nic mi więcej nie potrzeba ...
Chmury są magiczne. Nostalgiczne, melancholijne. Lubię siedzieć przy oknie i przyglądać się jak płyną spokojne i zamyślone. Gdy byłam nastolatką miałam z nimi umowę. Wypowiadałam życzenie, gdy chmura pojawiała się w zasięgu mojego wzroku. Miało się ono spełnić jeśli doliczę do stu, a ona przed tym czasem nie zniknie za drzewem, budynkiem, nie zniknie z moich oczu. Czy się spełniało?
Jeszcze mocniej zaprzyjaźniłam się z chmurami podczas miesięcy szczególnie intensywnej i usilnie bezmyślnej ich obserwacji. Tuż obok mnie było wolne kap, kap, kap dzień i noc, niektórym świat się kończył, a one majestatycznie, powoli, absolutnie obojętne przesuwały się wewnątrz ramki ruchomego obrazka. Czasami ponaglane silnymi podmuchami wiatru, cudownie wolne, gnały szaleńczo po szarobrunatnym niebie. Kilka razy policzyłam do stu.
Dalej lubię siedzieć przy oknie, na oparciu kanapy, przyglądać się niebu, pić kawę. Słuchać mojego ulubionego Ingolfa Wundera, Chopin wspaniale komponuje się z pełnym chmur niebem. Czasami też liczę do stu.
Z chmurami kojarzy mi się zawsze jedna strofa z Błoka. Choć, tak naprawdę, raczej nie chmur i nieba się tyczy. Niemniej często przychodzi mi na myśl, gdy przy tym oknie, z tą kawą, tym Wunderem ...
"Tego, co z nieba, nie ogarnie rozum,
A przed rozumem skryte, co z lazuru,
I tylko z rzadka aniołowie niosą
Wybrańcom światów sen zesłany z góry"
Aleksander Błok "Tego, co z nieba, nie ogarnie rozum ..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz