"... kierujemy się na ogół tą maksymką, moc radości wzmacniać smutku odrobinką..." Jeremi Przybora

sobota, 2 marca 2013

Dzień Staroci

A dziś w moim kalendarzu w kuchni widnieje Dzień Staroci. Można to w pierwszej chwili odebrać jako święto gratów i klamotów. Ten wyraz tak pejoratywnie może zdawać się nacechowany. Nic z tego. Staroć to ni mniej, ni więcej  - pamiątka, rzecz bliska sercu. Może to być "nic", a to "nic" może być bardzo wiele.

A jednak pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy w Dniu Staroci to ... spojerzeć w lustro, hi hi!
Poza tym mam jeszcze w domy kilka rzeczy, które przywodzą mi na myśl staroć. Nie mylić z antykiem, tych - a szkoda - nie posiadam. Moje starocie nie mają żadnej wartości, poza ową sentymenalną.


Piesek, którego dostałam od kuzynki na pierwsze urodziny. Niedawno okazało się, iż do pieska prawa zgłasza mój Starszy Brat. Twierdzi, że te on dostał pieska. I pamięta to. Ja o moich podstawach posiadania pieska wiem tylko tylko z opowiadań Mamy. Ach...



Gdy miałam trzy lata po raz pierwszy byłam w górach. Całą rodziną pojechaliśmy w Tatry. Na parę maleńkich górek weszłam sama, na kilka większych mnie wniesiono. Było upalne lato, a wysoko hen hen rzucaliśmy się z Bratem śnieżkami. I chyba tylko tyle - oraz drewniany wagonik z klockami w świetlicy i to, że z rówieśnikami z Niemiec bawiłam się i  ... rozmawiałam z zacięciem w języku ??? jakimś - pamiętam. Z tego wyjazdu posiadam zdjęcie  k u l t o w e, jak mawia mój Brat, z ciupagą, psami, w stroju góralskim. I oczywiście z Bratem. A także małe drewniane jajeczko, pozostałość po małym drewnianym talerzyku z trzema małymi jajeczkami. 
  




Książeczki. "Kto ty jesteś? Polak mały". Takie czasy, a i wiersz był w czytance z pierwszej klasy chyba. Zresztą już wówczas to był wierszyk sprzed 150 lat, a kiedyś przecież tak ważny i wielce patriotyczny w sensie pozytywnym bardzo. No i cudna książeczka "I my mamy swoje mamy", z której wierszyki rodzice mi "oczytywali" do własnego zanudzenia. Znam je do dziś. Książeczka była potem przeze mnie czytana, ale i podgryzana. Na brzegach widać ślady moich dziecięcych siekaczy.  



I na koniec ... Tra ta !!! Medal! Z olimpiady! Przedszkolnej, ale zawszeć to medal. Byłam w starszakach, a w domu już czekał tornister do szkoły.

Mamy też w domu nieco starsze starocie. Czyli kolejne rzeczy z - wyłącznie - wartością sentymentalną, ale za to jak wielką.



To z historii moich Rodziców i Dziadków. Filiżanka w róże, pozostałość z serwisu do kawy, który moi Rodzice dostali w prezencie ślubnym od koleżanek mojej Mamy z pracy. Wykruszył się nieco przez niemal już pięćdziesiąt lat. Deska do krojenia, zgrabna świnka, wypiłowana już niemiłosiernie. Obecnie robi za dekorację ścienną w kuchni. A jest produkcji mojego Taty. Także niemal pięćdziesięcioletni "antyk". A piękny talerzyk, lekko trójwymiarowy, z mleczem należał do mojej Babci. Tzn. może raczej - zaczął należeć do mojej Babci, gdy moi Dziadkowie przyjechali na tzw. ziemie zachodnie i wykopano go w ogrodzie.    

Moja Babcia zaś przywiozła z pierwszego wspólnego z Dziadkiem domu obrazek święty. Potem dostała go moja Mama. Teraz wisi w moim pokoju i przypomina mi Babcię, ciepłą, zabieganą, ciężko pracującą. Zawsze między domem a gospodarstwem. I zawsze miała czas, gdy byłam u niej na wakacjach, ulepić mi z wosku, którym zalewane były sery żółte (wtedy i sery miały duszę) kaczuszki, kurki. Robiła pyszny twaróg, leżał na deseczce pod gruszą i dociśnięty był starą tarą do prania i kamieniem, tak by zszedł z niego nadmiar płynu. A sam obrazek przedstawia św. Annę z Matką Boską. Szczerze mówiąc, nie znam się, ale tak mi mówi Mama.



Posiadam także staroć po moim Pradziadku. Psa. Jest więc to, co rozumie się samo przez się, wiekowy pies. Nie warczy, nie gryzie, leży spokojnie i ma tak od początku swego istnienia. Niestety nie merda też ogonem. I dość trudno się do niego przytulić. A pies ów to urządzenie z drewna do ... ściągania butów, a dokładniej rzecz biorąc oficerek. Mój Pradziadek, a i mój Dziadek (tato mojej Mamy), dla ścisłości, nie byli oficerami, żołnierzami, a rolnikami. Taki rodzaj obuwia był chyba po prostu przyjęty w ich stronach przed wojną i tak też nosił się mój Dziadek przez całe życie. Przedstawiam więc Wam psa. 




 

Nie wiem o co można apelować w Dzień Staroci. Zatrzymujmy przy sobie wszystko co nam bliskie ? Hmmm...

2 komentarze:

  1. Uwielbiam takie starocie! A że ja z natury jestem człowiekiem sentymentalnym, to najchętniej bym wszystko zatrzymywała. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale że podzielałaś się z nami swoimi pamiątkami, przecież nie o wartość komercyjną lecz sentymentalną chodzi właśnie w dniu staroci:)
    Pozdrawiam serdecznie, kochająca inaczej czyli starocie;)
    Agata

    OdpowiedzUsuń