Nic dodać, nic ująć. Smaczna, że palce lizać! Ostra, że ho ho! Ale też nie musi taka być. I zawiera sporo wysokiej jakości białka! I robi się niemal sama i to w kwadrans! Same plusy.
Potrzebujemy dla dwóch osób ....
... czyli:
- 2 szklanki wody
- 1 kostkę bulionu warzywnego (odrobina chemicznego szaleństwa od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziła)
- 1/2 szklanki soczewicy czerwonej (tyle wystarczy, zupa będzie gęsta)
- 1-2 ząbki czosnku
- 1 płaska łyżeczka kminku (w zupie i tak go nie czuć, a niezbędny, jak to przy soczewicy)
- 1 mała papryczka chilli żywa tj. świeża lub - gdy tej brak - nieco suszonej lub sproszkowanej
- spora garść naci pietruchy
Do garnka wlewamy wodę, dodajemy kostkę, kminek oraz starty lub posiekany czosnek. Gdy wszystko zacznie się gotować wrzucamy soczewicę i gotujemy na bardzo małym ogniu, takim o cichym bul, bul, około kwadransa. Wyłączamy ogień. Jeśli mamy suszoną papryczkę chilli to wkruszamy jej odrobinę, zależy ile kto lubi. I ile wytrzyma. To samo tyczy się też wcześniej wrzuconego czosnku. A jeśli papryczkę mamy żywą to siekamy w drobne paseczki. Pietruszkę siekamy raczej grubo. Wlewamy zupę do miseczki, posypujemy solidnie pietruchą oraz tyle ile sobie życzymy świeżej papryczki.
A jeśli ma się więcej nieco czasu można najpierw podsmażyć na oleju warzywa: marchewkę, seler, cebulę, korzeń pietruszki pokrojone w kostkę i dopiero wtedy dodać wodę i już postępować jak u góry. Oczywiście pominąć kostkę warzywną. Także pyszne.
Bardzo, bardzo lubię. Zwłaszcza, ze idealne dla leniwych lub zabieganych.
Ach! A papierek po kostce bulionu warzywnego podajemy kotu. O ile posiadamy taki egzemplarz, jak moje kotto. Wielbiciela papierków po kostkach bulionowych. Nic się nie marnuje.
Zrobiłam kilkanaścię zdjęć, ale to było czyste szaleństwo. Jak zawsze przy spotkaniu Tygryski z papierkiem. Na wszystkich więc są mniej lub bardziej rozmazane paski kociego futra, kawałek ogona, szare smugi. Porażka fotografa - amatora. Szkoda.
Smacznego
Edyta z Kubkiem Kawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz