Kalendarz w kuchni ostatnio pokazywał kilka pięknych świąt.
W poniedziałek
16 września
poświętować hucznie mogli
pracujący rodzice,
bo był to
Dzień Rodziców Pracujących!
Radośnie strzelać korkami od szampana
lub szeleścić papierkami pralinkowymi
mogły także panie,
przynajmniej niektóre panie,
te bardzo przyjacielskie,
bo był to
Dzień Przyjaźni Kobiet!
Pierwsze z tych świąt trudno byłoby mi, niestety, czynnie świętować. Nawet chyba z punktu widzenia dziecka takich rodziców. Co prawda moi Rodzice byli bardzo, bardzo pracujący, ale Mama przez wiele, wiele lat pracowała w domu, prze-pilnowując od 78 roku całą chmarę małych i większych dzieci. Coś koło dwudziestu brzdąców. Stąd też, po pierwsze - świetnie zmieniam pieluchy, podgrzewam zupki, myję pupy, czytam książeczki i tak dalej:-), a po drugie - nigdy nie nosiłam klucza na szyi. Czy jest to więc święto także, w sposób bierny, dla mnie? Nie wiem.
Za to drugie święto, ho ho ho! Choć bardzo boję się wielkich słów, poświętawałabym radośnie i całą sobą!
We wtorek
17 września
mieliśmy w kalendarzu w kuchni
Dzień Knedla!
Powiem jedno - mniaaaaaaaam:-)
zwłaszcza co do środka knedla śliwkowego!
Środa
18 września
Dzień Włóczykija!
I mimo mojej całej nostalgii muminkowej, nie sądzę, by o muminkowego Włóczykija chodziło.
Gdy mieliśmy psa pod tytułem Basta, rasy basteneger:-), czyli pół na pół owczarek szkocki i niemiecki, byłam, wysoce wyspecjalizowanym w dalekich leśnych wyprawach, włóczykijem. Teraz już mniej. Choć lubię. Bardzo.
A okazji tych wszystkich pięknych świąt, dla każdego, kto pragnie poświętować...
Pyszota, nieprawdaż?
A miałam też w owe dni swoje przyjemne, maleńkie święto. A przyznam, że odkąd sobie nieco pochorowałam przez kilka lat, uwielbiam świętować i hołubić każdą okazję do radości i spotkań. Oczywiście niekoniecznie tą skierowaną na mnie!, ale tak właśnie było tym razem. Miałam bowiem w poniedziałek imieniny:-) I dostałam kilka wielce przyjemnych (i zaskakujących! Dziękuję Aniu!) smsów, kilka wspaniałych maili. Obczęstowywałam gości słodkościami i rozszudrowywałam papiery, w których prezenty. Przyleciały także kartki jesienne i kwiatowe. Czyż nie przyjemnie!
Dostałam też dwie piękne przesyłki via Poczta Polska! W jednej z nich, prócz lektury do kawy na jesienne wieczory, pod postacią katalogu Ikei, było dzieło wiekopomne...
Proszę nie regulować odbiorników!!!!!!
Nie jest to, wbrew pozorom, spóźniona kartka wielkanocna. Artystka zapytana przez swoją mamę - Magdę, o powód obecności kurczątka na pierwszej stronie laurki, nie uznała za stosowne wyjaśniać maluczkim tak oczywistych rzeczy i w milczeniu opuściła pokój. Tak więc powód zamieszkania kurczątka na kartce pozostaje tajemnicą.
Czyż nie jest to przednia karta?! A widzieliście kurę? A fontannę z kotem na czubku i rybką powyżej, na wystrzeliwującej z fontanny wodzie? Mój ulubieniec - koń!
A w drugiej puchatej kopercie przybył do mnie... ni mniej, ni więcej... a wymarzony ostatnio...
A przyjechał sobie, choć pochodzenia anglosaskiego, z Rzeszowa. Od Na Nowo Odkrytej Anety. Mojej koleżanki z lat podstawówki, czyli tak nieco mniej niż sto lat temu... Jeszcze raz wielkie, ciepłe podziękowania:-):-)
Odkryłam zaraz w pierwszym zdaniu książki, że mam w sobie wiele z królika... "wszak każdy królik powinien być grubiutki i puchaty...", jak wyczytałam. Co prawda ja nie jestem aksamitna, ani też nie posiadam wąsików (może i, w tym akurat wypadku, na szczęście:-)).
I okazało się, że fragment "Aksamitnego królika", który znalazłam w internecie i którym Wam niedawno zapodałam, nijak się ma do prawdziwej wersji, z prawdziwej książki. To jest oczywiście do polskiego oryginalnego tłumaczenia. Niby to samo, ale... Więc jeszcze raz...
"- Co to znaczy być PRAWDZIWYM? - spytał go [Zamszowego Konia] kiedyś Królik (...). - Czy to znaczy, że ma się w sobie coś, co brzęczy, oraz wystający kluczyk?
- Bycie PRAWDZIWYM nie zależy od tego, jak jesteś zrobiony - odparł Zamszowy Koń. - To jest coś, co może ci się przytrafić. Staniesz się PRAWDZIWY, jeśli dziecko pokocha cię tak bardzo, że nie tylko będzie się tobą bawić, ale też NAPRAWDĘ cię kochać.
- Czy to boli? - spytał Królik.
- Czasem boli - odrzekł Koń, bo zawsze mówił prawdę. - Ale gdy już jesteś Prawdziwy, nie martwisz się tym.
- Czy to się dzieje w jednej chwili, jakby cię ktoś nakręcił kluczykiem? Czy pomalutku?
- Prawdziwym nie stajesz się w jednej chwili - odparł Zamszowy Koń - Przemiana trwa długo. Właśnie dlatego nie przytrafia się tym, którzy się łatwo psują, ani tym, z którymi trzeba się delikatnie obchodzić. Prawdziwym stajesz się dopiero wtedy, gdy już wykochano z ciebie większość sierści, gdy oczy ci wypadają i puszczają szwy, kiedy wyglądasz zupełnie żałośnie. Ale to jest bez znaczenia, bo skoro już jesteś Prawdziwy, to w oczach tego, kto cię kocha, nie możesz być brzydki. Brzydkim mogą cię nazwać tylko ci, którzy niczego nie pojmują, którzy nie rozumieją, jakie to piękne być Prawdziwym.
- A ty już jesteś Prawdziwy, prawda? - chciał się upewnić Królik, lecz już po chwili pożałował swoich słów, bojąc się, że mogły one urazić Zamszowego Konia, który był bardzo wrażliwy. Ale Koń tylko się uśmiechnął.
- Dawno, dawno temu wujek naszego Chłopca uczynił mnie Prawdziwym - odrzekł. - A jeśli już raz stałem się Prawdziwy, to nie mogę być znów nieprawdziwy. Prawdziwym staje się raz na zawsze."
I jeszcze taki słodziasty fragment...
"Minęły kolejne tygodnie... Aksamitny Królik zrobił się stary i wyleniały, ale Chłopiec kochał go wciąż tak samo. Kochał go tak bardzo, że wykochał mu całe wąsiki, różowa satyna w uszach Królika poszarzała, a brązowe łatki wyblakły."
Och.... wykochał mu całe wąsiki:-) oooooooo....
Ale jestem chwilami... walnięta! :-) Aż mi głupio.
Pozdrawiam króliczo i bardzo świątecznie (bo to aż kilka świąt!) i oczywiście ogrrrrromnie jesiennie.
Edyta z Kubkiem Kawy
P.S. Nareszcie Tygryssa Tygrysowicz de domo Sierściuch przestała urządzać sobie całodzienne drzemki na paczce, którą dostałam niedawno od Małgosi, tak więc następnym razem będą zdjęcia różnych niespodziewanych różności.
Uciekam do wekowania powideł śliwkowych, mniam...
No to same wspaniałości Ci się trafiły !!!
OdpowiedzUsuńA ta karteczka od małej Marty jest bardzo ładna.
Wczytałem się trochę we fragment książki...
Ładne.... nie powiem....
Pozdrawiam :)
:-)
UsuńJesteś Edytko niesamowita, luuuuubię Cię baaaaaardzo!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Ale JAK NAJBARDZIEJ NAWZAJEM:-) :-)
UsuńAle się Ciebie świetnie czyta:) piękne karteczki a i muffinka słodka:)aż mnie natchnęło i może upiekę jak wrócę z pracy:)
OdpowiedzUsuńMuffinki najlepsze na chłodne jesienne dni:-)
UsuńJak zawsze miło spędzam czas u Ciebie, wspaniałe prezenty dostałaś, piękną kartkę no i słodką muffinkę na widok której ślinka cieknie. Super:D
OdpowiedzUsuńCzyli... smacznego:-)
UsuńHeh, akurat Dzień Knedla obchodziłam :D Załapałam się u mamy na pyszne knedle ze śliwami.
OdpowiedzUsuńA to zazdroszczę! Bo ja w tym roku knedle, jak dotąd oczywiście, widziałam jedynie w chłodziarce w sklepie:-(
UsuńJak Ty Jesteś "walnięta", to ja się muchomorów najadłam ;) Wykochał mu całe wąsiki!!!! Co za tekst!!!!! A ja wyrodna nie zarejestrowałam, że były Twoje imieniny. Moja wina, moja wina, schowam się na trzy zdrowaśki do pieca ze wstydu!!!!
OdpowiedzUsuńKończę, wstydu oszczędzę!!!
ale ściskam i cmokańce przesyłam!!!!
Z tym piecem to może lepiej tylko na jedną zdrowaśkę. Jak uczy literatura, nie jest to dobra metoda na gorączkę i choroby, a co dopiero na niepotrzebne wyrzuty sumienia:-)
UsuńCo do mej "walniętości"... sądząc po ilości Twoich muchomorzastych boskich! zdjęć, coś MUSI być na rzeczy:-DDDD Ha!
Ściskańcie, a cmokańce przyjęte!
Och! Zachwyciłaś się wykochanymi wąsikami!! Poezja, prawda?
UsuńOch..... wykochał mu całe wąsiki :-))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię cztać, zwłaszcza że częstujesz przy okazji tak pyszną muffinką.
A prezenty jakie dostałaś zacne :-)))))
O! Cieszę się, że jest kilka osób, które zachwyciło się razem ze mną wykochanymi wąsikami:-)
UsuńI smacznego do muffinki:-)
ale piękne rzeczy :) książka ma piękne ilustracje :)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardziej dla dzieci, ale jest tak piękna i ciepła, że dla dorosłych, na jesienny wieczór jak znalazł:-) A pan ilustrujący dostał nawet tytuł szlachecki za swe wszelkie ilustracje.
Usuńno fakt.... niby to samo a jednak całkiem co innego ;-)))
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj, naj, najpiękniejszego ;-)))
Bądź właśnie taka - "czasami walnięta" dzięki temu jesteś prawdziwa ;-)))
Buziaki i uściski ogromne
Dziękuję, dziękuję!
UsuńWedle rozkazu! Będę "walnięta":-)
A co do treści książki.. dla Ciebie też mam niespodziankę! Niebawem:-)
Imieninowo to ja osobiście wyściskam, mam nadzieję, że niebawem :-))
OdpowiedzUsuńKochana nie używając wielkich słów ...uważam , że miałyśmy niedawno nasze wspólne święto :-)))))
Ubawiła mnie historia kurczaczka na kartce ... i ma Marta rację, że po tak durnym pytaniu opuściła pomieszczenie ... wielki nietakt pytać artystę co miał autor na myśli :-))))
Papapap
ps. niebawem będę wszelkie zaległości nadrabiać z przyczyn Tobie już znanych :-)
No tak, racja, nietakt... Przekażę Magdzie.
UsuńŚwięto wspólne? Miałyśmy, miałyśmy:-)
ps. względem przyczyn trzymam kciuki:-)
spóźnione ale szczere życzenia imieninowe to raz, dwa cudne kartki otrzymałaś nic więcej nie trzeba do szczęścia a za mufinkę dziękuję skąd wiesz że łasuch ze mnie. KUrka jest inrtugująca
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia. Zawsze mile widziane:-)
Usuńojej jaka cudna niespodzianka , ja poszukam u siebie" Aksamitnego Królika " , o mnie zaciekawiłaś :)))
OdpowiedzUsuńbuziole