Z początkiem roku szkolnego zawsze lubiłam okładać książki i zeszyty. I lubiłam sobie przygotować nowy notes do zapisywania różnych różności, choć w moich szkolnych latach polegało to jedynie na obłożeniu grubego zeszytu w szary papier i dołączeniu szeregu naklejek. A potem do środka szły, jedna po drugiej, jakieś nastoletnie myśli domorosłe, jakieś cytaciki, teksty piosenek, wiersze, kartki pocztowe, papierki po donaldówach i tak bez końca.
Jeszcze dziś, gdy tylko wrzesień i gdy widzę w sklepach zeszyty, w księgarniach podręczniki, przypomina mi się ten wrześniowy zapał do rzeczy szkolnych. A także to, jak w wakacje stałam pod jedynym papierniczym w mieście, w długim ogonku, by kupić zeszyty w szarych lub brudno-błękitnych okładkach, ołówki i hit uczniowski - pachnącą gumkę chińską:-) Piórnika chińskiego, także wielkiego przeboju moich lat podstawówkowych, nigdy nie wystałam. Zawsze "już wyszedł", nim przyszła moja kolej na zakupy.
Co by to było, gdybym wówczas miała coś takiego, jak widać to poniżej... Nie twierdzę, że jest ucieleśnieniem marzeń o notesie tamtych lat, a nawet marzeń o notesie w ogóle, ale z pewnością byłabym bohaterką szkoły!! :-DD
A i dziś, na kolejny szkolny wrzesień, kolejny rok szkolny, może i nie jest taki zły? Jest miejsce na wpisywanie tego i owego, wklejanie, wpinanie. I na zdjęcia. I jakieś pamiątkowe bazgrołki, karteluszki, bilety do kina... A może nawet poszedł do szkoły w jakimś plecaku? Kto wie, do czego został przeznaczony przez swoją Właścicielkę:-)
Jeszcze dziś, gdy tylko wrzesień i gdy widzę w sklepach zeszyty, w księgarniach podręczniki, przypomina mi się ten wrześniowy zapał do rzeczy szkolnych. A także to, jak w wakacje stałam pod jedynym papierniczym w mieście, w długim ogonku, by kupić zeszyty w szarych lub brudno-błękitnych okładkach, ołówki i hit uczniowski - pachnącą gumkę chińską:-) Piórnika chińskiego, także wielkiego przeboju moich lat podstawówkowych, nigdy nie wystałam. Zawsze "już wyszedł", nim przyszła moja kolej na zakupy.
Co by to było, gdybym wówczas miała coś takiego, jak widać to poniżej... Nie twierdzę, że jest ucieleśnieniem marzeń o notesie tamtych lat, a nawet marzeń o notesie w ogóle, ale z pewnością byłabym bohaterką szkoły!! :-DD
A i dziś, na kolejny szkolny wrzesień, kolejny rok szkolny, może i nie jest taki zły? Jest miejsce na wpisywanie tego i owego, wklejanie, wpinanie. I na zdjęcia. I jakieś pamiątkowe bazgrołki, karteluszki, bilety do kina... A może nawet poszedł do szkoły w jakimś plecaku? Kto wie, do czego został przeznaczony przez swoją Właścicielkę:-)
Grubasek wielkości zeszytu złączony jest dużymi, pięciocentymetrowymi kółkami. Okładki z tekturki beermatowej. Za ozdobę przedniej i tylnej okładki służy piękna tekturka, która w sklepie I Kropki nazywana jest "śmieciem", czyli tym, co trafia do kosza, a przecież to tak boskie i wielce przydatne! Na szczęście zawsze można poprosić o dołączenie do przesyłki i za każdym razem skwapliwie z tego korzystam, a potem cieszę się jak dziecko! Jest to też element niespodzianki w paczce, nigdy nie wiadomo co się trafi:-) A tutaj tenże materiał wtórny, ów "śmieć", przyklejony jest do okładki i potuszowany z lekka.
W środku notesu a'la smash znalazły się karty papierów scrapowych, tak koło 25 plus około drugie tyle różnych mniejszych i większych karteluszków. Część jest specjalnie przycięta do różnych kształtów, dodatkowo ozdobiona innymi wycinanymi elementami lub scrapkami. Także kilka pieczątek odbitych, kilka grafik wydrukowanych. Plus koperty zawiązane na sznureczek. Do wypełnienia notesu użyłam także moich dawnych wprawek fortepianowych, zarówno okładki jak i samych nut z preludiami Bacha. Znalazły się tu też strony z książek po polsku i po angielsku. Dwie z kopert, także kilka kartek do wpisów oraz jeden dziwoląg kartkowy składany i zawiązywany na kokardkę, zrobione są ze starej mapy żeglarskiej, na której widać wpisy i zaznaczanie tras morskich. Przyznam, że to właśnie te ostatnie najbardziej magicznie mi się czyniły. Tak mi w duszy grała kolonijna piosenka "morze, nasze morze, będziem ciebie wiernie strzec..." :-)
A, zapomniałam. I wykorzystałam także do wydziałania niektórych ze stron, okładki od bloków z papierem brystolowym.
W środku notesu a'la smash znalazły się karty papierów scrapowych, tak koło 25 plus około drugie tyle różnych mniejszych i większych karteluszków. Część jest specjalnie przycięta do różnych kształtów, dodatkowo ozdobiona innymi wycinanymi elementami lub scrapkami. Także kilka pieczątek odbitych, kilka grafik wydrukowanych. Plus koperty zawiązane na sznureczek. Do wypełnienia notesu użyłam także moich dawnych wprawek fortepianowych, zarówno okładki jak i samych nut z preludiami Bacha. Znalazły się tu też strony z książek po polsku i po angielsku. Dwie z kopert, także kilka kartek do wpisów oraz jeden dziwoląg kartkowy składany i zawiązywany na kokardkę, zrobione są ze starej mapy żeglarskiej, na której widać wpisy i zaznaczanie tras morskich. Przyznam, że to właśnie te ostatnie najbardziej magicznie mi się czyniły. Tak mi w duszy grała kolonijna piosenka "morze, nasze morze, będziem ciebie wiernie strzec..." :-)
A, zapomniałam. I wykorzystałam także do wydziałania niektórych ze stron, okładki od bloków z papierem brystolowym.
Notes a'la smash ośmielam się zgłosić na wyzwanie w Craft Szafie,
Tradycyjnie, przy takiej okazji, powiem, że raz kozie śmierć, słowo się rzekło i kobyłka u płota:-)
A tak naprawdę poszłam tam za pracą Brujity:-) i dopiero wówczas pomyślałam o kobyłce u płota:-) Nie ma to jak pokonkurować z wielce i kreatywnie działającą Blogeżanką!
To pewnie oczywiste, ale tak na wszelki wypadek wyjaśnienie: blogeżanka = blog + koleżanka:-))
Życzę pięknego, wedle pragnień co do pogody, weekendu:-)
U mnie pracowicie będzie. Tak mi się prac na głowę zwaliło... Co bardzo, bardzo mnie cieszy:-) A po weekendzie wyłożę coś na półkę Straganu Tymianków:-) Mam nadzieję, że komuś się spodoba i będzie chciał, poprzez zakup, pomóc kocio - psim Wzruszaczom z Domu Tymianka. Gdybyście już dziś mieli na ową pomoc chęć, zapraszam na banerek na marginesie bloga, z kotkiem.
Jeszcze raz pozdrawiam:-) Jesiennie:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
Ja też uwielbiam wraz z rozpoczęciem roku szkolnego/akademickiego nabywać notesy - to jakieś moje skrzywienie. Dużo, dużo notesów, ach mój żywioł :) śliczne Twoje dzieła!
OdpowiedzUsuńNotes zawsze kusi... w sklepie sobie lubię pooglądać, podotykać każdą okładkę:-)
UsuńNigdy nie miałam weny do robienia okładek zeszytom i książkom. Może dlatego, że niezbyt lubiłam szkołę. Twój notesik jest bardzo interesujący. Lubię przedmioty ręcznie wykonane. Mają w sobie duszę :)
OdpowiedzUsuńAaa... bo okładki i zeszyty, a lubienie szkoły to mogą być dwa osobne światy, prawda.
UsuńDzięki za uznanie dla notesu:-)
Ale Ty masz pomysły!!!
OdpowiedzUsuńA jednak poprzednia epoka miała swoje miłe strony, które się wspomina:-))))))
A może wspomina się dlatego, że to było dzieciństwo, niezależnie od tego co się działo i gdzie?
UsuńNotes jest rewelacyjny:) Każda uczennica by taki chciała :) chyba nawet nie tylko uczennica:)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńOśmielaj się, ośmielaj :-)))))) bede :-)) dopingowała :-))))
OdpowiedzUsuń... czyli trzymała kciuki:-)
Usuńteż :-)))
UsuńPrzepiękny ten notes!!
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo:-)
UsuńCzuję się... śledzona ;-)))
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia choć... takie cuda życzęń nie potrzebują ;-)))
Się napracowała Pani ;-))) 6+
Śledzona:-) obiecuję, że... będę nadal to czynić:-)
UsuńAle piękną notkę mi wystawiłaś:-) Dzięki!
Edziu, a co ja bym dała wtedy za takie cudowności!!!! Do tej pory, chyba żeby sobie zrekompensować brak kolorowych zeszytów, kiedy widzę w papierniku jakieś cudowności, to "na starość" sobie kupuję i leżą, a ja na nie patrzę ;)))) Ale w tamtych czasach potrzeba była matką wynalazku, więc np. piórniki na suwak - to był czad, koleżanki miały, bo np. z RFNu krewni przywozili itp., a dla mnie mama uszyła. Jaka byłam dumna!! Niech się Herliz schowa ;))))
OdpowiedzUsuńŚciskam Wynalzazco Geniuszu I Tak Dalej ;))))
Wynalazco, oczywiście :)
UsuńHa!Piórnik na suwak! Ja sobie ręcznie działałam, ze starych spodni dżinsowych firmy rodzimej (szczecińska Odra!) lub ze starego plecaka. To tego guziczki i tak dalej, i było bosko:-)
UsuńDziękuję za tytuł Wynalzazcy:-) :-) Przyjmuję z radością:-)
świetny notes:) na pewno będzie się podobał nowej właścicielce:) ja zawsze lubiłam wrzesień bo również kojarzył mi się z okładaniem książek, z robieniem pierwszych stron w zeszytach, rysowaniu marginesów i zapachem chińskiej gumki do mazania:)Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńZapach chińskiej gumki... :-) A! Faktycznie, robienie - opisywanie pierwszych stron to było coś!
UsuńPozdrawiam bardzo ciepło:-)
Piękny ten notes i ile czasu musiałaś nad nim spędzić... Jest tak ładny, że znając siebie, byłoby mi szkoda go zapisać :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowo:-) Rzeczywiście, nieco czasu nad tym posiedziałam, ale był to miły czas. I całe szczęście, że nie jest mój, ja jakoś boję się zapełniać takie notesy. Mam jeden wygrany Smash, jeden - ręcznie robiony - dostałam w czasie wymianki i boję się do nich zabrać... jakoś też mi szkoda.
UsuńNie kuś, nie kuś, pracowita kobietko!
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńWow, jestem pod wrażeniem! Świetny pomysł na wykorzystanie odpadu, bardzo fajnie prezentuje się na okładce. A środek jest genialny, każda jedna strona mi się podoba!
OdpowiedzUsuńCo do bazgrołków w zeszycie - też tak miałam :) I również uwielbiałam szkolne zakupy :)
Wow, dziękuję za sporą dawkę miłych słów:-)
UsuńPomysłowo i pięknie,jestem zachwycona.Pozdrawiam♥
OdpowiedzUsuńPomysłowa kobieta z Ciebie i zawsze Cię podziwiam ile w Tobie pomysłów :)
OdpowiedzUsuńbuziole
No, przepiękne rzeczy tworzysz, przepiękne! Pomysły na miarę XXI wieku. Pamiętam i ja ze swojego dzieciństwa, te szare i niebieskie zeszyty, takie bezpłciowe, ponure, nic więc dziwnego, że człowiek z niechęcią kupował. Obklejałam je również kolorowymi papierkami, a ponieważ Mama pracowała w kiosku Ruchu, nie było problemu z dodatkami. A w środku - przeważnie pamiętnik, czasem piosenki, czasem moje wiersze. Żałuję, że nie zostawiłam choć jednego na pamiątkę, wszystkie poszły na przemiał tzn. na makulaturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Genialnie ! bardzo podobają mi się te nierówne wielkością i kształtem strony w Twoim "skarbniku"
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i zasyłam gorące :* :* :*
powodzenia w wyzwaniu zycze :D pomysl okladki jest fantastyczny wprost! :D przesliczny ten smaszak!! ale wcale sie nie dziwie, bo Ty w kazda prace wkladasz serduszko :)) piekny!!!
OdpowiedzUsuńwow to naprawdę bardzo pracochłonny project :) świetny :) dziękuję za udział w naszym wyzwaniu :) Margot DT Craft-Szafy :)
OdpowiedzUsuńKapitalny projekt. Ja wciąż tylko taki planuję, ale czuję się teraz zainspirowana i mocno zmotywowana. ^^ Dziękuję za odwiedziny i udział w moim candy. Ta góra z obrazka w banerze to Ślęża oczywiście - http://zwiatremipodwiatr-ana.blogspot.com/2013/03/slaski-olimp.html. Gorąco zachęcam do wdrapania się na nią. Nie jest wysoka, ale cudny z niej widok na kawał Dolnego Śląska. Serdecznie pozdrawiam. =)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo nie lubię takich notesów, bo...są za piękne! Tak samo jak album na zdjęcia, który mam zrobiony przez siostrę nadal stoi pusty bo boję się, że zdjęcia wszystko popsują, hihi.
OdpowiedzUsuńFantastyczny notes! Wykorzystanie krzyżówki mnie oczarowało :) rewelacyjne karty, koperta z mapy - boska! (już zamiatam rozsypany tu cukier ;))
OdpowiedzUsuń