?
- Och, bo jest w bardzo ATRAKCYJNEJ cenie...
Nie, że konserwa jest tania, ewentualnie niedroga, czy może, że promocja, może dobra cena, ale ona była w "atrakcyjnej" cenie. I to bardzo wolno wymówionej "atrakcyjnej" cenie:-)
I jeszcze szybki rzut oka na upieczone w weekend anioły. Para aniołów dla przyszłych małżonków, anielscy opiekunowie małżeństwa. Choć... pan młody taki lekko skonfundowany się wydaje, spięty... Trzeba nad nim popracować. Aniołem oczywiście, nie panem młodym:-)
Wchodzę w niedzielę rano do kuchni, tuż przed siódmą, Mama coś tam kroi, trze, stuka, puka.
- Co robisz?
- Zupę gotuję na jutro.
- Na jutro? O siódmej rano w niedzielę robisz zupę na poniedziałek?
- Robię.
- Daj spokój, kładź się, poleż sobie, poczytaj.
- O matko! Tak było cicho, a ty przychodzisz i burdy wszczynasz od rana!
I dzisiaj. Mama jak zawsze przed wyjściem do sklepu robi sobie listę, by czegoś "nie zabyć". Patrzę jak wpisuje "koserwa", bo mojej Mamie jakoś N w tym wyrazie nigdy nie było potrzebne:-) Tak samo jak literując sobie w krzyżówkach, np. wyraz "szczotka", mówi po cichu: sz ż cz ż o t k a. Czyż nie boskie:-) Ale "koserwa"... bo nadmienić też trzeba, że zarówno konserwy, jak i "koserwy", są w naszym domu bywalczyniami ogrrrrrrromnie rzadkimi. Czasem Mama na działkę sobie zakupuje.
- A co się dzieje, że konserwę chcesz kupić?
- Och, bo jest w bardzo ATRAKCYJNEJ cenie...
Nie, że konserwa jest tania, ewentualnie niedroga, czy może, że promocja, może dobra cena, ale ona była w "atrakcyjnej" cenie. I to bardzo wolno wymówionej "atrakcyjnej" cenie:-)
I jeszcze szybki rzut oka na upieczone w weekend anioły. Para aniołów dla przyszłych małżonków, anielscy opiekunowie małżeństwa. Choć... pan młody taki lekko skonfundowany się wydaje, spięty... Trzeba nad nim popracować. Aniołem oczywiście, nie panem młodym:-)
I jeszcze Aniowe anioły.
Pozdrawiam ze środka nocy
Edyta z Kubkiem Kawy
No Kochana, mnie dzisiaj o 5 psia królewna na spacer wyciągnęła, ale nie opierałam się zbytnio, więc skoro świt zaglądam do Ciebie :) I co widzę? "Wątróbka? Ozorek? ..." że zacytuję klasyka ;) taka ze mnie "Kumoszka-smakoszka". Edziu, chałka, no i znowu będę zagniatała ;))) Nigdy jeszcze chałki nie plotłam, więc spróbuję :)))) Zestaw towarzyszący - obowiązkowy, nie można inaczej. A z tym odrywaniem chałki i pieczywa w ogóle, to kiedyś na "swojej drodze" spotkałam starszego pana, którego wychowywały siostry zakonne, który nigdy pieczywa nie kroił, nie wyobrażał sobie, żeby do chleba tak z nożem startować. Kiedy oglądam sobie zdjęcia rozmaitych wypieków, to kiedy widzę takie, na którym ręka zasadza się z nożem na chleb, albo nóż leży obok, w pogotowiu, to jakoś mi to "nie licuje" i zawsze sobie przypominam o uśmiechniętym, starszym panu :)
OdpowiedzUsuń/a miałaś kiedyś taką książeczkę z serii Poczytaj mi mamo, "Uśmiechnięta Pani Sama"?/
Uśmiski=uśmiechy+uściski
Przytulna opowieść z panem od nie-krojenia pieczywa. Nieco magiczno - czarodziejska. Co mi z kolei przywiodło na myśl moją Babcie, która zawsze kroiła chleb "w powietrzu", przytulając go gdzieś powyżej pasa, do fartucha na szelkach... Potem na to masło, babcinej roboty, strzelające lekko wodą gdy się je kroiło. I na to... twaróg mojej Babci, z którego nadmiar płynu odciekał na ławce pod gruszką na środku podwórka, przyciśnięty wielką tarą do prania i kamieniem. Twaróg był w kształcie "niemal serca":-), z odciśniętym wzorkiem pieluszki bawełnianej, bo z niej był woreczek na ser. Ale daleko mnie zaniosło:-)
UsuńKsiążeczki "Poczytaj mi mamo" uwielbiałam ogroooooomnie! Tej jednak zupełnie nie pamiętam, a może nie poznałam? Moja ulubiona była "O Oli, Tomku i kocie, i rysunkach na płocie" :-D
Gdy mieliśmy psa, też zdarzały się spacery o świcie:-) Basta często tylko siadała na trawniku i patrzyła w obsypane gwiazdami niebo. Taki nostalgiczny psi nastrój...
Pozdrawiam ciepło:-)
Ale tu pysznie tak od samego rana:) chałki pomimo że blade kuszą swym smakiem i zapachem:) już to czuję! uwielbiam zapach świeżego pieczywa:) ja co tydzień wypiekam chleb na zakwasie:) Chałka oczywiście, że musi być rwana palcami i do tego masło i dżem albo konfitura własnej roboty, u mnie już gotowa czereśniowa z kardamonem:) Przecudne są Twoje anioły!!! jestem ich wielką miłośniczką:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło:)
Och... chleb na zakwasie, to jest to. Czasem, ale to czasem, także pieczemy. A "czasem" dlatego, że gdy tylko się wyjmie chleb z piekarnika on... nagle... znika! Kto by nadążył z pieczeniem:-)
UsuńKonfitura czereśniowa z kardamonem... brzmi ogromnie obiecująco i smacznie!
Pozdrawiam także ciepło:-)
Daj spokój P. Młodemu, powinien być " spięty"!
OdpowiedzUsuńChałki jakoś dotąd nie piekłam, wstyd, ale zaraz jadę do pracy- nic z tego, wracam późnym popołudniem, nawet napisać nie mam czasu:-) pa.
Do pracy... a kiedy wakacje? :-)
UsuńChałka kojarzy mi się z dzieciństwem..taka prawda. Jak chałka to koniecznie z mlekiem i zimnym..i do tego konfitura...z róży, albo z pomarańczy. Niebo w gębie... Nic więcej nie trzeba. Jest jednak mały problem...Smaka mi zrobiłaś...i co ja teraz zjem na sniadanie.....:)
OdpowiedzUsuńAnioły pierwsza klasa, również jestem ich miłośniczką, ten jeden mi szczęście przynosi..wiem to. Dlatego jest na wyjątkowym miejscu ..
Dobrego dnia...:"))
Cieszę się, że anioł się spisuje. Oby zawsze się tak starał.
UsuńA ja dobrego weekendu życzę:-)
Uwielbiam ten post :) Po prostu rozpływam się czytając o pysznej chałce... (ślinka cieknie) o koserwie mamy... sentymentalnie i swojsko mi się zrobiło, dziękuję Ci :)
OdpowiedzUsuńps. anioły świetne a pan młody zawsze przed ślubem spięty więc wszystko w normie ;)))
Zdecydowanie zbyt spięty pan młody. Co patrzę na niego, to aż się serce kroi:-)
UsuńA sentymentalnie i swojsko... to piękne klimaty:-)
Piękne anioły, a chałki to bym podjadła, już mi ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńDobra chałka nie jest zła!
Usuńtaka chałka to jest to :)
OdpowiedzUsuńaniołki cudne
pozdrawiam
Chałka to jest to, to prawda:-) gdyby nie taka blada:-(, choć ważne, że pyszota!
UsuńDo nóżek padam:-)
no nie chałkę zapodajesz eh chyba przestanę zagladac , bo potem mi sie chce ;p chyba zrobię tylko jakoś ciast drożdżowych to ja nie mam serac do nich ,ale jeść to mniam mniam ... chałkę niestety kroje ,ale i lubie urywać ;p a takna prawdę jak ktoś dobrze wychowany to własnie bagierek bułek i chałek nie kroi bo to nieelegancko ;p wczoraj robiłam kapustkę
OdpowiedzUsuńslubne anioły superowe są Pan młody bardzo mi sie podoba ;p
buziaki
widzisz co narobiłaś teraz muszę szukać przepisu na chałkę ;p
UsuńI jak kapustka?????? Bo jestem ciekawa Twoich wrażeń:-)
UsuńA ja się ciast drożdżowych nie tykam, przy mojej Mamie, Mistrzyni Pięknie Rosnącego i Pysznego Ciasta Drożdżowego, nie śmiałabym:-) Natomiast jakoś chałka, mimo że drożdżowa, znajduje się w ramach moich kuchennych kompetencji i jej Mama z kolei się nie tyka:-) Podział pracy, znaczy się:-)
Już widzę oczami wyobraźni Wasze dyskusje ... to widok boski i radosny :-))))))
OdpowiedzUsuńPan młody spięty , widocznie przeczuwa coś :-)
Przeczuwa, powiadasz... hi hi hi:-)
UsuńChałka smakowicie się prezentuje:) A anielscy Państwo Młodzi są rewelacyjni:) Nawiązując do "koserwy" - wśród moich znajomych funkconuje "paszczet" (zamiast pasztetu oczywiście), który kaleczy moje uszy;) Nie mogę tego znieść i zawsze poprawiam:) Pozdrawiam słonecznie:)
OdpowiedzUsuńTwój "paszczet" działa na Ciebie, jak na mnie "pomiNdor" specjalnie tak mówiony przez jednego osobnika oraz... "włANczanie" mówione tak przez wieeele osób. Aż czasem boli:-)
UsuńTak, chałka aż mi tu w podlaskim pachnie, u nas też się łamie, a któż by tam kroił? dewastował?
OdpowiedzUsuńMamę masz the best !
Anioły - mistrzostwo świata...he, a może nie jest za póżno popracuj nad młodym, jeśli Ci wpadł w oko, cobyś nie żałowała...żart ,papa
Z moją Mamą jest wesoło. Czasem oczywiście na siebie nieco burczymy, z rzadka, ale jednak. Bez burczenia byłoby tak nudno przecież:-)
UsuńPan młody wpadający w oko... hi hi hi hi hi hi hi:-)
Ale mi smaka narobiłaś na chałkę. Uwielbiam chałki :) Najlepsze są mojej produkcji. Czasami zdarza mi się kroić chałkę (jak jest dużo osób do podziału). Ale najczęściej odrywam po kawałku.
OdpowiedzUsuńTalent do pieczenia chałki - bezcenny! Zazdroszczę:-)
UsuńPozdrawiam ciepło:-)
U nas ( w Czechach) chalka to takei odswietne pieczywo, Piecze sie ja na Boze Narodzenie i stad dostala swoja nazwe "vánočka" od "Vánoce" (Boze Nardzenie) Ja lubie chalke o kazdej porze roku i pieke bardzo czesto.. uwielbiam wszelakie ciacha drozdzowe.
OdpowiedzUsuńZestaw zjadania chalek na goraco bardzo interesujacy :p A nie boli potem brzusio po takim zajadaniu? Mnie zawsze uczono by cieplego ciasta nie jest.. a moze to bezsensu :p
Twoje Anioly sa przepiekne!! Maja w sobie tyle uroku :-)
Moze otworzysz jakis anielski sklepik? Czy moze juz taki istnieje, a ja o nim nie wiem?
Pozdrawiam ciepluchno :-D
Narobiłaś mi smaku :P
OdpowiedzUsuń