... z mlekiem ... ach! A kubek kawy z pianką z mleka jest jak kilka chwil w niebie.
Spokojne późne popołudnie to idealny moment na kawę z pianką. Słońce przechodzi z kanapy, gdzie leży sobie w godzinach południowych, na stolik. Wędruje po nim powoli. Światło nabiera spokojniejszej, lekko jesiennej barwy. Wydłużają się cienie... Wcześniej czy później myśl o kawie, a i o książce, przychodzi sama...
Dziś, zupełnie przypadkiem, a trochę z oporów przed marnotrawnym wyrzuceniem skórki z jednej pomarańczy, trochę stiuningowałam kawę z pianką. Ja wiem, kawa z pianką żadne odkrycie. Jednak może komuś ... jakoś ... się przyda chałturniczy, domowy sposób? Po wtóre, być to nie może by moi nie napisała czegoś o kubku kawy:-) Z pianką w dodatku :-) Tej przyjemności nie mogę sobie odmówić.
Skórkę ścięłam obierakiem do warzyw - wcześniej oczywiście wyszorowałam pomarańczę - i wrzuciłam do zaparzacza do kawy. Wsypałam kawę i zaparzyłam wrzątkiem. Aby miała właściwą moc, gdy będzie już z pianką, należy dać więcej kawy niż sugerowałaby to ilość zastosowanej do zaparzenia wody. W tym czasie w garneczku podgrzewało się, ale nie ugotowało!, mleko. Czy jest mocno ciepłe badam, przepraszam z góry, organoleptycznie czyli, w tym wypadku, wkładając ŚWIEŻO UMYTY paluch do garneczka. Wolę to niż próbę z łyżeczką i poparzeniem języka :-). Wlewam mleko do mniejszego zaparzacza (nie mam niestety dwóch dużych), do 1/3 wysokości i przytrzymując wieczko przesuwam tłokiem z kilkanaście razy w górę i w dół.
Pianka jest piękna i puszysta. Miło by było gdyby się chciało i nieco dłużej ubijało pianę, będzie nad wyraz puchata. Jednak jakoś nigdy mi się nie chce. Chyba, że dla Miłych Gości :-) np. Pani Magister Ewy.
Ttłokiem dociskam kawę, wlewam do ciepłych kubków do 1/2 i dopełniam pianką z mleka. Posypuję kardamonem, cynamonem, etc. Sekunda pracy a efekt ... Niebo!
Kiedyś, gdy była u mnie Kuzynka Bogusia, robiłam dla nas kawę, zadzwonił telefon i Bogusia przejęła produkcję pianki. Rozmowała trwała, a Bogusia nie śmiąc przerwać rozmowy ubijała piankę. Powiadam Wam, była to najpiękniejsza pianka na kawie jaką widziałam. Łyżeczka stała na baczność!
Dodanie skórki z jednej pomarańczy, na dwa kubasy kawy, sprawiło, że kawa miała leciutki, luciusieńki pomarańczowy posmak. Nic bezczelnie oczywistego, jedynie cicha nutka cytrusowa. Tak od czasu do czasu jak najbardziej. Jednak na stałe ... sama kawa najpyszniejsza. Chociaż myślę sobie teraz, że może by spróbować z małym kawałeczkiem waniliowej laski:-)
Polecam rozkoszną kawę sposobem chałturniczym robioną. My sobie zapodajemy także piankę na kubek kawy rozpuszczalnej. A bo i by czemu nie? Albo takiej bardzo, bardzo mocnej, parzonej w kawiarce, gotowanej na kuchni. Także pychota. I jaka moc!
A i z kawą inką pyszota!
A i, co to już wielką rozpustą jest, na gorące kakao lub czekoladę do picia kołderka piankowa ułożona ... To już nie niebo ... Wkraczamy do raju:-)
Rozkoszności kawowych życzę :-)
A tak przy okazji ... co też to ja sobie dziś miłego własnym sumptem w Biedronce nabyłam :-)
Szkoda tylko troszkę, że plastikowe. Ale zawszeć to czarno - biały "gazetowy" karton, jaki mi się zawsze marzył. Gazety z lat pięśdziesiątych ubiegłego wieku. Jej, jak to brzmi.
Wolffianka to ma boskie tekturowe "gazetowe" kartony na szafie w przedpokoju ... ach ..
Dobranoc
Edyta z Kubkiem Kawy
Siedzę sobie nad kubkiem porannej kawy bez pianki niestety i mi się zamarzyła taka piana o jakiej piszesz :) mniam :) Chyba będę musiała sobie taki zaparzacz sprawić. Kartony fajne też je oglądałam , ale u mnie nie ma takich fajnych gazetowych. Pozdrawiam serdecznie !!!
OdpowiedzUsuńWarto, warto zainwestować w mały zaparzaczyk. A latem, gdy upał, w takim zaparzaczu robi się genialną kawę na zimno, z zimnego mleka. Pyszota. Ja tam bardzo lubię takie małe, nieszkodliwe - oczywiście nadmiar kawy niefajny - przyjemności. Z tego jest świat złożony:-)
UsuńPozdrawiam ciepło
Aż mi ślinka poleciała, a przecież kawy nie pijam :D
OdpowiedzUsuńBo to naprawdę pychota, jak deser. A można przecież kawę inkę lub kakao. Warto sobie czasem dogodzić:-)
UsuńPozdrawiam
Edyto Edyto, "rozpieszczasz" mnie słowami nie dość że jestem miły gość to jeszcze przez duże M i duże G :-) A kawa jest po prostu rewelacyjna, przepyszna, smakowita i można by jeszcze wiele. Jednak co by nie mówić o kawie to najważniejsze jest Towarzystwo w jakim się ją pije. Aaaaa i koniecznie muszę wspomnieć o cudownym klimacie mieszkania, co jest zasługą Właścicielek :-) Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam... Bo się zacznę/zaczniemy zachwycać sama/same sobą:-) :-)
UsuńA u Was w kuchni jeszcze Wielkanoc (zające widziałam na zdjęciu!!!) A na kawę, mam nadzieję, się spotkamy niebawem... A pozdrawiam. Alabama. P.S. A tego Pilcha też teraz czytam!!! A.
OdpowiedzUsuńKawa z Tobą/Wami to miłe, a niestety rzadkie, chwile. Może tak by Stolicę Wlkp przesunąć gdzieś bliżej nas ... Zapraszamy o każdej porze roku i dnia:-)
UsuńA Wielkanoc u nas do ... jakiegoś tam dnia, nie pamiętam, a Mama na działce. Ona to się na tym zna. Do jakichś tam świąt kościelnych.
Pilch moja mała miłość. Lubię jego bujny, kwiecisty, "alkoholizujący":-) styl i fantazję. Jak i Ty:-)
Ja również potwierdzam, kawa owszem pyszota, ale towarzystwo jest najważniejsze !!! a może jakie towarzystwo taka kawa ... ? ;-)
OdpowiedzUsuńczyli, że 15 pijemy kawusię :-))
Napiszę to, co w odpowiedzi dla Pani Mgr Ewy, bo to ciąglę aktualna, a jakże inteligentna, błyskotliwa odpowiedź: oj tam, oj tam!!!!
Usuń15 kawusia, czyli wpadasz ?????? Prosiemy, prosiemy!
Świetne pudełeczka kopiłaś :) O kawie piszesz z takim "namaszczeniem"... i mam wrażenie, że jesteś największa fanką tego napoju na świecie! Tak kusząco piszesz, że muszę wypróbować z tą skórka pomarańczy ... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i wiosennie :)
Kawa zawsze moja ulubiona, ale też biała herbata z mandarynką, czerwone wytrawne wino (och, chianti!), Guinnes... i trochę innych. Ale kawa ... Szkoda, że Starsi Panowie dwaj nie napisali tak pięknej jak o herbatce, piosenki o kawie ...
UsuńPozdrawiam ciepło
Kawę lubię jak najbardziej z pianką, mocno słodką . Taki zaparzaczyk przydałby mi się, ale obawiam się, że jak kupię to będzie sobie leżał nieużywany. Mam i miałam kilka sprzętów AGD kupionych pod wpływem chwili i użytych nierzadko tylko raz, a potem włożonych gdzieś do kredensu czy z powrotem do pudła. Teraz, gdy szykuję swój dobytek do przeprowadzki,przeżywam szok. Za dużo tego wszystkiego, oj, za dużo. Ale takie kartony, o, takie przydałyby mi się na pewno. Już widzę zapełnione włóczkami i kordonkami.Tylko nie wiem, czy w naszych Biedronkach jeszcze są. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie, jestem tutaj...po cichu..bo..po raz pierwszy:)Ale nie ostatni... Wspaniały blog wytworzyłaś, cudowny klimat na nim panuje, dlatego...będę tu bywać o ile pozwolisz. Serdecznie Cię zapraszam w moje skromne strony bloga.Może znajdziesz coś dla siebie..
OdpowiedzUsuńA kawka...z pianką, jak najbardziej...i z doborowym towarzystwem:)
Dziękujemy za odwiedziny:) Bardzo cieplutko tutaj u Ciebie, na pewno będziemy zaglądać częściej. Jeśli chodzi o podaj dalej, dziewczyny były szybsze, ale jak już uporam się z prezentami dla dziewczyn, pomyślimy o candy:) Pozdrawiam serdecznie. Ada
OdpowiedzUsuń