Kalendarz w kuchni głosi, iż mamy Dzień Czytania Tolkiena. Lubię i nie lubię. Jednocześnie. To jest, przemawia do mnie Tolkien i nie przemawia. Choć z ciekawości kiedyś przeczytałam co się dało. W bardzo wczesnej młodości. Podoba mi się idea nowego, rozbudowanego w szczegółach świata. Świata magicznego, tajemniczego, innego. A jednak tak do końca mnie nie porusza. Szkoda, bo z pewnością omija mnie jakaś przygoda duchowa.
Ale, ale ... bardzo cieszy mnie posiadane wydanie angielskie trylogii (znowu nie wiem ile "i"?) i "Hobbita", które dostałam od Gieny zza Oceanu, a raczej Szanownego Małżonka Gieny zza Oceanu. Gdy udaję, że znam angielski to sobie czytam. To znaczy przeczytałam po ichniejszemu "Hobbita", do reszty jeszcze nie ruszyłam.
W Dniu Czytania Tolkiena apeluję: czytajmy ile się da! Niekoniecznie Tolkiena, przepraszam...
Dobrego dnia życzę i zabieram się za pieczenie kurek typu "dziecięcego" :-). Oraz kilku zajęcy. Oraz ptaszka ;-) próbnego.
Pozdrawiam słonecznie
Edyta z Kubkiem Kawy
Ptaszek próbny...!? Zapodaj zdjęcie. pozdro. Alabama
OdpowiedzUsuńPtaszek próbny niebawem. Jednak nie wyszedł był ładnie. Ech, męka twórcza ... :-) :-)
OdpowiedzUsuń