"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

czwartek, 28 marca 2013

Sernik Cioci Jadzi

Powiem tylko: to jest COŚ! Niby sernik jak to sernik. Ser, nieprawdaż, jaja,  cukier, bakalie, itd., itp., ale jest w nim ukryta poezja smaków. Cudne połączenie jedwabistego, słodkiego sernika z cierpkością spływającej po nim konfitury wiśniowej oraz strzelająca skorupka gorzkiej czekolady jako zwieńczenie sernika. Sernik Cioci Jadzi, powiadam i tego się będę trzymać, rozkosz w czystej postaci! Lepszy niż poezja francuska w oryginale!

Przepis przebył długą drogę samochodem od Ciocia Jadzi z Waszkowskiego na nasze Ziemie Zachodnie:-) I podbija podniebienia i serca wszystkich naszych Gości. Nawet Gości z Hiszpanii (jej, ile "i"?) "przelotem" będących chwilę w naszym domu. Pyszota!

Tak przy okazji... Bardzo lubię tą opowieść mojej Mamy, iż gdy ktoś z naszej rodziny, z naszych przy-szczecińskich stron jeździł w rodzinne strony moich Dziadków (szeroko pojęte okolice Sieradza) mówiono, że przyjeżdża ... Zachód :-) Dwa lata temu sama to usłyszałam od jednej z cioć. Pochwaliła się także kotem "z cenralnej Polski, z miasta Łodzi" :-). Natomiast u nas zawsze mówi się o rodzinie w ... Centrali. Bardzo mi się to podoba. Takie podmuchy "Samych swoich". Zdałam sobie też sprawę, tak dogłębnie, jakim wyzwaniem i odwagą, ale i jaką wielką koniecznością wyprawy za chlebem, musiał być wyjazd moich Dziadków z ich rodzinnych stron. Wyjazd z całą swoją rodziną, małymi dziećmi, niedługo po wojnie. Moja Mama była bardzo malutka, nie pamięta nic z czasów wojennych, z tych kilku lat przeżytych przez nią w tamtych stronach. No, ale ja nie o tym ...    

Nie mogę niestety zaprezentować sernika. Jest on obecny jedynie pod postacią ingrediencji sernikowych. Wersja końcowa pojawi się w sobotę wieczorem, w podwójnej ilości. Jeden sernik dla Wujów i jeden sernik dla nas. Ach ...  




Trochę, ale tylko odrobinę, zmieniłam przepis. Ujęłam nieco cukru, dodałam dwa białka. Jest nieco mniej słodki, ale to przecież wedle gustu. I nieco bardziej puchaty.

Ingrediencje sernikowe:
- 1 kg twarogu
- 100 g masła
- 1/2 szklanki cukru
- 6 jaj + 2 białka
- 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 lekko czubate łyżki mąki ziemniaczanej
- 1 opakowanie cukru waniliowego
- rodzynki, a u nas najchętniej suszone morele pokrojone w paski
- paczka herbatników na spód

- słoik konfitury wiśniowej, takiej nie sztywnej, a lekko lejącej, z - najlepiej całymi - wiśniami (bardzo dobra konfitura z Biedronki)

- polewa: 1 tabliczka czekolacy gorzkiej, 1 łyżka masła, 2 łyżki wody


Tortownicę o średnicy ok.25 cm smaruję tłuszczem i obsypuję bułką tartą. Dno wykładam herbatnikami.

Gotowy twaróg z wiaderka w tym przepisie nie sprawdza się w ogóle. Bez porównania do tego zmielonego domowo. Jeśli jakoś tak mi się nie chce, ech ... jak mi ciężko, to mielę twaróg tylko jeden raz. A gdy udaję, ach! jakaż to jestem gospocha, kuchara, itd.!, mielę dwa razy. Do tego stopnia by czuć się gospodynią i dobrą kucharką nigdy nie doszłam, nigdy bowiem  nie zmieliłam trzy razy. A, jak wiadomo, trzy razy zmielony ser jest najlepszy.
Jednak, reasumując - raz zmielony twaróg bardzo dobry być może także i jest!
Na zmielony twaróg sypię mąkę ziemniaczaną, proszek do pieczenia i trohę sobie wymieszam z serem.

Ubijam 8 białek ze szczyptą soli na sztywno. Pięknie i szybko się ubijają gdy są schłodzone w lodówce (nie całe jajka, tylko białka, żółtka powinny być w temperaturze pokojowej). Świetnie też działają na ubijanie piany trzepaczki - widełki miksera zmrożone przez kilka minut w zamrażalniku. Białko ubite w trymiga!

W duuużej misce ucieram 6 żółtek z cukrem i cukrem waniliowym na kogel - mogel. Powoli, po kilka łyżek dodaję twaróg do kogla - mogla i miksuję. Tak powinno się robić. Jednak tak naprawdę to dodaję twaróg w trzech - czterech partiach...

Dodaję miękkie masło i ponownie miksuję. (Kilka razy udało mi się upiec sernik, wyjąć z piekarnika, a tu patrzę ... masło na stole! Jakoś o nim zapominałam. I też był dobry, choć nie tak miękki, luźny.)

Wrzucam morele i mieszam.

Na koniec dodaję białka. Najpierw z masą twarogową mieszam odważnie, ręczną trzepaczką, ze dwie - trzy czubate łyżki piany. Ciasto uzyska łatwiejszą do mieszania konsystencję. Dodaję całość białek i delikatnie, acz bez obawy o opadnięcie ciasta, mieszam.

Masę twarogową wylewam do tortownicy.

Piekarnik nagrzany do 180 stopni. Piekę około godziny. Pozostawiam w piekarniku do wystygnięcia. Sernik nie opada (tj. nie opada tak bardzo) jeśli zaraz po wyłączeniu piekarnika obkroi się go nożem tuż przy ściance blaszki. I oczywiście pozostawi dalej w piekarniku. Czasami działa.

Na zimny sernik wykładam zawartość całego słoika konfitury. Na konfiturę wylewam delikatnie polewę z rozpuszczonych i połaczonych składników. Można bezpośrednio na gazie, a można i w kąpieli wodnej rozpuszczać. Czekolada stężeje.

I już! Pychota wielka. Gdy kładzie się porcję na talerzyku to konfitura pięknie spływa po bokach, często trafiają się kwaskowe wiśnie... Czekolada lekko chrupie i przełamuje słodycz ciasta... Oj, kiedy wreszczie ta Wielka Niedziela... U nas ciasta podaje się po śniadaniu. Z kawą. Ach ... Sernik Cioci Jadzi...  

Smacznego
Edyta z Kubkiem Kawy

Ps. Słyszałam i czytałam już kilka razy w różnych fachowych źródłach, iż sernik winien się piec w temperaturze 140 stopni. To jest podobno ta temperatura, kiedy to sernik się piecze, a nie gotuje, jak to jest przy wyższej. Trzeba będzie kiedyś spróbować.  

2 komentarze:

  1. Witam,
    tego przepisu mi właśnie brakowało :)
    Jak nic na naszym Wielkanocnym stole również zagości sernik Jadzi :)
    A.M.

    OdpowiedzUsuń
  2. A to pięknych doznań kulinarnych życzę. I wiosny na Święta :-)

    OdpowiedzUsuń