Jak minął pierwszy dzień jesieni?
Według mnie zdecydowanie za szybko, albowiem:
1. Dwadzieściacztery minuty po północy zrobiłam pierwszy jesienny wpis blogowy:-)
2. Przy porannej kawie wykonałam szybką marszrutę po blogach. A okazji pierwszego dnia jesieni, kawa była ze szczyptą cynamonu.
3. U Sylwii, będącej ostatnio pod przemożnym wpływem muchomorów:-), dojrzałam takie ciasto, że...Według mnie zdecydowanie za szybko, albowiem:
1. Dwadzieściacztery minuty po północy zrobiłam pierwszy jesienny wpis blogowy:-)
2. Przy porannej kawie wykonałam szybką marszrutę po blogach. A okazji pierwszego dnia jesieni, kawa była ze szczyptą cynamonu.
4. musiałam je upiec!
Wianek drożdżowy Sylwii wygląda zdecydowanie bardziej pysznie! A moje zdjęcia robione w pośpiechu, bo za plecami stała Mama i Wujowie, i słyszałam tylko "no ukrój wreszcie!".
5. Były też knedle ze śliwkami. To już produkcja Mamy. A akt konsumpcji w wykonaniu Wujów i Mamy.
Oparłam się. Czy słusznie?????????????
Moja Mama wypisała sobie, zasłyszaną ostatnio w jednym z programów kulinarnych, myśl.
I przyszpiliła do drzwi lodówki.
Więc, czy słusznie??????????? :-)))
6. Pojechałam rowerem do Szczecina i z powrotem, oglądając jednocześnie film dokumentalny o historii Rosji.
7. Kolejny dzień warzyłam powidła śliwkowe. Na starodawny, niespieszny sposób. Sto procent śliwki i nic więcej.
8. Urobiłam 1 metr bieżący szala.
9. Przeczytałam kilka miłych komentarzy pod pierwszym jesiennym postem. Jedne głosują za jesienią, inne z lekka jej złorzeczą:-) Pierwszym życzę wielu jesiennych pięknych wieczorów deszczowych i rozwianych. A drugim jak najmniej jesiennych smutnych wieczorów deszczowych i rozwianych.
10. Dokonałam losowania zwycięzcy maleńkiej loteryjki z okazji pierwszego dnia jesieni:-) I tak...
Tratatatatatatatatatatatata!!!!!!!!!!!!!!!
Jeśli dobrze nie widać, to napis brzmi: W MAŁYM DOMKU:-)
I chciałam jeszcze, za piękne podejście mnie Wisławą Szymborską:-), wysłać podobny albumik, bo z identycznym byłoby trudno chyba, do DEKUPAGEKINII:-)
Gratuluję:-) I bardzo proszę o adresy na skrzynkę mailową.
I przepraszam tych, do których nie poprowadziła mnie ręką.
Okazje jeszcze będą:-)
Okazje jeszcze będą:-)
Pozdrawiam ciepło, bardzo jesiennie:-)
Edyta z Kubkiem Kawy
Edytko podobają mi się obie złote myśli na Twojej lodówce zawieszone .Zazdroszczę kulinarnych talentów..Prawie,że pachnie u Ciebie na blogu - cóż szkoda,że nie wszystkim Sylwiom po drodze w kuchni..A szczęściarom- gratuluję : )
OdpowiedzUsuńEeeee tam, talenty kulinarne. Raz nic nie wychodzi, raz coś wyjdzie:-) Najlepiej, jeśli mowa o talentach kulinarnych, wychodzi mi otwieranie pudełka z ptasim mleczkiem:-)
UsuńPozdrawiam ciepło:-)
I znowu mam wyrzuty sumienia, że ja tak mało zrobiłam ;))) Jak mawia moja mama, jestem jeden wielki wyrzut ;)))) No dobra, wczoraj uległam namowo mamy i wybrałyśmy się do Ikei, tak się zlazłyśmy, że aż mi się w głowie kręciło. A potem jeszcze na grzyby "musiałam" iść, bo jak tu dzień bez grzybobrania dobrze przeżyć. Oczywiście później musiałam je "obrobić" i dzień z głowy ;) Edziu, Twój wieniec mistrzowski!! A knedliczki - ajajaj!!!!
OdpowiedzUsuńŚciskam i taką kartkę na lodówce też sobie przywieszę ;))))
Spacer po Ikei bywa bardzo miły, choć i męczący. Chyba się starzeję, bo nie bawią mnie, od dłuższego już czasu, zakupy przeróżne. Wróć! Bawią, ale męczą. Ale jednak Ikea... Ostatnio, tj. od jakichś 4 lat najbliższą mi Ikeą jest ta w Katowicach:-) Niby 600 kilometrów od domu, a blisko. I to raz na rok, gdy jeżdżę na przegląd techniczny.
UsuńA spacer na grzyby! To jest dopiero coś! Na to nigdy nie jestem zmęczona, a wręcz odzyskuję energię. Pamiętam jak jeździliśmy na grzybu, gdy jeszcze pracowałam. Grzybowe towarzystwo podjeżdżało po mnie samochodem do pracy. W ubikacji przeobrażałam się z pańci w stroju nonszalanckim, acz w miarę eleganckim w babę w gumiakach i ciepłych, długich skarpetach na nogawkach:-) Do samochodu, kanapka w rękę i do lasu:-) A zapach suszonych grzybów... A sosik następnego dnia... Mniam. U nas na razie z grzybami bardzo krucho. Może jeszcze się ruszą:-)
A proszę Mamę napomnieć, i siebie także! Jakże można mówić, że się mało robi, jak u Ciebie tak dużo się dzieje! A poza wszystkim małorobienie jest takie przyjemnie. Ja jestem obciążona genetycznie genem Reksia i ciężko mi przyhamować. Stąd czasem wrażenie, że tyle robię:-) :-)
Pozdrawiam ciepło i niech żyje (czasami?) napis na lodówce!
Umpa umpa umpa pa pa! Reksiu Kochany :))))
UsuńKocham jesień, jestem dziwolągiem lubiącym deszcz i mrok wieczorów. Widzę że miałaś power'a też chyba lubisz jesień :)
OdpowiedzUsuńO... jesień jest boska! I strasznie się cieszę, że też ją lubisz:-) Niech żyje jesień!
Usuńo proszę jak pięknie jesień rozpoczęta !
OdpowiedzUsuńto motto "lepiej dobrze zjeść..." jest genialne :D:D
:*
Jest genialne, prawda:-) ale bardzo staram się tylko czasem do niego stosować:-)
UsuńO matko właśnie przeczytałam Twoje komentarze i ...........po prostu się poryczałam.......tyle ciepłych słów .........Kochana dziękuję z całego serca .......chociaż pada deszcz u mnie w domu zaświeciło słońce!!!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i jeszcze raz DZIĘKUJĘ !!!
p.s Gratuluję szczęściarom,ale przecież ja też jestem szczęściarą :)))
Zawsze do usług:-) A miłe słowa się należały, jak najbardziej:-)
Usuńps. :-)
1. Ależ pyszny wieniec :)
OdpowiedzUsuń2. Aż ślinka cieknie :)
3. Za dżemik śliwkowy z samych śliweczek też się zabieram, ale czasu brakuje a i kar przeszkadza - bo smaku nie mam :(
4. A czytając wcześniejszy komentarz Sylwii i Twój do tego komentarz stwierdzam, że o połowę bliżej (bo z jakieś 320 km) masz sklep Ikea w Gdańsku - Matarnii.
5. Ja tam właśnie bywam i przy tym tak się schodzę, że aż w głowie mi się kręci
6. Jeden dzień (z powodu paskudnego przeziębienia) mnie nie było u ciebie, a tu kolejna z Twojej strony rozdawajka mnie ominęła :(
7. A ja nadal nie pokazałam u mnie na blogu co też pięknego u Ciebie wygrałam :( w związku z czym:
8. Po łapach mi dać :)
Ależ się pięknie w punktach rozpisałaś:-) jak plan rozprawki na język polski!
UsuńMoje wizyty w Ikei w Katowicach, a nie gdzieś bliżej (bo jeszcze bliżej niż Gdańsk, mam Poznań), są z racji wyjazdów do kliniki do Katowic. Jakoś tak specjalnie jechać do Ikei nie mam okazji, a i kasy. A może przede wszystkim kasy, a potem dopiero okazji:-)
A powidłom moim katar nie szkodzi. One się tylko wolniutko pyrczą, bez cukrów i innych, i po gęstości i kolorze poznaję, że to właśnie już:-)
A loteryjki jeszcze będą, na pewno wcześniej czy później, jeszcze się uda:-)
Dużo zdrowia życzę!!!!!! Katarom i przeziębieniom mówimy stanowcze NIE!
Wczoraj zdobiłam albumy weselne:-)
OdpowiedzUsuńZero leżenia!
Ooooo... jestem ich ciekawa.
UsuńA właśnie Tobie, Basiu, może chwilka leżenia by się przydała? Choć tak naprawdę odpoczywa się przy tym, co się lubi:-)
Wianek drożdżowy i mnie zachwycił - aż ślinka cieknie:) Ależ się napracowałaś - kiedy Ty na to wszystko znajdujesz czas:) Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńA to był właśnie jeden z bardziej leniwych dni. Naprawdę. Stąd to szydełkowanie, w ramach leniuchowania. Bo powidła to się praktycznie same przecież robią:-)
UsuńPozdrawiam ciepło:-)
Najbardziej zaintrygował mnie p 6...
OdpowiedzUsuńJak udało Ci się jadąc na rowerze oglądać film... i to jeszcze dokumentalny?? ;-)))
Punkt 2 odkryłam o poranku i bardzo baaardzo ucieszyły mnie Twoje słowa..
Sama też zdążyłam jesienny post napisać i to chyba 3dni temu... ale konsekwentnie chciałam do jesieni dotrwać ;-)))
Przegraną albo raczej NIEwygraną oczywiście opłakuję ale... noszę w sercu pocieszenie :D :D :D
Nikomu nie przyznam się jakie - bo też by chcieli :D:D:D
Ten wieniec przepysznie wygląda... jak zresztą wszystko co pichcisz a knedelków ze śliwkami to by sem ja zjadła... ojj zjadła bym sem ;-)))
Noo... buziaki zsyłam - jesienne już nareszcie (dla Ciebie) i do pracy wracam ;-)))
Ach, widziałam jesień u Ciebie:-) kasztanki, dziką różę, grzybową kartkę!
UsuńA NIEwygranej nie musisz opłakiwać:-) Już ja się o to postaram:-)
Punkt 6 tylko pozornie brzmi intrygująco! Bo ja sobie na rowerze stacjonarnym jeżdżę. Latem to i owszem, chętnie, po bezdrożach i drogach, ale teraz to mój nadzorca (czyt.: Mama) zabiłby mnie, gdybym tylko wspomniała:-) A bo się przeziębisz, a bo kleszcze (no bo dla mnie to fatalnie by było), a bo deszcz... jak nad jakim jajem:-) Efekt uboczny choroby. Ot! i cała tajemnica punktu 6:-)
Pozdrowienia i serdeczności wielkie jak stąd do... tam gdzie jesteś:-)
To ja dziękuję:-)
OdpowiedzUsuńI po raz kolejny okazało się,że jesień jest cudna!
OdpowiedzUsuń